Rozdział 27

2.2K 287 17
                                    

Mam już o rok więcej! :3

W niedzielę wskoczyło

Aż się staro czuję...

Kolejny rozdział 29.10

Dzisiaj odpuściłam, ale przypominam o jedynej obowiązującej tu zasadzie:

Co najmniej jeden, jakikolwiek komentarz ==== nowy rozdział

No dalej, to nic trudnego ;)

Miłego czytania!

Kramarzówna


- Na sam początek aż cztery nowe wiadomości. Trzy złe, jedna dobra - bardziej poczułam niż zobaczyłam, że reszta osób skrzywiła się na te słowa - Zacznę od złych, będziemy już to mieć za sobą. A więc pierwsza. Wstawać, wszyscy. Ustawić się pod tablicą. Nie ociągać się.


Już go nie lubię... Podniosłam się i stanęłam pod ścianą, starając się wtopić w otoczenie.

- Teraz rozsadzę was po swojemu - oznajmił, kiedy już wszyscy wypełnili polecenie. Wskazał plik kartek, który trzymał w rękach - Tutaj mam zapisane wasze wyniki w nauce. Ci, którzy mieli wysoką średnią, będą pomagać swoim sąsiadom. Pomysł rady rodziców, nie mój, nie ma szans na zmiany, pretensje nie do mnie. Ostatnia zła wiadomość jest taka, że siedzicie tak na wszystkich przedmiotach. A, jeszcze ta dobra. Możliwe, że w drugim semestrze będziecie mogli usiąść jak chcecie. Ale to zależy od waszych ocen.

Rozłożył kartki na biurku.

- Andrzej Kresowiak, pierwsza ławka, zaraz przede mną. Muszę cię mieć na oku.

- Ja też bardzo pana profesora lubię - chłopak z przyciętymi krótko ciemnymi włosami usiadł, a raczej rozwalił się na krześle z uśmiechem.

Kolejne parę osób wylądowało w osobnych ławkach, niektórzy jęczeli przy tym przeciągle, inni tylko posyłali pełne nienawiści spojrzenia nauczycielowi.

- Lena Dylewicz - przeczytał, a gdy odnalazł mnie wzrokiem, wskazał moje nowe miejsce - Ostatnia ławka pod oknem.

Usiadłam zadowolona na krześle, starając się ignorować zazdrosne spojrzenia. Osób stojących na przedzie klasy ubywało, a po chwili zostały tylko dwie. Dopiero wtedy zauważyłam, że jestem w klasie z rudowłosą dziewczyną. Obok niej stał jeszcze chłopak, oparty o ścianę i z rękami założonymi na piersi. Zostali tylko oni do przydzielenia.

- Dobrze, kolejna jest Anastazja Rajczyk - przeczytał nauczyciel - siedzisz z... - błagam, tylko nie ja, proszę, proszę... - z Grześkiem. Pierwsza ławka - odetchnęłam z ulgą.

Dziewczyna skrzywiła się i podeszła do wskazanej ławki. Blondyn uśmiechnął się do niej przyjaźnie, ale ona zignorowała go i wyciągnęła z kieszeni telefon. Wzruszył lekko ramionami i odwrócił się do tyłu, gdzie wdał się w dyskusję z jednym z siedzących tam chłopaków.

- I na koniec, Rafał Krasicki - odwróciłam głowę w jego stronę i zobaczyłam, jak chłopak przewraca oczami - Ostatnia ławka pod oknem.

Otworzyłam szeroko oczy. Nie, tylko nie to! Ja chcę siedzieć sama. Ale, jak powiedział profesorek, decyzja jest ostateczna. Chłopak usiadł obok mnie i uśmiechnął się lekko. Odwzajemniłam uśmiech.

- Jakieś pytania? - nauczyciel usiadł za biurkiem i skrzywił się, kiedy odpowiedział mu chór niezadowolonych głosów - Nie, zrobimy to inaczej. Kto ma pytanie, podnieść rękę - ponad połowa klasy siedziała teraz z dłonią w górze - A teraz ręce tych, którzy chcą spytać, narzekać, komentować nowe rozsadzenie, ręka w dół - powoli wszyscy oprócz jednej dziewczyny niechętnie wykonali polecenie - Tak?

- Kiedy dostaniemy plany lekcji? - spytała dziewczyna.

- Właśnie teraz - mruknął, przeszukując górę papierów - Andrzej, od początku dnia rozpiera cię energia, zrób coś pożytecznego i rozdaj to wszystkim - powiedział i podął mu plik kartek.

- Jak sobie pan profesor życzy - skrzywił się i wstał z ławki. Zrobił może z dwa kroki, zanim o mało nie wywrócił się o wystawioną nogę kolegi. Zaśmiał się i uderzył go kartkami w głowę.

- Kto już dostanie plan zajęć, może spokojnie iść do domu, czy gdzie tam ma zamiar się szlajać - nagle nauczyciel skierował wzrok na mnie - oprócz was - wycelował długopis moją ławkę - Wy zostajecie, muszę z wami pogadać.

- Współczuję - Andrzej przechodził akurat obok nas - Co wyście zdążyli zrobić już pierwszego dnia? Pobiliście mój rekord - mrugnął do nas, zostawiając kartki na blacie i poszedł dalej.

Zadał pytanie, które właśnie chodziło mi po głowie. Przecież nic nie zrobiłam. Może chciał ze mną porozmawiać, bo jestem nowa? Ale w takim razie po co Rafał też ma zostać?

Klasa powoli pustoszała, a Andrzej, wychodząc, zasalutował nam na odchodnym. Przykryłam usta dłonią, a obok siebie usłyszałam ciche parsknięcie.

- Podejdźcie proszę - profesorek machnął ręką w naszą stronę. Spojrzał na mnie - Na Boga, dziecko, nie miej takiej miny. Nic nie zrobiliście. Jeszcze - ostatnie słowo mruknął pod nosem - Lena... Tak masz na imię? - upewnił się, a ja pokiwałam głową - No więc ty masz zadanie bojowe. Sprawić, żeby on - wskazał długopisem na Rafała - przeszedł do kolejnej klasy. I nie przewracaj oczami - zwrócił się do niego - Raz już nie przeszedłeś a moim zadaniem jest dopilnować, żeby tym razem ci sie udało. Moim i Leny - znowu odwrócił się w moją stronę, razem z długopisem - Łatwo nie będzie - przestrzegł mnie, a mojemu nowemu koledze zrzedła mina.

- Dam radę - powiedziałam pewnie, choć wcale sie tak nie czułam.

- Mam nadzieję - belfer uśmiechnął się lekko, chyba po raz pierwszy odkąd wszedł do tej sali - A teraz sio, nie tylko wy marzycie o wyjściu stąd.

- Dzięki - mruknął Rafał, kiedy wychodziliśmy z sali.

Tajemnica LasuWhere stories live. Discover now