20

5.7K 349 46
                                    

Szybko wszedłem do Skrzydła Szpitalnego, posadziłem Hermionę na łożku i poszedłem po panią Pomfrey. Kobieta od razu wzięła ze sobą kilka eliksirów. Poprosiła mnie, żebym wyszedł, więc tak zrobiłem.

Po kilku minutach otworzyła drzwi.

— Może pan do niej wejść — powiedziała.

— Dziękuje— odpowiedziałem. — Jak się czujesz? Lepiej? — zapytałem. Dziewczyna kiwnęła głową.

— Niestety, panienka Granger będzie musiała zostać u mnie na obserwacji, jeśli nie będzie żadnych innych objawów, to wyjdzie jeszcze dziś wieczorem. — Poinformowała mnie kobieta. Kiwnąłem głową, a ona wyszła.

— Cały czas się zastanawiam, kto mógł mnie wtedy uderzyć... — powiedziała dziewczyna.

— Ja też... Masz jakichś wrogów? — zapytałem. Ona zaprzeczyła głową.

— Przynajmniej tak mi się wydaje — dodała.

— Rozumiem. Słuchaj, idę na obiad, bo lekcje już się chyba skończyły. — Zaśmiałem się. — Do zobaczenia pózniej! — powiedziałem i wyszedłem.

Skierowałem się do Wielkiej Sali, a po chwili siedziałem przy stole Ślizgonów. Za chwilę dosiadł się do mnie Harry, którego większość osób z mojego domu zdążyła polubić.

— Co z Herm? — zapytał.

— Pani Pomfrey dała jej jakieś eliksiry przeciwbólowe... Powiedziała, że jeśli nie będzie miała żadnych nowych objawów, to wyjdzie jeszcze dziś wieczorem — powtórzyłem to, co usłyszałem od kobiety. Chłopak z blizną na czole kiwnął głową na znak, że rozumie.

— Czemu nie przyszedłeś na lekcje? — zapytał po chwili.

— Hermiona poprosiła, żebym u niej został i zaspaliśmy — odpowiedziałem. — Kiedy mieliśmy iść na lekcje, to zaczęła boleć ją strasznie głowa — dodałem.

— No cześć wszystkim! — krzyknął na całe pomieszczenie Blaise, który właśnie usiadł na przeciwko mnie. — Jak z Hermioną? — zapytał, tym razem ciszej.

— W porządku.

//Hermiona//

Leżałam bezczynnie na łóżku w Skrzydle Szpitalnym. Umierałam z nudów; nie umiem przez tyle czasu leżeć i nic nie robić. To wbrew mojej naturze!

Postanowiłam się trochę przespać, więc położyłam się na lewym boku, tak że byłam odwrócona tyłem do drzwi. Ledwo przymknęłam oczy, jak usłyszałam skrzypienie. Ktoś musiał wejść. Postanowiłam to zignorować i próbowałam spać dalej. Poczułam jak ktoś powoli siada na krawędzi mojego łóżka. Wystraszyłam się; moje ciało dostało nagłego ataku paniki i nie mogłam się ruszyć, nawet jeśli bym chciała.

— To niesamowite... — Usłyszałam głos. Ten głos... Skąd ja go znam? Wydaje mi się taki znajomy... — Jeszcze kilka dni temu cię nienawidziłem, a teraz czuję, że jesteśmy blisko. Może nawet za blisko. Tylko co Teodor robił u ciebie w sypialni! — powiedział. Tak; moje przypuszczenia się potwierdziły. Draco. To był on. Podjęłam szybką decyzję, obróciłam się i spojrzałam na niego.

— A nie pomyślałeś, że źle się czułam i poprosiłam go, żeby ze mną został? — zapytałam i lekko się uśmiechnęłam. Po chwili zdziwiłam się. Albo mi się wydawało albo na jego policzku zauważyłam lekki rumieniec.

— Myślałem, że śpisz — powiedział.

— Próbowałam, ale coś nie wyszło — mówiłam. — A, jeszcze jedno. Nie sądzę, że jesteśmy za blisko. Między nami jest prawie metr odległości. — Zaśmiałam się.

— Masz rację. Wiesz, ostatnio czuję coś dziwnego... — Niestety nie dałam mu dokończyć. W ułamku sekundy poczułam falę gorąca, która zalała moje ciało. Zaczęło mi się robić słabo, a po chwili czułam jak ląduję na posadzce. Resztkami świadomości, zdążyłam usłyszeć wołanie o pomoc. Pózniej znów była tylko ciemność.

lost love Where stories live. Discover now