22

5.9K 298 19
                                    

//Hermiona//

Nie wiem ile czasu siedziałam przy drzewie i płakałam. Wiem tylko, że moje oczy nie wytrzymają, jeśli uronię jeszcze jedną łzę w ciągu najbliższych pięciu minut. Jakiś czas temu przestało padać, ale moje ubrania były całe przemoczone.

Powoli wstałam i skierowałam się do drzwi zamku, a gdy weszłam, zorientowałam się, że przegapiłam obiad. Postanowiłam iść do dormitorium i odpocząć. Szłam korytarzem, aż w końcu stanęłam przed obrazem, wypowiedziałam hasło i weszłam do środka.

Dopiero kiedy przejście się zamknęło, uświadomiłam sobie, że przecież dzielę dormitorium z Draco. Weszłam do salonu i zobaczyłam Ginny na kanapie. Dziewczyna szybko poderwała się ze swojego miejsca i podeszła do mnie.

— Hermiona! Gdzie ty byłaś? Cała jesteś mokra! Idź się przebrać! — mówiła. Uśmiechnęłam się do niej lekko.

— Zaraz wracam. — Gdy miałam otwierać drzwi do mojej sypialni, zauważyłam opartą o drzwi sypialni Draco dziewczynę.

— Pansy? — zapytałam. — Co tutaj robisz?

— Próbujemy wyciągnąć go z pokoju, ale od razu się zamknął. — Westchnęła. Przygryzłam lekko wargę i weszłam do własnej sypialni. Po chwili wróciłam do salonu przebrana, a włosy związałam. Tym razem Pansy siedziała obok Ginny na kanapie. Usiadłam na fotelu, tak żeby móc widzieć ich twarze.

— Tak w ogóle, to co się stało? — zapytałam nagle. Ruda spiorunowała mnie wzrokiem Bazyliszka.

— Nie oszukujmy się, nie jesteś Smokowi obojętna... — zaczęła Pansy.

— Smokowi? — zapytałam.

— Tak czasem mówimy na Draco — powiedziała Ginny. Kiwnęłam głową trochę zmieszana, kiedy uświadomiłam sobie, co powiedziała Parkinson.

— Kiedy zobaczył ciebie i Notta wkurzył się, ale na pewno zrobiło mu się przykro i od razu przyszedł tutaj — dokończyła Ginny. Spuściłam wzrok na swoje dłonie, które splotłam na kolanach.

— Ale może lepiej, gdyby on ci wszystko wytłumaczył, a nie my... Możemy się tylko domyślać —dodała rudowłosa po chwili namysłu.

— Okej. Nie chcę żeby był na mnie obrażony... — powiedziałam. — Ale jak? — zapytałam po chwili.

— Nie wiem jak, po prostu spróbuj... Nawarzyłaś sobie piwa, to teraz je wypij - prychnęła Pansy. Kiwnęła głową. Po chwili dziewczyny wyszły, stwierdzając, że lepiej jak porozmawiamy na osobności. Miały rację. Podeszłam do drzwi sypialni mojego współlokatora.

— Draco? Draco możemy porozmawiać? — zapytałam. Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi.

— Draco, proszę. Powinniśmy sobie wszystko, dosłownie wszystko wyjaśnić. Tak będzie najlepiej. — ciągnęłam. Nadal zero odpowiedzi. — Draco... — Oparłam się plecami o drzwi i odsunęłam się na podłogę. Schowałam twarz w dłonie. Teraz zaczęłam się zastanawiać.

Kiedy Nott mnie pocałował działałam pod wpływem impulsu. Tak mi się wydaje... Brakowało i nadal brakuje mi Rona, a powiedzmy sobie szczerze... Kiedyś byłam z nim bardzo blisko, nawet bliżej niż z Harrym. Trudno mi to przyznać, ale chyba zastąpiłam Rona Teodorem. Westchnęłam po raz setny dzisiejszego dnia. To wszystko przez ten natłok emocji... Najpierw zostałam zaatakowana, potem zemdlałam... A teraz ta sytuacja z Draco. Dopiero kiedy zobaczyłam w jego oczach ten ból, uświadomiłam sobie, że jest dla mnie kimś więcej.

Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i gdybym szybko nie wstała, to wpadłabym do pokoju blondyna. Chłopak miał spuchnięte oczy... Tak jak ja. Chwile patrzyliśmy na siebie, póki nie powiedział:

— Chodź.

//Draco//

Usiedliśmy na kanapie na przeciwko siebie. Żadne nie chciało zacząć tej rozmowy, ale chyba wypadałoby zjeść kolację.

— Draco, ja przepraszam. To był jakiś impuls, chyba brakuje mi Rona, jeszcze tyle ostatnio się wydarzyło... — zaczęła wyrzucać z siebie dziewczyna, tak szybko, że ledwo zrozumiałem, ale już podjąłem decyzje. Skoro ona traktuje mnie jak przyjaciela, to ja też będę tak traktował ją. Przynajmniej spróbuję.

— Hermiono, ja rozumiem, przecież jesteśmy przyjaciółmi... — przerwałem jej z gulą w gardle. — Nie musisz mi się tłumaczyć. Nie jesteśmy... — zawiesiłem się. — Nie jesteśmy parą. — Dziewczyna milczała.

— Aha — mruknęła. — Myślałam, że... Dziewczyny mówiły... — przerwała i westchnęła. — Nieważne. Przyjaciele. Tak. — ciągnęła dalej. — Jak to przyjaciele?! To... O co w tym wszystkim na Merlina chodzi?! — wybuchła i wyszła na korytarz zamku, a ja siedziałem dalej z otwartą buzią, bo tego się nie spodziewałem.

//Hermiona//

Wyszłam na korytarz i od razu wpadłam na Ginny i Pansy.

— Bo my... Szłyśmy po ciebie, za chwile kolacja! — powiedziała Ginny i spojrzała na swoje przedramię, tak jakby patrzyła na godzinę.

— Ginny. — Zaprzeczyłam głową. — Ty nie masz zegarka.

— Och! No tak, zostawiłam go u Blaise'a... Cóż, trudno. Muszę po niego wrócić...

— Gin, ty w ogóle nie masz zegarka. — Zaśmiałam się. — Słyszałyście?

— Tylko twoje ostatnie słowa — Przyznała Pansy. Kiwnęłam głową.

— Chodźmy na tę kolację — mruknęłam. — Spodziewałam się, że ta rozmowa będzie wyglądać inaczej.

Po drodze do Wielkiej Sali opowiedziałam dziewczynom ze szczegółami, co mówiłam do blondyna, a co on powiedział mi, żywo przy tym gestykulując. Pansy i Ginny miały szeroko otwarte oczy. Były bardzo zdziwione.

— Muszę się dowiedzieć o co chodzi! — powiedziała Pansy.

— On ci nie powie... — mruknęłam. — Wie, że wtedy powiedziałabyś mi.

— Ale wiem, komu na pewno powie.— Dziewczyna spojrzała znacząco na Ginny, a ruda wstała i podeszła do stołu Ślizgonów. Po chwili wróciła z triumfalnym uśmieszkiem.

— Blaise obiecał, że z nim porozmawia. — Uśmiechnęła się do mnie, a ja odwzajemniłam uśmiech. —Ale coś jeszcze cię trapi, co? — zapytała wątpliwie. Przytaknęłam głową.

— Dwie sprawy. Pierwsza, dałam Teodorowi nadzieję, a tak naprawdę, działałam przecież, pod wpływem impulsu. Druga, brakuje mi Rona... — Dziewczyny bardzo zdziwiły się, gdy usłyszały ostatnie zdanie.

— W takim razie, zrób coś z tym — powiedziała Pansy i uśmiechnęła się. Chwilę się zastanawiałam, ale wstałam z miejsca i podeszłam na sam koniec stołu, gdzie siedział Ron. Sam. Usiadłam na przeciwko niego, a on mnie nie zauważył.

— Ronaldzie... — mruknęłam. Dopiero wtedy podniósł głowę, a gdy mnie zobaczył uśmiechnął się.

— Hermiona! Herm, ja naprawdę przepraszam, nie chciałem tak wybuchnąć, wiesz jaki jestem, ale Malfoy to Malfoy, dla mnie nigdy się nie zmieni... — chciał ciagnąć dalej, ale przerwałam mu gestem dłoni.

— Ron, spokojnie. Chciałam ci tylko powiedzieć, że brakuje mi ciebie. Bardzo. Proszę, niech będzie tak jak dawniej...

— Tylko... Jest jeden problem. — Uniosłam lewą brew, słysząc to. - Malfoy.

lost love Where stories live. Discover now