25

5.3K 315 12
                                    

— Ale jak to możliwe, że drzwi same się zatrzasnęły...? — mówiłam do siebie na głos.
Usłyszałam cichutki chichot za plecami, dlatego odwróciłam się. — Irytku, to nie jest śmieszne! Wypuść mnie! — Rozkazałam poltergeistowi, niestety to nic nie dało. On tylko znowu się zaśmiał i zaczął nucić pod nosem:

Granger Hermiona utknęła w potrzasku, kiedy Irytek rozpęta burzę wrzasków.

— Niezbyt się rymuje — mruknęłam pod nosem.

— Ważne żeby było prawdziwe! — krzyknął i już go nie było.

Głośno westchnęłam. Usiadłam na łożku i zaczęłam myśleć. Nadchodzi listopad... Czas jednak mija wolniej niż mi się zdawało. To dziwne, że w tak krótkim czasie zapomniałam o nienawiści do Malfoya, a nawet poczułam do niego coś więcej. W pewnej chwili zaczęłam zastanawiać się czy ktoś nie dolał mi do soku amortencji... Jednak to było mało prawdopodobne.

Spojrzałam ma zegarek... Leżałam tutaj już ponad dwie godziny i nikt się nie zorientował, że nie było mnie na obiedzie? Przecież skoro Irytek wymyślił ten ,,wierszyk" i recytował go przez wszystkie korytarze, to na pewno ktoś mógł się czegoś domyślić! Na dodatek zrobiłam się strasznie głodna... Jedynym plusem tego incydentu było to, że trochę sobie przemyślałam. Ustaliłam kilka ważnych rzeczy.

Narazie nie chcę mówić Malfoyowi o moich uczuciach, bo sama nie jestem ich jeszcze pewna. Musimy się lepiej poznać - to jest oczywiste i nieuniknione, abym mogła się upewnić co do niego. 

Muszę jeszcze znaleźć Teodora. Wydaje mi się, że przez jego wyznanie nasze stosunki mogą się pogorszyć, a tego bym nie chciała! Teo może czuć się skrępowany tym, że wiem o jego uczuciach co do mnie, ale w końcu mi powiedział, tak? Muszę go przekonać, że nic się między nami nie zmieniło.

No i Ron musi zaakceptować to, że Malfoy się zmienił. Na lepsze. Może rudowłosy tego nie widzi przez ubiegłe lata i wszystkie kąśliwe uwagi rzucane przez niego. Niestety, wydaje mi się, że nawet jeśli mi się uda, to chłopak nie przekona się do niego w stu procentach, a blondyn także nie będzie zbyt uprzejmy...

Kiedy skończyłam moje przemyślenia, usłyszałam stukanie w okno. Spojrzałam w tamta stronę i zobaczyłam sowę Teodora. Ucieszyłam się i szybko wpuściłam ją do środka. Odwiązałam list i rozwinęłam.

Hermiono, chciałbym cię przeprosić. Chyba trochę pospieszyłem się z tym wyznaniem... Moglibyśmy się spotkać w bibliotece?
Teodor

Szybko wyjęłam czysty pergamin i zaczęłam pisać. W międzyczasie dałam sowie ciasteczko w nagrodę, że przyniosła mi list.

Teo, jak dobrze, że piszesz! Myślałam o tym, żeby nasze stosunki się nie zmieniły. Ale najpierw musisz mi pomóc! Irytek zatrzasnął mnie w mojej sypialni, a różdżkę mam w salonie. Proszę, przyjdź jak najszybciej, za chwile zwariuję z głodu.
Hermiona

Złożyłam list i przywiązałam do nóżki ptaka, po czym ten odleciał. Odruchowo spojrzałam przez okno — zobaczyłam Malfoya, Ginny i Zabiniego, którzy latali sobie na miotłach. Tak po prostu. Ja tutaj siedzę zatrzaśnięta, a oni bawią się w najlepsze! Zamknęłam okno, bo do środka zaczął wlatywać chłód. Usiadłam z powrotem na łóżko, czekając, aż brunet mnie uwolni. Po chwili usłyszałam zza drzwi jakiś szept, a potem brzdęk otwieranego zamka. Drzwi się uchyliły, a w nich stanął mój przyjaciel.

— Cześć. — Uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam uśmiech.

— Cześć. Może porozmawiajmy w salonie? Trochę zmarzłam... I zgłodniałam — powiedziałam.

— Właśnie, przepraszam, że tak długo czekałaś, ale wpadłem do kuchni po jedzenie. — Dopiero teraz zauważyłam, że w dłoniach trzymał kilka zapakowanych kanapek. Zrobiłam zdziwioną minę. — Skrzaty są bardzo miłe — powiedział i zaśmiał się. No tak, przecież w naszej kuchni pracują skrzaty. One zawsze chętnie pomogą... Zresztą, uwielbiają gotować.

Na kanapie wszystko sobie wytłumaczyliśmy. Ustaliliśmy, że między nami nic się nie zmieni. I byłam z tego faktu bardzo zadowolona.

Usłyszałam jak drzwi wejściowe do salonu się otwierają. Ginny, Blaise i Malfoy wrócili... Nie mogli wcześniej?

— Ooo, Miona! Dlaczego nie było cię na obiedzie? — zapytała ruda.

— Tak się składa, że nie mogłam wyjsć z pokoju... — mruknęłam.

— Jak to? — Zdziwił się Malfoy.

— Irytek mnie zamknął.

— A twoja różdżka? — zapytał tym razem Blaise.

— Została tutaj, w salonie — powiedziałam i westchnęłam. — No, ale na szczęście Teodor napisał do mnie list i wtedy odpisałam mu z prośbą o pomoc... Wy w tym czasie lataliście na dworze.

— Przepraszam — powiedziała Ginny. — Ale skąd mogliśmy wiedzieć? — zapytała.

— W sumie, to nie wiem... Irytek wymyślił rymowankę. Ale tak poza tym, to rzeczywiście nie mieliście jak. Nieważne. — Wzruszyłam ramionami.

— Wiesz co, ja już idę, muszę jeszcze napisać wypracowanie z Transmutacji.

— Jakie wypracowanie?! — krzyknęłam w tym samym czasie z pozostałą trójką. Brunet zaśmiał się.

— Dodatkowe. — Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą. Jak mogłabym zapomnieć o wypracowaniu? Ale wiedziałam, że Teo jest z Transmutacji bardzo dobry, może nawet lepszy ode mnie, więc chce mieć jak najlepszą ocenę.
Pożegnaliśmy się, a on wyszedł. Rudowłosa spojrzała najpierw na mnie, potem na Malfoya i kiwnęła głową do Blaise'a, dając mu znać, żeby zostawili nas na osobności.

— Nie, Gin. Nie trzeba — powiedziałam. Blondyn spojrzał na dziewczynę, a następnie na mnie. Zmarszczył czoło i po chwili wzruszył ramionami. Skierował się w stronę swojej sypialni.

— Diable... Napijemy się...

— Jutro poniedziałek. — Przerwałam mu. — Nie pozwolę wam pić alkoholu.

— ...wody — dokończył blondyn i wystawił mi język. Prychnęłam, ale po chwili zaczęłam się śmiać jak głupia. Reszta spojrzała na mnie jak na wariatkę, ale po chwili ruda tez zaczęła się śmiać.

— Wiesz, Smoku, może zostawmy je same, bo zarazimy się głupotą lub czymś tam... — Poszli do sypialni blondyna.

— Zabini, ty idioto! — krzyknęła Ginny.

— Mamy większe IQ od was dwóch razem wziętych! — dodałam.

— Chyba mają okres... — mruknął w stronę blondyna.

— Słyszałyśmy to! — znów odezwała się ruda, ale tym razem jeszcze głośniej.

— Też cię kocham! — zawołał Blaise, a po chwili usłyszałyśmy trzask drzwi.

lost love Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz