Rozdział 16

3K 361 22
                                    

No cóż, niedługo trochę się wyjaśni...

Miłego czytania!

Kramarzówna

Droga Olivioukowska - tym razem rozdział z dedykacją dla ciebie ;)


Siedziałam na trawie i skubałam korę na drzewie obok, zastanawiając się, co powinno się zrobić, jeśli zgubi się w lesie. Przytulić drzewo i czekać na kogokolwiek? Uśmiechnęłam się lekko pod nosem i szarpnęłam za większy kawałek drewna. Oderwał się z głośnym trzaskiem, a drobiny spadły mi na nogę. Strzepnęłam je i zaczęłam łamać korę na coraz to mniejsze kawałki, byleby się zająć czymś ręce.

A co jak nikt nie przyjdzie?

Pokręciłam głową, żeby pozbyć się tej myśli. Na pewno ktoś przyjdzie. Ktokolwiek. Może po prostu ktoś będzie tędy przechodził? Marna szansa. Jedynym plusem było to, że niedźwiedzia ani śladu. I co to do cholery było? Ten głos? Przesunęłam się i oparłam plecami o pień. Ja chyba zwariowałam, że poważnie myślę, że to zwierzę do mnie mówiło. Przecież coś takiego dzieje się tylko w książkach albo filmach. W bajkach dla dzieci. Ciekawe, jak zareagowałaby na to Gabrielle. Uwierzyłaby, czy ostrożnie zaproponowała najbliższy szpital psychiatryczny?

Uśmiechnęłam się. Zapewne uciekłaby z domu, przyjechała tu i zaczęła gadać do każdego zwierzęcia. A jeśli to nic by nie dało, poszukałaby tego niedźwiedzia.

Odchyliłam głowę do tyłu i wpatrzyłam się w niebo. Bardziej ciekawa byłam, co powiedziałaby na to moja mama. Myślę, że uwierzyłaby. Zawsze mi wierzyła. Pamiętam, że raz jako dziecko powiedziałam jej, że widziałam ducha, kiedy przechodziłyśmy obok cmentarza. Zamiast wyśmiać mnie albo wytłumaczyć, że to niemożliwe, zaczęła wypytywać jak był ubrany i wymyślać razem ze mną powody, dla których tam straszy. Może ta pani czekała na swojego męża, żeby zabrać go ze sobą do nieba? Albo została, żeby pilnować swoich dzieci. A może to nie był duch, tylko anioł stróż?

Ciekawe, czy tata poczekał na mamę, czy może poszedł przodem, żeby przygotować wszystko na jej przyjście. Pewnie poczekał. Poczułam jak po policzkach spływają mi ciepłe łzy. A może zostali, żeby mnie pilnować? Otarłam policzek i pociągnęłam nosem. Lepiej nie. Zasłużyli na spokój.

Podniosłam się, żeby otrzepać się z trawy, ale znieruchomiałam na spół skulona. Wytężyłam słuch, jednak chwilę potem westchnęłam zrezygnowana i starłam ostatnie łzy. Musiało mi się zdawać. Na pewno.

- Lena! Leeeenaaaa!

Wyprostowałam się gwałtownie i uderzyłam czołem o gałąź. Zaklęłam cicho i odsunęłam się od drzewa. To zemsta za oderwaną korę, czy jak? W oczach znowu pojawiły mi się łzy, tym razem z bólu.

- Lena! Jesteś tam?

Eryk?

- Tutaj! - krzyknęłam i z przyciśniętą do czoła ręką ruszyłam w kierunku, z którego dochodził głos. Po chwili zauważyłam go parędziesiąt metrów ode mnie. Zaczął biec w moją stronę.

- Nareszcie! Już myślałem, że cię nie znajdę, a twoja ciocia mnie za to zabije. Wszystko w porządku? - zauważył moje zaszklone oczy i dosłownie zaczął panikować - Co jest? Nie płacz, nie płacz, błagam tylko nie to - powiedział i zaczął niezdarnie klepać mnie po głowie, jak psa - Ja sobie nie umiem radzić z płaczącymi kobietami, no już, już, dobrze, znalazłem cię, okej...?

Nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem.

- Ja... ja... przepraszam - dukałam, zginając się ze śmiechu - ale... - podniosłam wzrok i widząc minę Eryka, stojącego dalej z wyciągniętą ręką, zaczęłam chichotać od nowa - Prze... p... przepraszam.

- Znaczy nie płaczesz? - zapytał ostrożnie.

- Nie - odpowiedziałam, kiedy już się trochę uspokoiłam - Po prostu czoło mnie boli - wskazałam mu pojawiającego się już pewnie siniaka.

- Co ci się stało? - spojrzał na mnie z przerażeniem.

- Uderzyłam się w gałąź. Nic mi nie będzie.

Mi się zdawało, czy jakby odetchnął z ulgą?

- Choć, wracamy do domu, Ela pewnie już panikuje na całego - powiedziałam i machnęłam na niego ręką - Idź pierwszy, ja nie mam pojęcia którędy.

- Aa, racja - zaczął iść, a ja podbiegłam kawałek, żeby iść zaraz koło niego - I jak, spotkałaś jakieś wilki albo niedźwiedzie? - zażartował.

Przełknęłam ślinę a on odwrócił głowę w moją stronę. Widząc mój wyraz twarzy, przystanął.

- Żartujesz, prawda?

Pokręciłam przecząco głową.

- Wilk czy niedźwiedź?

- Niedźwiedź - mruknęłam.

- Dotknął cię?

Podniosłam wzrok i zmarszczyłam brwi. Co to w ogóle za pytanie? Jakby mnie dotknął, to bym tu chyba nie stała, prawda? Chociaż...

- Tylko dotknął mnie w rękę, potem udało mi się uciec - przyznałam.

Czemu on chce to wiedzieć?

- Pokaż mi rękę, proszę.

Posłusznie wyciągnęłam rękę nadgarstkiem do góry, jednak nie rozumiałam o co chodzi.

Tajemnica LasuWhere stories live. Discover now