32

4.7K 246 16
                                    

— Potter! Malfoy! Gdzie byliście?! A po pani, panno Granger, nie spodziewałabym się tego! Prefekt Naczelna! Pan też, panie Malfoy!

— Przepraszamy, pani profe...

— Proszę mi nie przerywać, panno Granger. ŻADEN UCZEŃ NIE MOŻE SAMODZIELNIE OPUSZCZAĆ SZKOŁY, chyba że w wyjątkowych przypadkach, ZA ZGODĄ NAUCZYCIELA — mówiła, podnosząc ton przy niektórych słowach. Zrobiła pauzę.

— W szczególności pani, jako Prefekt Naczelna, powinna o tym wiedzieć. No słucham! Gdzie byliście?

— Pani profesor, przepraszamy. Pewne zdarzenie wymagało opuszczenia przez nas Hogwartu. Draco został porwany i uwięziony we własnym lochu, cudem go odnaleźliśmy... — powiedziałam.

— Panno Granger, to co mówisz, brzmi niezbyt wiarygodnie... Jednak biorąc pod uwagę to, co razem z panem Potterem i Weasleyem przeszliście, jestem zmuszona wam uwierzyć. — Westchnęła.

— Opowiedzcie teraz, co dokładnie się stało — zaczęliśmy mowić wszystko, wraz ze szczegółami.

~❤

//Ginny//

— Merlinie, gdzie oni są? — mówiła zaniepokojona dziewczyna.

— Spokojnie, wiesz jak to z Harrym... uspokoiłam ją. — Hermiony też nie ma, więc zapewne coś im wypadło...

— Draco też nie ma...

— No widzisz, nie przejmuj się — powiedziałam, żeby podnieść ją naduchu, ale też samą siebie. Wiadomo, że Harry zawsze wpakuje się w jakieś kłopoty...

~❤

— Draco, ty krwawisz! — krzyknęłam, kiedy wracaliśmy do dormitorium. Harry poszedł do Rose, która nie wiedziała o naszej małej wycieczce... Blondyn spojrzał na swoje ramię.

— Eee tam, małe draśnięcie.

— Gdyby było małe, to krew już dawno przestałaby lecieć. Zresztą mogło wdać się zakażenie! Idziemy do pani Pomfrey...

— Nie, Hermiona, nie musi...

– Tak, musimy. TERAZ!

W ten oto sposób zaciągnęłam go do pielęgniarki.

— Panno Granger, bardzo dobrze, że przyszliście. Wdało się zakażenie, na szczęście niedawno; da się je powstrzymać — mówiła, podając blondynowi jakieś eliksiry.

— Do tego krew nie przestałaby lecieć bez odpowiedniego eliksiru. A teraz, Draco, powiedz... Kto tak bardzo cię nie lubi, że kilkakrotnie wycelował w ciebie Cruciatusem?

Naprawdę się zdziwiłam, kiedy to usłyszałam. W końcu, w jego domu mógł go więzić tylko ktoś z rodu... To nie mogło przejść przez moją głowę. Jak może dojść do czegoś takiego w rodzinie?

— Wie pani, z mojej rodziny, nikt nie wie czym są uczucia; oprócz mojej matki — powiedział, patrząc na pielęgniarkę. — To był mój dziadek.

— Czemu nie powiedziałeś? — zapytałam z wyrzutem.

— Porozmawiamy potem, okej? — powiedział i wziął mnie za rękę. Kiwnęłam głową.

— Pani Pomfrey, wyjdę jeszcze dzisiaj, prawda?

— Panie Malfoy, patrząc na to, że wdało się zakażenie, zostawię pana do jutra na obserwację. Niestety, ale to ze względu na pana zdrowie.

— Kochanie, możesz iść odpocząć.

— Kochanie? Chyba rzeczywiście, zmieniasz się w nowego Malfoya — powiedziałam i pocałowałam go w policzek. Postanowiłam odwiedzić go wieczorem.

~❤

— Merlinie, dziękuje, że wróciliście cali i zdrowi! – powiedziała Ginny, kiedy wróciłam do pokoju Prefektów Naczelnych. Nie zdziwiło mnie to, że tutaj przesiadują; w końcu znali hasło. Nie musiałam im nic opowiadać, ponieważ Harry już to zrobił.

— Tak naprawdę to nie wiemy, kto uwięził Draco w lochu... W ogóle nie wiemy z jakiego powodu.

— To był jego dziadek... Dziadek go torturował — szepnęłam zamyślona. Wszyscy spojrzeli się na mnie. Podniosłam głowę i spojrzałam na nich. Ich twarze wyrażały smutek i złość. Rozumiem ich; jak tak można? Czy ten człowiek nie ma serca?

— Wiecie, głupio mi, że tak się nienawidziliśmy... Szczególnie z Draco. Biorąc pod uwagę to, przez co musiał przechodzić codziennie w domu, nie jest niczemu winien.

— Oj, przestań bredzić Potter. — Usłyszałam głos blondyna. – Bez przesady. Ktoś, kiedyś powiedział, że zawsze jest jakieś rozwiązanie. Przecież nie musiałem dać sobie wpoić tych przekonań o czystości krwi...

— Pani Pomfrey pozwoliła ci wyjsć? — zapytałam zmartwiona. Mam nadzieję, że nie postanowił wyjść, bo mu się nudziło.

— Tak. — Uśmiechnął się.

— Powiedziała, że jeśli coś mi się stanie, ona nie będzie ponosić za to odpowiedzialności, blablabla — powiedział.

— No to co? Blaise, idź po Ognistą. — Uśmiechnął się i rozsiadł obok mnie na kanapie.

— Draco, my... My chcielibyśmy wiedzieć, co się tam działo; i z jakiego powodu — powiedziałam cicho.

~❤

Blondyn spojrzał na mnie i resztę. Wszyscy kiwnęli głowami na potwierdzenie moich słów. Chłopak usiadł wygodniej.

— Na początku się zdziwiłem, kiedy okazało się, że to mój dziadek... Nie miałem pojęcia o co mu chodzi, ale wiedziałem, że nic dobrego z tego nie wyniknie — zrobił pauzę, żeby napić się whisky, którą nalał Blaise, w trakcie jego opowieści.

— Chciałem się dowiedzieć, o co chodzi i nie było wcale trudno; z chęcią mi powiedział. — spojrzał się na mnie. — Pojawiłaś się w drzewie naszego rodu — dodał. Chyba każdy był zaskoczony, tak samo jak ja.

— Ale... Ale jak? — zapytałam zdziwiona. Jak to możliwe? Chłopak wziął moją rękę i wskazał miejsce, gdzie była kiedyś moja blizna.

— Pamiętasz, jak pomogłem ci się jej pozbyć? — Wtedy zrozumiałam.

— Połączyliśmy się więzami krwi. — Kiwnął głową na potwierdzenie moich słów. Inni przypatrywali nam się z otwartymi buziami. Ginny w pewnej chwili machnęła różdżką, a na stole pojawiła się miska z popcornem, który po chwili zaczęła jeść. Parsknęłam śmiechem.

— Dziadziuś po prostu wkurzył się z tego powodu. — Wzruszył ramionami i znów wziął łyk alkoholu.

— Bardzo cierpiałeś? – zapytałam. Nie dawało mi to spokoju.

— Jakoś dałem radę, w końcu jestem Draco Malfoy! — Zaśmiał się. Potem atmosfera się rozluźniła.

— Może jakieś zawody? Kto pierwszy wypije całą szklankę whisky, co Harry? — zapytał się Blaise.

— No nie wiem...

— Dajesz Potter! W końcu jesteś wybrańcem! — razem z Draco zaczęłam się śmiać, a Harry spojrzał się na nas wzrokiem Bazyliszka. Zaśmiałam się jeszcze raz i przytuliłam chłopaka.

— Ej, bo będę zazdrosny! — powiedział blondyn. Pokazałam mu język i zaczęliśmy się przekomarzać. Jeszcze nigdy nie czułam się tak szczęśliwa.

lost love Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz