Drogę do zamku pokonywali w milczeniu, niezdolni wykrztusić ani słowa- za bardzo przytłoczyły ich wiadomości dzisiejszego dnia. To miały być ich święta. Mieli po śniadaniu wrócić do sypialni i zapomnieć o obowiązkach i problemach. Nie wyszło. Draco ściskał rękę Harry'ego, ignorując krew spływającą mu po bladej twarzy. Gryfon oddawał jego uścisk z całą mocą, wiedząc, że nie wiele czasu zostało im na jakiekolwiek wspólne chwile. Zaraz po przerwie świątecznej śmierciożercy przekroczą próg Hogwartu, a ich liczebność i możliwości nie dadzą uczniom większych szans. Nie, jeśli Voldemorta można unicestwić tylko przez zniszczenie ostatniego horkruksa, którym był właśnie Harry.
Żaden nie może żyć, jeśli drugi przeżyje – głosiła przepowiednia. A raczej: żaden nie może żyć, jeśli drugi odejdzie. Los Voldemorta, niezależnie od jego woli, spoczywał właśnie w rękach Harry'ego.
- Ty nie umrzesz, słyszysz? Nie pozwolę ci! – krzyknął nagle Draco. Złapał Pottera za podbródek i przyciągnął do siebie. Oparł czoło o czoło Gryfona i pozwolił zbyt długo tłumionym łzom spływać swobodnie po policzkach.
- Wiesz, że muszę, Draco. Tylko tak możemy go zniszczyć.
- Nie! Coś wymyślimy. Przecież nie musimy go zabijać: wystarczy go jakoś osłabić, uwięzić, czy coś...
Harry uniósł podbródek Ślizgona.
- Sam w to nie wierzysz. On każdego dnia coraz bardziej rośnie w siłę. Jeśli nie umrze teraz, kto wie co będzie dalej.
- Chodźmy do Dumbledore'a – zaproponował Malfoy nieoczekiwanie. Gryfon spojrzał na niego ze zdziwieniem, ale po chwili pokiwał głową i wziął blondyna za rękę.
Zatrzymali się pod chimerą.
- Jeszcze raz: przed chwilą wróciłeś roztrzęsiony ze spotkania śmierciożerców. Tam dowiedziałeś się tego wszystkiego i postanowiłeś ten jeden, jedyny raz poprosić mnie o pomoc. Tak?
Draco kiwnął głową. Potter westchnął cicho i wypowiedział hasło.
- No to chodźmy.
***
Dyrektor wysłuchał chłopców, starając się, by jego ukryte za okularami-połówkami oczy nie zdradzały lęku, jaki odczuwał.
- Dziękuję, to bardzo ważna informacja, panie Malfoy. Harry, czy mogę poprosić, żebyś został jeszcze na chwilę?
Gdy brunet skinął głową, Draco wymamrotał szybkie „do widzenia" i opuścił gabinet.
- Zawiadomię oczywiście cały Zakon i odeślę młodsze roczniki do domu, ale mam wątpliwości, czy to, co powiedział pan Malfoy jest prawdą. Może to tylko zmyłka.
- Ja... ja mu wierzę, profesorze. Był naprawdę przerażony, kiedy mi o tym mówił. Wystarczająco, żeby zwrócić się z tym do mnie, a to naprawdę wiele znaczy. Po wszystkim czeka go proces przed Winezgamotem, prawda? Jestem prawie pewny, że to nie on odpowiada za swoją obecność w kręgu Voldemorta, profesorze.
- Tego jeszcze nie wiem. Muszę skupić się na sprawach bieżących. Obawiam się, że zbliża się wojna. Mam do ciebie jeszcze jedno pytanie: czy masz już pomysł, kto może to zrobić, Harry?
Dyrektor nie musiał nic tłumaczyć – Potter doskonale wiedział, co ma na myśli.
- Tak sądzę, panie profesorze.
- Przemyślałeś wszystkie ewentualności? Co, jeśli się nie zgodzi? Masz pewność, że to właściwa osoba?
- Tak, tego mogę być pewien. I myślę, że się zgodzi. Musi się zgodzić.
***- Możesz pójść siedzieć, wiesz o tym? – spytał, gdy tylko przekroczył próg sypialni. Malfoy nie odpowiedział. Nie miał ochoty się kłócić. Nie pójdę – pomyślał – Jeśli Harry umrze, to ja też. Trupa nie wsadzą do Azkabanu. Zresztą, skoro ojciec niedawno uciekł, też bym pewnie umiał.
- Póki co aurorzy mają chyba ciekawsze rzeczy do roboty, niż wsadzanie nastoletnich śmierciożerców do Azkabanu – prychnął – Co ci powiedział Dumbledore? Założę się, że on też chce utrzymać swojego Złotego Chłopca przy życiu.
- Myślę, że on już zaakceptował, że muszę umrzeć – stwierdził– I ty też musisz.
Zwłaszcza zważywszy na to, co musisz zrobić – pomyślał wtulony w blondyna – Jak ja ci to powiem?
Chłopak spojrzał na niego ze smutkiem, ale i determinacją w szarych oczach.
- Nigdy – powiedział trzęsącym się głosem – Cały sens mojego życia opierał się na gnębieniu i poniżaniu cię, a ty chcesz mi to teraz odebrać? Harry, ja... ja nie wytrzymam bez ciebie. Kocham cię przecież.
Gryfon wziął go na ręce.
- Ja też cię kocham. Mamy tydzień – wyszeptał – Spędźmy go razem. Wykorzystajmy te ostatnie dni.
***
Pozdrawiam Agatkę po raz enty za pomysł na fabułę, bez którego nie byłoby tych jakże drrramatycznych wstawek. Dzisiaj krótko, bo muszę zakuwać i myśleć nad kolejnymi prackami ( Tak, planuję jakieś nowe fanfikszyny: obserwujcie, żeby być na bieżąco). Wszystkim łosiom, które jeszcze nie przeczytały moich ślicznych A/N przypominam o fikach do tłumaczenia i moim nowym opku, którego nazwę przytoczę dla pewności po raz pewnie już setny -> May she rest insane. Wbijajcie tam, dobrzy ludzie i piszcie, co myślicie. Szampańskiego i Drarrowego Sylewstra!
YOU ARE READING
I'm not your enemy -Drarry
FanfictionHarry Potter i Draco Malfoy od sześciu lat są śmiertelnymi wrogami. Jednak czy właśnie tak musi być zawsze? Może nienawiść, która ich łączą jest tylko zasłoną dla głęboko skrywanych uczuć. UWAGA! Może zawierać sceny przemocy oraz relacji boyxboy (r...