Rozdział 19

3.1K 325 35
                                    

DUUUM DU DU DUUUM

Mam nadzieję że konspiracja już wróciła z urlopu, bo czekam na teorie spiskowe ^^

I tak, znowu pakt z polsatem

Miłego czytania!

Kramarzówna


Dedykacja dla każdego autora teorii spiskowej - bez względu jaka będzie :P


- Czyli gdzie pojechał Robert? - spytałam, przyciskając poparzony język do zimnej łyżki.

Poprzedniego dnia miałam poważne problemy z zaśnięciem przez natłok myśli, teorii i pytań na których odpowiedzi musiałam poczekać. Próbowałam ratować mój domagający się snu umysł kofeiną, ale skończyło się na tym poparzeniu warg i tym dziwnym, charakterystycznym uczuciem mąki na języku.

Elka zmarszczyła brwi i odłożyła zrobioną kanapkę na talerz.

- Nie pamiętam nazwy miasta - przyznała - Coś na "M" chyba... A może "Z"...? A co?

- A nic - wzruszyłam lekko ramionami - Tak tylko pytam.

Przecież nie mogłam jej powiedzieć o nurtujących mnie pytaniach i o tym, że jej mąż jest osobą, która jest potrzebna Erykowi do udzielenia mi odpowiedzi. Cholera go wie czemu.

Chwilę potem zadzwonił dzwonek do drzwi. Uniosłyśmy obie brwi. Nikogo się o tej porze nie spodziewałyśmy.

W czasie, kiedy moja ciocia poszła otworzyć, ja sięgnęłam po jedną z ułożonych w stosik kanapek i ruszyłam za nią. Dotarłam do drzwi akurat na czas, żeby zobaczyć, jak jej brew szybuje w górę.

- Mogę prosić Lenę na słówko?

Do pierwszej dołączyła druga. Ela zerknęła na mnie i roześmiała się, widząc mnie znieruchomiałą z kanapką w ręce. Zaraz jednak przypomniałam sobie, jaki może być powód tej wizyty. Może w końcu miałam uzyskać odpowiedzi...

- Jasne - rzuciłam i sięgnęłam ponad ramieniem cioci, aby otworzyć szerzej drzwi.

Eryk wszedł niepewnie do środka, nerwowo zerkając na panią domu. Ta tylko westchnęła z szerokim uśmiechem i wskazała schody.

- Bierzcie śniadanie i jazda na górę - głos drżał jej lekko od powstrzymywanego śmiechu, a ja poczułam, jak na moje policzki wkrada się rumieniec, kiedy domyśliłam się, jakie mogą być jej przypuszczenia.

Wpadłam do kuchni po jedzenie i w drodze powrotnej skinęłam na Eryka, żeby poszedł za mną. Niech ona sobie myśli co tam tylko chce - ja musiałam dowiedzieć się, gdzie leży sens w tej całej pokręconej historii. I to możliwie jak najszybciej. Otworzyłam drzwi do mojego pokoju, w duchu ciesząc się, że niedawno tam sprzątałam.

- Więc?

- Gdzie Robert? - spytał dokładnie w tym samym momencie. Ruszył dłonią w moją stronę na znak, żebym to ja pierwsza odpowiedziała i usiadł na dywanie. Opadłam na ziemię naprzeciwko niego.

- Robert jest w pracy. Jeszcze wczoraj zadzwonili do niego i musiał od razu wyjechać, chyba gdzieś go pilnie potrzebowali. Nie wiedziałeś? - spytałam zdziwiona. Byłam pewna, że Ela poinformowała go o tym.

- Szlag - mruknął.

Zmarszczyłam brwi, a on westchnął widząc moje pytające spojrzenie.

- No bo... - podrapał się po karku, a w mojej głowie zabrzmiał ostrzegawczy dzwonek - Bo on jest Strażnikiem - mruknął.

- ...co?

Zamiast odpowiedzi dostałam więcej pytań. Cudownie.

- Tylko się nie denerwuj - nabrał powietrza, jakby przygotowywał się na bitwę - Strażnik, to znaczy osoba, która pilnuje całej tej sprawy Nadii... Znaczy nie, żeby trzeba było jej pilnować, ale chodzi bardziej o to, żeby nie pozwolić dowiedzieć się o niej ludziom i tak dalej... Właśnie nim był Robert. I on wiedział dosłownie WSZYSTKO, jeśli chodzi o nas i całą tę sprawę. Tyle, że jeszcze mi tego nie powiedział. Czekał na ciebie, uznał...

- Że co? - przerwałam mu ostro i na próżno próbowałam pozbyć się buzującej we mnie wściekłości - Jak to na mnie? To wiedzieliście, że stanę się... - no właśnie czym, do cholery?

Spojrzał na mnie znacząco.

- Wiesz, potrafię wyjaśniać tylko jedną rzecz na raz - podniósł nieco głos, ale zaraz potem wziął wdech i popatrzył mi w oczy - Ale rozumiem. Też się tak czułem, kiedy spotkałem Nadię po raz pierwszy. Zero pytań, masa odpowiedzi - zawahał się i przez jego twarz przebiegł cień uśmiechu - Znaczy nie, na odwrót. Masa pytań, zero odpowiedzi. A co do ciebie... Wiem tylko tyle że jest dwoje takich jak my. Robert nazywał to Dziećmi Lasu, ja tej nazwy nie lubię - skrzywił się - Zawsze jest dwójka, chłopak i dziewczyna.

- To tak było wcześniej?

Kiwnął głową.

- Raz na jakiś czas.

- No ale po co to? Skąd? Jak się zaczęło? Jaki to ma w ogóle sens? - pytania kłębiły się w mojej głowie i uderzały tępo w czaszkę, powodując uporczywy ból - Czy ty znasz odpowiedź na którekolwiek z tych pytań? - niemalże krzyknęłam.

- Nie! - teraz to i on podniósł głos - Tak się składa, ze ja też nie wiem nic i czekałem aż łaskawie się zjawisz, żeby dostać jakiekolwiek informacje! Nie masz prawa wyżywać się na mnie tylko dlatego, że czegoś nie wiem!

- Nie - przyznałam tonem zimnym jak lód - Ale też nie mam obowiązku cię słuchać - powiedziałam i spojrzałam wymownie na drzwi a potem znów przeniosłam wzrok na Eryka.

Chłopak popatrzył mi się hardo w oczy, podniósł się i wyszedł z dumnie podniesioną głową, wymijając w drzwiach mojego pokoju zdezorientowaną Elkę, którą najprawdopodobniej zaniepokoiły krzyki. Spojrzała na mnie.

- Kłótnia?

- Nie - rzuciłam zaczepnie i odwróciłam wzrok.

Ciocia odwróciła się w drzwiach, ale zawahała się i spojrzała na mnie przeciągle.

- Wiem, że nie znam całej sytuacji i nie wiem prawie nic, ale... upewnij się najpierw czy warto - i wyszła.

Jakie warto? Sięgnęłam po szczotkę leżącą obok łóżka i zaczęłam gwałtownie rozczesywać włosy. Owszem, warto. Jednak jednocześnie miałam dziwne rozdwojenie jaźni. Byłam wściekła, ale jakoś nie do końca na Eryka.

Nagle zrozumiałam, a odkrycie wstrząsnęło mną tak, że na chwilę znieruchomiałam ze szczotką we włosach.

Złość była fałszywa, odruchowa, pusta. Jedynymi realnymi uczuciami były smutek i zagubienie. Byłam smutna. I to ja sprowokowałam kłótnię, nie on. Co więcej, on próbował mi wszystko wyjaśnić najlepiej, jak umiał a ja tak po prostu się na niego wydarłam. Zapatrzyłam się w okno, rozdarta pomiędzy swoją dumą, a poczuciem uczciwości.

Duma przegrała.

Zbiegłam na dół i zauważyłam siedzącą na kanapie Olę, która pomachała mi wesoło, kiedy mnie zobaczyła. Ela stała obok, z telefonem przy uchu i zmarszczonymi brwiami. Widziałam, że to coś ważnego i postanowiłam poczekać, aż skończy rozmawiać. Zdążyłam zrobić parę kroków w stronę kuchni, zanim usłyszałam głośny łoskot. Odwróciłam się i aż zadrżałam, widząc Elkę patrzącą się przerażonymi oczami w przestrzeń, z łzami wyznaczającymi tor na policzkach i leżącym na podłodze telefonem.

- Ela? - spytałam, a Ola zaczęła płakać i przytuliła się do mamy i zaczęła płakać przestraszona.

Zauważyłam na ekranie komórki, że połączenie ciągle trwa i podniosłam ją po ucha.

- Halo? - rzuciłam do słuchawki.

Tajemnica LasuWhere stories live. Discover now