31

4.6K 249 13
                                    

Siedziałem tutaj już... w sumie nie wiem ile czasu. Nie miałem zegarka. Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że niezbyt przejmowałem się co ze mną będzie, ale bałem się o resztę. Jak przekazać im to wszystko? Wiem, że mężczyzna mnie nie zabije; w końcu nie chcą razem z ojcem zakończyć naszego rodu. Beze mnie nie będzie kolejnego pokolenia. Oczywiście, jest jeszcze Rose, ale rodzina zachowuje się w stosunku do niej, jak do mugoli.

Nagle wpadłem na pomysł. Pamiętam, że w lochu ukryte kiedyś były przejścia. Postanowiłem ich poszukać, mimo że loch był ogromny.

~❤️

— Harry! Harry, na Godryka! — Biegłam w stronę chłopaka, czując, jak po moich policzkach spływają łzy.

— Hermiona! — Chłopak podbiegł do mnie i mocno przytulił.

— Co się stało? — zapytał z przejęciem.

— Szu... szukałam Draco po całej szkole kilka razy. Nie ma go! Rozumiesz? Zniknął! — zrobiłam pauzę, żeby nabrać powietrza — Harry, dzieje się coś złego. Czuję to.

— Co masz na myśli? — Spojrzał na mnie zdezorientowany.

— Och, nie chodzi mi przecież o Voldemorta! Jego już nie ma. Harry, mówię, że z Draco dzieje się coś złego.

— W takim razie, musimy się tym zająć.

— Idziemy do profesor McGonagall?

— No co ty! Zrobimy to po staremu — powiedział i uśmiechnął się.

— Tylko tym razem we dwójkę — dodał ciszej, ale i tak to słyszałam. Spojrzałam na niego zasmucona.

Ron Weasley był i nadal będzie ważną osobą w moim życiu. Był, jest i zawsze będzie tak samo wybuchowy, czasem nie panuje nad emocjami, nie myśli o tym, co mówi... Jednak dla mnie i dla Harry'ego, zawsze będzie przyjacielem. Tyle razem przeżyliśmy, że to nie może tak się skończyć. Teraz, chłopak musi się oswoić z tym, że czasy się zmieniły. Nie ma Voldemorta, a my dojrzeliśmy; tak samo jak inni. Dlatego Slytherin i Gryffindor nie powinny się ze sobą dalej sprzeczać i dużo osób podziela moje zdanie. Jestem pewna, że Ronald w końcu zrozumie, przeprosi nas i zaakceptuje wychowanków domu węża tak samo jak my.

— Hermiona! — Oderwałam się od myśli.

— Przepraszam Harry, zamyśliłam się — powiedziałam. Chłopak podał mi rękę. Zmarszczyłam czoło.

— Dokąd? Masz jakiś pomysł?

— Powiedzmy, że mam przeczucie.

Złapałam go za rękę i po chwili znaleźliśmy się w ostatnim miejscu, o którym bym pomyślała.

— Malfoy Manor? — szepnęłam. Chłopak spojrzał na mnie i kiwnął głową.

— Kiedy — przerwał na chwilę — Kiedy Bellatrix ciebie torturowała, nas zamknęli w lochu. Nie miałem dużo czasu na rozglądniecie się, bo bardziej przejmowałem się tobą, ale Luna wspomniała coś o jakimś przejściu. Myślę, że to nim moglibyśmy się dostać do środka.

— Dobrze, ale dlaczego akurat tutaj? — Wzruszył ramionami.

— Nie wiem, mówiłem ci, że mam przeczucie. — Westchnęłam.

— Miejmy nadzieję, że nas nie zawiedzie. A gdzie jest to przejście? Nie! Nie mów, że nie wiesz! — powiedziałam, kiedy zobaczyłam jego minę. Westchnęłam.

~❤

Obszedłem cały loch, jednak byłem zadowolony z rezultatów. W jednym miejscu znalazłem czyjąś różdżkę.

— Lumos — powiedziałem, żeby sprawdzić czy działa.

— Nox. — Od razu zgasła.

Super. To już coś. Teraz muszę tylko przypomnieć sobie, z której strony jest brama od posiadłości. Dosłownie obok niej jest przejście do lochu. Dość specyficzne. Kiedy stanie się w odpowiednim miejscu i wypowie po prostu słowo ,,loch" ziemia się zapada i ludzie ładują tutaj. Jak narazie nikomu się to jeszcze nie zdarzyło. Tak czy inaczej, ten sposób jest bezsensowny, ale teraz może mnie uratować. Jeśli znajdę odpowiednie miejsce, w którym ląduje ta osoba, to będę mógł się wydostać. Teraz tylko... Jak znaleźć to miejsce?

~❤

— Harry, może lepiej schowajmy się gdzieś za drzewem, na wypadek gdyby ktoś był w środku? — zapytałam zaniepokojona. Bardzo złe wspomnienia z tym domem przyprawiały mnie o dreszcze.

— Spokojnie.

— Spokojnie?! — Zaczęłam chodzić z nerwów. — Harry, Draco jest uwięziony w jakimś miejscu, może mu się właśnie coś dziać! Nie ma pewnie ze sobą różdżki, może jest głodny, spragniony? — mówiłam wkurzona.

— Oby nie bał się ciemności, bo mogą go trzymać w jakimś... w jakimś... lochu! Hermiona!

— Tak! — zatrzymałam się. — Harry jesteś genialny! Loch! To jest... — nie zdążyłam dokończyć, bo poczułam, jak pod moimi nogami osuwa się grunt.

— Harry! — krzyknęłam jeszcze. Poczułam, jakbym zjeżdżała po jakiejś zjeżdżalni. Było ciemno, nic nie widziałam. Nagle upadłam na twardą posadzkę.

— Uh, auć — mruknęłam, ale echo rozniosło mój głos.

— Na Godryka, gdzie ja jestem? — zapytałam samą siebie.

— Hermiona? — Usłyszałam cichy głos. Podniosłam głowę zaskoczona.

— Draco! Merlinie, znalazłam cię! — Chciałam do niego podbiec, ale od razu krzyknął:

— Nie! Nie ruszaj się. Stój tam, gdzie stoisz. – Podszedł do mnie.

— Tutaj wylądowałaś? — zapytał. Kiwnęłam głową.

— Ale czemu pytasz?

— Uh, mam nadzieję, że się uda.

— Ale co się uda, Draco?!

~❤

—Hermiona! — krzyknąłem i podbiegłem, żeby złapać ją za rękę, ale jej już nie było. Zapadła się pod ziemię. Dosłownie.

– Gdzie ona jest? — mruknąłem sam do siebie.

Chodziłem co chwilę w inną stronę, myśląc co zrobić. Nie wiedziałem, gdzie podziała się Hermiona, gdzie jest Draco. Znaczy, w lochach, ale nie wiem jak się tam dostać.

— Harry Potter! Jestem przecież wybrańcem!

— Potter, chyba masz za niską samoocenę — powiedział ktoś za mną, a ja podskoczyłem ze strachu.

— Malfoy! Skąd wy się tu wzięliście?!

— Ja sama nie wiem Harry, ale wracajmy już. Mam dość wszystkiego, chce mi się jeść — marudziła Hermiona. Podała nam dłonie i po chwili byliśmy znów w Hogwarcie.

lost love Where stories live. Discover now