Rozdział 59

1.2K 138 34
                                    

Tym razem żadnego usprawiedliwienia opóźnienia, ale cóż, już koniec... Ostatni rozdział, oprócz epilogu który mam nadzieję, pojawi się za jakieś pół godziny - muszę tylko przepisać na komputer.

Jeszcze raz bardzo przepraszam, ale przede wszystkim, bardzo dziękuję. Wszystkim i każdemu z osobna, tym którzy pojawili się tu tylko na chwilę i tym którzy są tu do teraz. Za wsparcie, pomysły i docenianie mojej pracy :)

Naprawdę z całego serca dziękuję!!

Oto ostatni rozdział.

Miłego czytania,

Kramarzówna

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Cała trójka w szoku wpatrywała się w ciało ich przyjaciółki. Jako pierwsza zerwała się Klara, przykładając ucho do klatki piersiowej, próbując wyłapać jakiekolwiek uderzenia serca; jakikolwiek znak życia. Kiedy się podniosła, zaczęła łkać, a jej brat przyciągnął ją do siebie i przytulił, co sprawiło że ubrudzony krwią policzek Klary bawił mu bluzę. Przeniósł wzrok na Eryka, jednak ten nie odrywał wzroku od Leny. Drżącą ręką odgarnął jej włosy z twarzy i pocałował w czoło.

Wszyscy zerwali się, kiedy usłyszeli hałas i zobaczyli zbliżającą się do nich Nadię, która jednak zatrzymała się gwałtownie i wolnym już krokiem zbliżyła się do Leny. Dopiero kiedy musnęła nosem jej dłoń, zauważyli że naznaczenia zniknęły. Eryk zasłonił twarz dłońmi i dopiero wtedy cała sytuacja zaczęła tak naprawdę do niego docierać – szok ustępował miejsca rzeczywistości.

- Eryk...

- Rafał daj mi spokój – zaprotestował słabo.

- Stary, patrz – Rafał uderzył go lekko w ramię, co skłoniło go do odsunięcia dłoni. Spojrzał na przyjaciela, jednak ten, razem z Klarą, całą uwagę skupioną mieli na Lenie, a dokładniej jej ręce.

Podążył za ich spojrzeniem. Na nadgarstku dziewczyny zaczęło pomału pojawiać się znamię, coraz ciemniejsze z każdą sekundą.

- Nadia, co się dzieje? – spytał, chociaż domyślał się odpowiedzi – Nadia? NADIA!

Zerwał się z miejsca i podbiegł do leżącej na ziemi niedźwiedzicy. Jej boki podnosiły się i opadały powoli, jakby z wysiłkiem a oczy wpatrzone w przestrzeń.

- Popatrz na jej oczy – powiedział Rafał, który podszedł do nich i także uklęknął przy Nadii.

I rzeczywiście, jej oczy były nienaturalnie zwężone a złoto w nich powoli bladło, ustępując miejsca ich naturalnemu kolorowi, brązowemu. W tym samym momencie usłyszeli za sobą głęboki, chrapliwy wdech, a zaraz potem kaszel. Spojrzeli po sobie zdumieni i odwrócili się.

***

Możecie mnie wypytywać, ale nie wiem. Nie mam pojęcia co się ze mną działo, nie pamiętam. Tylko dużo jasnego światła, a potem jego zniknięcie i przeraźliwe zimno. Otworzyłam powieki i zaczerpnęłam gwałtownie powietrza, przez co zadławiłam się nim i zaczęłam się krztusić. Usiadłam i podparłam się ręką – czułam się jakby ktoś wrzucił mi ogień do gardła. Podniosłam wzrok i poczułam uderzenie – runęłam z powrotem na trawę, przygnieciona Klarą, chwilę potem dołączyli się do niej moi przyjaciele.

- Wystrasz mnie tak jeszcze raz, a cię uduszę własnoręcznie – zaśmiał się Rafał. Odsunęli się trochę i pomogli mi usiąść, wtedy zobaczyłam leżącą bez ruchu Nadię.

- Nadia? Co się stało?

Zamiast odpowiedzi, moi przyjaciele pospuszczali tylko głowy. Wstałam chwiejnie i podeszłam do niej, jednak w miarę jak się zbliżałam, wiedziałam co się stało. Nie wyczuwałam żadnej energii, żadnego życia. Nadia była martwa.

- Co się stało? – powtórzyłam.

- Nie do końca wiemy – odpowiedział cicho Rafał – Ale myślimy że mogła oddać za ciebie życie.

- Przecież to niemożliwe – oczy wypełniły mi się łzami, jednak położyłam rękę na jej boku i skupiłam się na uzdrawianiu, co jednak już po paru sekundach okazało się niemożliwe. Nie było czego uzdrawiać, nie byłam w stanie wyczuć ani śladu życia. Było za późno - A Etiel? – rozejrzałam się, zauważając że on i wataha zniknęli.

- Wilki zabrały ze sobą Amadeusza... - Eryk urwał, jakby nie chciał powiedzieć więcej, ale nie musiał. Zrozumiałam, że więcej już go nie zobaczymy.

Przetarłam oczy, próbując wziąć się w garść i zaplanować kolejne ruchy.

- Musimy ją pochować – powiedziałam – I zająć się niedźwiadkami...

- Są już w stanie dać sobie radę. Lepiej martw się o ciebie. Na pewno nic ci nie jest? – Eryk wydawał się być naprawdę zmartwiony, i do cholery, miał rację. Przecież ja umarłam.

Podciągnęłam bluzkę i utkwiłam wzrok w bladej bliźnie niedaleko pępka. Wydawało się być okej, ale kto wie, czy nie będzie żadnych skutków ubocznych? Wtedy coś do mnie dotarło...

- Nie mogę tak wrócić do domu! – powiedziałam, wskazując na zakrwawioną bluzkę, na której po chwili zauważyłam także złote drobinki. Zmarszczyłam brwi, kiedy podobny kolor zauważyłam obok siebie.

Nadia zaczęła pokrywać się złotym pyłem. Odsunęłam się przestraszona, a Klara szarpnęła moje ramię i pokazała na lewo, gdzie między drzewami widać było nadchodzące niedźwiadki.

Widząc swoją matkę na ziemi, przyśpieszyły, ale kiedy tylko złoty pył pokrył całą niedźwiedzicę, po prostu rozpłynęła się w powietrzu – dokładnie w momencie, kiedy młode były już prawie obok. I dokładnie wtedy też, zaczęliśmy wszyscy je słyszeć.

~ Mama! Mama...

Spojrzeliśmy po sobie, a Klara podeszła do nich powoli i zawołała. Kiedy obróciły się w naszą stronę, zamarłam. Każde z nich miało jedno oko brązowe, drugie złote...

- To w ogóle możliwe? – wykrztusił Rafał.

- Ty tu jesteś ekspertem – prychnął Eryk, jednak był równie zszokowany.

Nie było łatwo ogarnąć nową sytuację. Dostałam koszulę Rafała, on za to miał wrócić do domu w samej bluzie – zawsze łatwiej wytłumaczyć męską koszulę niż krew i rozdarcie... Choć chciałam pomóc, szybko zostałam wysłana do domu – niedługo potem ogarnęło mnie zmęczenie, najpewniej spowodowane „zmartwychwstaniem".

Jedyne, co zastanawiało mnie w drodze do domu (odprowadzał mnie Eryk, który próbował skrócić ostatnie wydarzenia przez telefon dla Elle), to dziwne wrażenie że powinnam coś pamiętać, jakieś wspomnienie które jaśniało gdzieś na granicy świadomości.


THE END

Tajemnica LasuWhere stories live. Discover now