Rozdział IV

14.9K 981 766
                                    


„Podejrzewamy, że pan Malfoy jest śmierciożercą. Postaraj się wydobyć z niego jakieś informacje." – słowa dyrektora wciąż huczały w jego głowie, gdy spacerował wokół swojego nowego pokoju. Nawet nie zauważył, że jego kroki stają się coraz bardziej energiczne i pełne furii, ręce zaciskają się w pięści, a z gardła wydobywają się niekontrolowane warknięcia.

- Tobie kompletnie odjebało, czy co?! Ja też jestem wściekły, że muszę z tobą mieszkać, ale nie demoluję od razu pokoju!

Harry omiótł wzrokiem pomieszczenie. Faktycznie, wszędzie walały się książki i ubrania, które bezwiednie zrzucił na podłogę. Draco ze znużeniem wypowiedział zaklęcie, które poskładało sypialnię Gryfona z powrotem do kupy.

- Widzisz? Magia, Potter, magia.

O co mu chodzi? – zastanawiał się Wybraniec, gdy Malfoy wrócił do siebie, zostawiając go zszokowanego na środku pokoju. – Prawie go zabiłem, a on... pomaga mi? Może się boi?

Draco wiedział, że musi przetrwać jakoś najbliższe miesiące. Jeśli Harry jest Księciem Półkrwi, może ma w zanadrzu więcej zaklęć takich jak ta cała Sectumsempra... 

  Pogrążony w wspomnieniach ostatnich dni, szybko zasnął.

***

  Obudził go strumień zimnej wody lądujący na jego idealnej twarzy i jasnej pościeli. Kierowany odruchem, chwycił za różdżkę. Gdy tylko ujrzał znajome, zielone oczy ukryte za szkłem okularów, wrzasnął:

- Popierdoliło cię? Przez ciebie mogę dostać za...

- Nic innego nie działało, musiałem. Wstawaj, za pół godziny śniadanie.

Spakowali książki i, oczywiście osobno, poszli do Wielkiej Sali. Przy stole Gryfonów czekali już na Harry'ego Ron i Hermiona.

- Harry, co się stało? Nie wróciłeś na noc do dormitorium, martwiliśmy się.

- Kara od dyrektora, za ten pojedynek w łazience. Do końca roku szkolnego mam mieszkać z Malfoy'em.

Ron zakrztusił się owsianką.

- Dumbledore ci to zrobił?!

Harry pokiwał głową.

- O, stary...

Po skończonym posiłku poszli na pierwszą lekcję: eliksiry, jak można się spodziewać, ze Ślizgonami. Harry bez swojego podręcznika nie błyszczał już tak jasno w oczach Slughorna, jak dawniej. Bohaterem dzisiejszej lekcji bezapelacyjnie stał się Draco.

- Bardzo dobrze, panie... Magnus, prawda? Bardzo dobrze. A jak radzi sobie nasz Złoty Chłopiec?

Akurat w momencie, gdy podszedł nauczyciel, z kociołka Harry'ego buchnęła niebieska para.

- Pan Potter ma dzisiaj, widzę, zły dzień. Doskonale, panno Granger!

- On musi ją mieć! Zarąbał mi książkę Księ...

- Nasz Złoty Chłopiec chyba zardzewiał. Jak mi przykro. Jeśli będziesz potrzebował korepetycji, mogę wpaść, ostatecznie mam niedaleko.

- Zamknij się, Malfoy.

Dwie następne lekcje z Krukonami minęły w miarę szybko. Gdy po skończeniu zajęć wrócił do pokoju i ze zmęczeniem opadł na łóżko, z drugiej sypialni usłyszał pełen bólu płacz. Przeszedł przez salon widząc, że Draco wrócił już do siebie. Chłopak siedział skulony pod ścianą w pokoju o barwach Slytherinu.

- Nie zrobię tego... Nie dam rady... - szeptał, zalewając się łzami. Był pewien, że w sypialni nie ma nikogo poza nim.

- Ma... Draco, co się stało?

Ślizgon spojrzał na Harry'ego zaczerwienionymi od łez oczami.

- Nie twój zasrany interes. Spieprzaj!

- Hej, pomogę ci. Musisz mi tylko po...

- Nie! Powiedziałem, wyjdź stąd! Nie masz swojego pokoju?

Kolejne dni upłynęły Harry'emu na nauce i rozmowach z Ronem i Hermioną. Chłopak nie wspominał przyjaciołom o tym, co zaszło w sypialni Draco. Uznał, że będzie lepiej, jeśli zachowa to dla siebie. Malfoy każdy dzień spędzał w swoim pokoju. Czasami, późnym wieczorem wymykał się do Pokoju Życzeń, jak twierdziła Mapa Huncwotów. Tylko on wiedział, co tak go niszczyło. Nie chciał tego. Za nic nie chciał dołączyć do Czarnego Pana. Ale wiedział, jakie konsekwencje miałby jakikolwiek sprzeciw. Najgorsza ze wszystkiego była świadomość, że jest ze wszystkim całkiem sam.

Harry się zmienił – pomyślał którejś nocy, za wszelką cenę próbując odciągnąć myśli od spraw śmierciożerców, poraz kolejny łapiąc się na analizowaniu zachowań Pottera – Zachowuje się, jakby próbował mi pomóc. Ale przecież jest moim wrogiem... 

                                                                                  ***


 Atenszyn plis! Jestem mega szczęśliwa, że po trzech rozdziałach I'm not your enemy osiągnęło już 250 odsłon! W życiu nie spodziewałam się takich wyników i bardzo Wam za to dziękuję. Ale teraz taka importniejsza sprawa: jeśli macie jakieś Drarry, czy też inny fanfik (najlepiej związany z książkami: HP, DA, IŚ, te sprawy), zainteresował was, ale jest napisany po angielsku, mogłabym (nie wiem, czy to legalne, ale się dowiem) go przetłumaczyć. Odrobinę bardzo uwielbiam języki obce, z angielskiego jestem, cóż, niezła, więc jeśli coś, piszcie w wiadomości prywatnej. I to chyba tyle jeśli chodzi o ogłoszenia parafialne. Jak widzicie, wydłużam trochę rozdziały. Ten ma chyba 615 słów, będę starała się pisać jeszcze dłuższe. Mam nadzieję, że wam się podoba. Pozwoliłam sobie na kilka wulgaryzmów. Jeśli macie z tym problem, a wiem, że są takie osoby, dajcie znać. Według mnie dodają trochę autentyczności dialogom, bo co to za nastolatek, który nie przeklina... A właśnie! Kto wyłapał z tekstu Dary Anioła?  #MagnusBaneBogiemPizzy. To tyle, zamykam się na jakieś dwa dni. Nox!



I'm not your enemy -DrarryOnde as histórias ganham vida. Descobre agora