Rozdział 49

1.5K 195 21
                                    

Rozdział pisany na telefonie w samolocie a w momencie kiedy go wstawiam siedzę na sali wykładowej więc darujcie błędy czy literówki, bo nie mam jak sprawdzić!

Zaraz przyjdzie wykładowca więc miłego czytania!

Kramarzówna

--------------------

- Wychodzę! – krzyknęłam i w biegu złapałam torbę.
- Nie jedziesz ze mną? – ciocia wychyliła głowę z kuchni.
- Przejdę się.
Wczoraj pod wieczór Eryk zadzwonił do mnie i obwieścił, że musimy porozmawiać i że nie jest to rozmowa na telefon. Zamknęłam drzwi wejściowe i raźnym krokiem ruszyłam przed siebie. Byłam w zadziwiająco dobrym humorze od samego przebudzenia się i naprawdę miałam nadzieję, że nic nie zdąży mi go zepsuć. Zadarłam głowę do góry, licząc pożółkłe liście pojawiające się na gałęziach drzew. Za następnym zakrętem czekał na mnie Eryk, gwiżdżąc pod nosem smutną melodię, choć przestał kiedy tylko do niego podeszłam.
- Cześć - przywitałam się.
- Hej - rzucił, po czym złapał mnie za łokieć i skręcił w leśną ścieżkę.
- Co ty robisz? - zaprotestowałam.
- Wagaruję.
Zaparłam się mocno nogami o ziemię i szarpnęłam ręką, wyrywając się z uścisku.
- Ależ proszę bardzo - prychnęłam - Droga wolna. Ale ja - zaakcentowałam - idę na lekcje.
- Ale to ważne - powiedział, na co pochyliłam lekko głowę, jednocześnie wznawiając marsz w stronę szkoły.
- Niby co? No i jak było u wilków?
Chłopak wyprzedził mnie i podstawił pod nos swój nadgarstek.
- Co do... Co? - pisnęłam, widząc znamię na jego skórze. Złapałam go za ramiona i obróciłam tyłem do siebie. Druga gwiazda dalej znajdowała się na jego karku - Co? - powtórzyłam, niepewna jak ukształtować pytanie.
- Wilk Rafała mnie naznaczył. Ciebie też musi i mieliśmy cię przyprowadzić dzisiaj.
- Dzisiaj, czyli nie rano - postanowiłam - Zapomniałeś, że moja ciotka uczy w tej szkole? - ucięłam i ruszyłam przed siebie. Usłyszałam jeszcze jak Eryk dzwoni do Rafała, żeby ponarzekać na moje zachowanie i "kujonowatość", po czym zrównał ze mną i dokładnie opowiedział mi o wczorajszym spotkaniu. Widząc naszego przyjaciela przed bramą szkoły, przyspieszyłam nieco, jednak zaraz potem wpadłam na kogoś, a ja i moja torba wylądowałyśmy na ziemi.
- Sorry - Anastazja, Ruda dziewczyna z mojej klasy nie zaszczyciła mnie ani jednym spojrzeniem i skierowała się w stronę wejścia do budynku, w dodatku zahaczając o mnie butem.
Podniosłam się i otrzepałam spodnie z brudu.
- Ruda małpa - syknęłam w jej stronę. Niestety była za daleko, żeby to usłyszeć. Pochyliłam się i zaczęłam zbierać rozsypane zeszyty. Rafał kucnął, aby mi pomóc, za to Eryk tylko stał i patrzył za oddalającą się dziewczyną.
- Zdaje mi się, czy ona cię nie lubi? - spytał.
- Możesz mieć rację, ale nie wiem dlaczego. Ani słowa z nią jeszcze nie zamieniłam.
- Zignoruj ją po prostu - doradził mi Rafał i popchnął lekko w stronę szkoły - Chodź kujonie, bo się spóźnimy.
Do sali wbiegliśmy zaraz po dzwonku. Nauczyciel odprowadził nas wzrokiem i dopiero wtedy zaczął mówić.
- Mam dwie wiadomości - zaczął nasz wychowawca, co przypomniało mi pierwszy dzień szkoły - Po pierwsze, wycieczka na Turbacz zostaje odwołana - oznajmił nauczyciel, na co klasa zareagowała wspólnym jękiem.
- A ta dobra? - spytał ktoś z przodu klasy.
Belfer zamrugał zdziwiony.
- A kto mówi, że druga jest dobra? Za tydzień zebranie rodziców. Chcę widzieć wszystkich - mówiąc to zawiesił na chwilę wzrok na Rafale.
Uśmiechnęłam się pod nosem widząc reakcję kolegi.
- A kujonka się głupio cieszy  pokręcił głową – Ty chyba jakaś nienormalna jesteś.
- Odezwał się mądry – prychnęłam z uśmiechem – No, Krasicki, ile dostałeś już jedynek?
- Bardzo źle mi idzie tylko z polskiego – bronił się – A reszta mnie nie obchodzi. Starczy mi, że zdam.
- To niewysokie masz wymagania.
- Krasicki. Penderecka. Wstać. Znowu.
Spojrzeliśmy na siebie i posłusznie wypełniliśmy polecenie nauczyciela.
- Na rozmowy to się umówcie po szkole i dajcie mi w ciszy prowadzić lekcje – poprosił zrezygnowany i otworzył dziennik – A…
- Lena? Masz czas na rozmowę po szkole? – spytał Rafał, teatralnie łapiąc się za serce, jak gdyby od tego zależało jego życie. Parę osób w klasie parsknwlo śmiechem.
- Ależ oczywiście – odpowiedziałam poważnie, choć ledwo powstrzymywałam się od wybuchnięcia niekontrolowanym śmiechem.
Piwoński założył ręce na piersi i zmarszczył lekko brwi, ale nie uszło mojej uwadze, że kącik jego ust drgnął w uśmiechu.
- Siadać - powiedział, starając się zachować  powagę - Jeszcze jeden taki numer i dostajecie uwagi, jasne?
- Tak.
Wykonaliśmy polecenie i niemal od razu zasłoniłam usta rękawem bluzy, aby powstrzymać chichot. Piwoński będzie chyba naszym ulubionym nauczycielem.
- Zapiszcie w zeszytach..
Sięgnęłam do torby i natrafiłam na złożoną parę razy karteczkę. Włożyłam ją do kieszeni jeansów i zaczęłam szukać zeszytu.

Po lekcjach czekaliśmy na Eryka pod wejściem.
- Gdzie on jest? - zaczynałam się niecierpliwić. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i sprawdziłam godzinę - Czekamy już dziesięć minut.
- Co to? - odwróciłam się w stronę Rafała, który wpatrywał się w mała, pomiętą karteczkę. Musiała mi wypaść, kiedy wyciągałam komórkę.
- Nie wiem. Znalazłam to w torbie na wychowawczej. Coś tam jest?
Chłopak podał mi ją z kamiennym wyrazem twarzy. Przeczytałam tekst na głos.
- „Uważaj, co robisz, bo możesz się potknąć”...?
- Kto się potknie? - spytał Eryk, który nagle zmaterializował się nad moim ramieniem.
- Nareszcie! Ile można czekać?
On jednak nie odpowiedział, tylko zmarszczył brwi i wyrwał mi kartkę. Przeczytał ją, a wesoły uśmiech w jednym momencie zgasł.
- Od kogo to? - spytał.
- Nie wiem.
- Skąd to masz?
- Znalazłam w torbie. To pewnie jakiś żart, a ten tekst jest żałosny. Oddaj - spróbowałam odebrać mu wiadomość, ale on tylko poderwał rękę w górę, poza mój zasięg.
- Nie sądzę - odrzekł - Kiedy to znalazłaś?
- Na pierwszej lekcji - coraz bardziej zaczęło mi to przypominać przesłuchanie.
- W miarę koślawe pismo… Prawdopodobnie chłopaka.
- Już? Skończyliście dochodzenie? Ktoś po prostu robi sobie żarty, po prostu to zignoruję, sam mi to doradziłeś rano -zwróciłam się do Rafała, na co on przeniósł wzrok na karteczkę.
- Ruda małpa - warknął z zaciśniętymi zębami. Jego tendencja do zwierzęcego warkotu zaczynała mnie martwić.
- Odbiło wam już całkiem? Naprawdę myślicie, że tak o, bez powodu ona mi wysyła mi liściki z jakimiś żałosnymi tekstami? A nawet jeśli – podskoczyłam i odebrałam w końcu kartkę – dam sobie radę. Nie będzie mi jakaś farbowana małpa grozić.
- Farbowana?
Zaśmiałam się.
- Dobra, chodźmy już do tego waszego wilczka. A o tym – podarłam papier i wrzuciłam do kosza – zapomnijmy.

Tajemnica LasuWhere stories live. Discover now