Rozdział XXII

7.4K 514 314
                                    


- Mamo! – głos Dracona przerwał ciszę, jaka zapadła, gdy ciało Voldemorta osunęło się na posadzkę. Ślizgon pobiegł w stronę kobiety, przepychając się przed rodziną Weasley'ów, która otoczyła ciało Ginny. Harry nie zastanawiając się, ruszył za chłopakiem. Malfoy drżącą dłonią opuścił powieki zmarłej matki, wtulił się w tors Gryfona i wybuchnął płaczem. Tego dnia wydarzyło się już za dużo. Za dużo dla zaledwie szesnastoletniego czarodzieja, który w swym życiu jeszcze nie raz odkryje, jak zły potrafi być świat.

Pojedyncze osoby wznosiły okrzyki radości, nie spotkali się jednak z odwzajemnionym entuzjazmem. Zbyt wielu straciło dziś rodziny i przyjaciół.

Draco na chwilę wyswobodził się z objęć Harry'ego i spojrzał ponad ciałem matki. Znajoma postać zbliżała się do chłopców, jasne włosy, brudne i poplątane powiewały lekko za mężczyzną.

- Ojcze – wykrztusił. Malfoy bez słowa spojrzał na żonę. Drżącą ręką otarł samotną łzę, spływającą mu po policzku.

- Severusie – wyszeptał, nie zwracając uwagi na chłopców, którzy odwrócili się teraz i spojrzeli na nauczyciela stojącego tuż za nimi. Minął ich i ruszył w kierunku Lucjusza. Złapał jasnowłosego czarodzieja za rękaw szaty i pociągnął w stronę schodów.

- Powinniśmy iść za nimi? – spytał Harry, a gdy jedyną odpowiedzią, jaką uzyskał było kręcenie głową, objął Draco mocniej.

- Kocham cię – wyszeptał. Ślizgon uniósł głowę i spojrzał na Pottera zaczerwionymi, przepełnionymi smutkiem oczami.

- Ja ciebie też.
***

- Przykro mi z powodu Narcyzy. Jeśli mogę ci jakoś pomóc...

- Kim ona była? – spytał stary Malfoy. Snape uniósł brwi.

- Nie powiesz mi, że rozpaczasz tak po tej nauczycielce zielarstwa. Znam cię, Severusie.

Aż za dobrze – pomyślał Mistrz Eliksirów.

- Młoda Weasley – rzucił tylko, a Lucjusz pokręcił głową z rozbawieniem.

- Co cię tak bawi?

- Twoja rozrzutność. A raczej jej zupełny brak – odparł Malfoy – Ta... Evans też taka była. Gryfonka, rudzielec, szlama...

- Przecież Weasley'e...

- To zdrajcy krwi – uciął starszy czarodziej – A to niemal to samo.

- A więc tylko ty wyłamywałeś się ze schematu – mruknął Snape, patrząc na byłego kochanka spode łba.

- Pytałeś, jak możesz mi pomóc. Przyda się twoje wsparcie podczas procesu, który niewątpliwie mnie czeka. Ale poza tym, potrzebuję odwrócenia uwagi od śmierci Narcyzy. Sądzę, że ty też. Było nam dobrze, Severusie – ciągnął widząc, że niedługo czarnowłosy czarodziej ulegnie jego namowom – Wróćmy do tego. Nie chcę kogoś, kto zastąpi mi żonę. Chcę kogoś, kto wypełni mi pustkę, jaką będę odczuwał. Nie mów, że nie do tego służyła ci ta Weasley. Dopóki nie zdałeś sobie sprawy, że czułeś do niej więcej niż potrzebę... ulżenia sobie w żałobie.

Severus wzdrygnął się lekko słysząc, jak przejrzał go Malfoy. Pochylił się w jego stronę i złożył na znajomych ustach pocałunek.

***

Aurorzy zajmowali się wyprowadzaniem Śmierciożerców z Hogwartu. Ciała poległych ułożono w Wielkiej Sali, przy zmarłych gromadzili się bliscy. Narcyzę Malfoy i Ginny Weasley, zgodnie z życzeniem Harry'ego ułożono obok siebie, więc o jedno ramię Pottera opierał się Draco, klęcząc przy ciele matki, na drugim szlochała Hermiona, ściskając zrozpaczonego Rona za rękę.

- Więc... ty i Malfoy – zaczęła Gryfonka, chcąc zająć swoje myśli czymś innym niż śmierć koleżanki – Jak długo to trwa?

Harry objął Draco, a ten przytulił go mocno.

- Praktycznie odkąd zamieszkaliśmy razem – odpowiedział, ocierając łzę z policzka ukochanego. Ten kiwnął głową.

- Zazdrosna, Granger? – starał się przybrać swój dawny ton, ale odpuścił, sam zaskoczony jak słaby był jego głos.

- Draco... współczuję ci straty, wiem, że pewnie będzie ci ciężko, ale postaram się zaakceptować to, że... no, was. I, w miarę możliwości pomóc ci. Dla Harry'ego.

- Dziękuję, Gr... Hermiono. Doceniam to.

***

Pośrodku Wielkiej Sali leżało ciało, przy którym zebrała się większość grona pedagogicznego. Oczy dyrektora były przymknięte, haczykowaty nos całkiem blady i sztywny, a u stóp swojego pana łkał Fawkes.

Profesor Slughorn postanowił wykorzystać okazję i, mimo dezaprobaty reszty nauczycieli, podszedł do ptaka z fiolką, którą zawsze nosił przy sobie i zebrał tyle płynu, ile się udało.

- Łzy Feniksa uzdrawiają – tłumaczył się, widząc, jak Minerwa McGonnagal łypie na niego spode łba. Harry dopiero wtedy zauważył ciało dyrektora.

- Wiedzieliście? – spytał. Hermiona pokręciła głową.

- Tak – odparł Draco. Potter spojrzał na niego zdziwiony – Zaraz po... no wiesz, poszedłem do jego gabinetu i tam go znalazłem. Był martwy. A ten ptak się wydzierał.


  Hermiona ewidentnie miała jeszcze pytania do Ślizgona, jednak wciągnęła głęboko powietrze i skupiła swoją uwagę na Ronie. Draco puścił rękę matki i spojrzał na Harry'ego.

- Chcesz stąd na chwilę wyjść? – spytał Gryfon, a gdy jego ukochany pokiwał głową, pocałował go w czoło i wyprowadził z Wielkiej Sali.

Kierując się na błonie, Malfoy zauważył jeszcze swojego ojca opuszczającego Hogwart, trzymając za rękę Severusa Snape'a.


***

Wybaczycie to uśmiercenie Cyzi, prawda? Nie mam specjalnej weny na to kazanie, tak więc lecę uczyć się hiszpańskiego i myśleć nad nowym fikiem do Yuri!!! on ice. Kiedy pojawi się rozdział, tego nie wiem, pewnie niedługo. Poza tym, (to będzie porażka, ale trudno), od kilku dni prześladuje mnie myśl, by napisać takiego fika-nie-fika, o tym więcej kiedy indziej, bo długo by opowiadać. Dziękuję za ponad 1500 gwiazdek i pełno odsłon!

Mogę przytulić komentarze <3

I'm not your enemy -DrarryWhere stories live. Discover now