Rozdział 33

2.1K 271 17
                                    

Na życzenia świąteczne już za późno, ale...

SZALONEGO SYLWESTRA I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!!

Ja sylwestra przesiedzę w pracy... :(

No cóż, miłego czytania!

Kramarzówna


>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>


Po dwóch minutach marszu w stronę kręgielni, Klaudia wzdrygnęła się i zaczęła zarzekać się, że spadła na nią jakaś kropla. Wyciągnęłam ręce przed siebie, ale nie poczułam niczego. Ale kiedy po kolejnych paru minutach, lekkiej mżawce i "a nie mówiłam" lunęło chłodnym, rzęsistym deszczem, schowaliśmy się pod najbliższym przystankiem.

- Jak daleko zostało do kręgielni? - spytałam, przetrząsając ręką wilgotne włosy.

- Niecałe dziesięć minut drogi - odpowiedział Grzesiek - Mniej, jeśli się przebiegniemy.

- Ja nie dam rady biec w tych butach, od razu zaliczę glebę - Klaudia wskazała na swoje sandały.

- Czyli co robimy? Bo zapowiada się na całkiem niezłą burzę.

Chłopaki jak na rozkaz spojrzeli najpierw po sobie a zaraz potem na Klaudię, która z kolei wlepiała przestraszone oczy w zachmurzone niebo.

- Burza? - spytała cienkim głosem akurat w momencie, kiedy między chmurami błysnął piorun, a chwilę potem rozległ się potężny grzmot, jakby wyrwany prosto z gardła jakiegoś piekielnego monstrum. Słysząc to, dziewczyna podskoczyła. Dosłownie podskoczyła w miejscu.

- Czy ty się boisz burzy? - spytałam, choć odpowiedź była z lekka oczywista.

- Troszku - przyznała, siadając na przyczepionej do przystanku ławki i zaciskając mocno ręce na jej krawędzi - Najbardziej tych - wzdrygnęła się na kolejny, długi ryk - grzmotów.

Czyli wyjście spod schronienia bez niej odpada. Tak samo zostawienie jej tu samej. Znaczy przeczekamy burzę tutaj. Wyprostowałam rękę i łapałam spadające krople. Kątem oka widziałam, jak Grzesiek zakłada Klaudii duże słuchawki na uszy i podłącza je do telefonu. Dobry pomysł; niby taki oczywisty, a nie wpadłabym na to. Muzyka zagłuszy grzmoty. Eryk stanął obok mnie i popatrzył na deszcz rozbryzgujący się na asfalcie. Pewnie jeszcze ciepłym od słońca, pomyślałam.

- A ty się boisz burzy? - spytał, przyglądając sie mojej twarzy uważnie.

Uśmiechnęłam się i pokręciłam głową.

- Nie. Lubię deszcz - do pierwszej ręki dołączyłam drugą i złożyłam dłonie w miskę. Przez chwilę obserwowałam przelatującą mi przez palce wodę - A ty? - oddałam pytanie.

- Znaczy czy się boję burzy, czy lubię deszcz?

- A boisz? - prychnęłam.

- Nie - powiedział - Ale za deszczem też nie przepadam. Co ty niby w tym fajnego widzisz? - wzruszyłam ramionami, nie potrafiłam tego wyjaśnić.

Dopiero po jakichś dwudziestu minutach rozmowy zorientowaliśmy się, że możemy zadzwonić po rodziców. Po paru kolejnych, pod przystanek podjechał srebrny samochód mojej cioci, która zaraz po zatrzymaniu się machnęła na nas ponaglająco ręką. Z tylniego siedzenia machała do nas energicznie Ola. Szybko pożegnaliśmy się z Klaudią i Grześkiem, po których rodzice mieli przyjechać lada chwila i wślizgnęliśmy się do samochodu.

- Jak tam? - zagadnęła nas Ela, na co spiorunowaliśmy ją wzrokiem.

- Wyglądasz jak mokra kura - Ola powiedziała to z tak rozbrajającą szczerością, że nie mogłam się nie roześmiać.

- A Eryk jak świeżo wykluty sęp - dodała jej mama.

- Dzięki wielkie, proszę pani - powiedział, a ona spojrzała zdziwiona w przednie lusterko.

- Mówże mi na ty, a nie "proszę pani" - westchnęła - Chyba, że w szkole. Dyrektor może się czepiać - chłopak przytaknął, a ona przeniosła wzrok na drogę - Co dzisiaj robimy? - spytała mnie.

Wzruszyłam ramionami.

- Jak przestanie padać, to chciałabym się przejść. Póki jest ciepło.

- Nie rozumiem co ty takiego widzisz w tym lesie - westchnęła - Ale no dobra. A wieczorem oglądamy film.

- Jaki?

- Zobaczysz - powiedziała z lekkim uśmiechem - A ty? - zerknęła na odbicie Eryka w lusterku, ale zaraz potem przeniosła wzrok przed siebie, próbując nie wypaść ze śliskiej drogi.

- Co ja? - odwróciłam się, żeby lepiej widzieć tylne siedzenie. Chłopak patrzył zdezorientowany to na mnie, to na Elę. Nie słuchał naszej rozmowy, zamiast tego gadał z Olą.

- Jakie masz plany na dzisiaj?

- Eeeem... Pewnie pójdę się przejść czy coś.

- Was to chyba sklonowali - ciocia parsknęła śmiechem i zatrzymała auto - No, wysiadka - powiedziała, a ja posłusznie otworzyłam drzwi, co spowodowało kolejny atak wesołości - Nie ty! Tylko Eryk.

- Dziękuję - powiedział i zamknąwszy drzwi, pobiegł do domu.

- Jeszcze trochę, a zacznę podejrzewać, że to razem się po tym lesie włóczycie... - mruknęła z uśmiechem i błyskiem w oku, którego nie widziałam już od dawna.

Tajemnica LasuOnde histórias criam vida. Descubra agora