Rozdział VII

12.7K 917 371
                                    


  Ginny odpuściła. Po kilku dniach bezskutecznych prób rozmowy z Harry'm, zrezygnowała i robiła, co mogła, by odwrócić uwagę od nieudanego pocałunku. Przyjaciele zaczynali martwić się o siostrę Rona: spędzała z nimi coraz mniej czasu, non stop wychodziła do biblioteki, coraz rzadziej spotykała się z koleżankami z roku, polubiła chyba samotność. Albo zaczęła się z kimś potajemnie spotykać...


Tydzień. Tyle czasu od pamiętnej nocy potrzebował Draco, aby w pełni zdać sobie sprawę, że jest zakochany w Harry'm Potterze, kiedyś swoim największym wrogu. Harry z uczuciami oswoił się już wcześniej, a w Ślizgonie zaczynał dostrzegać dobrego przyjaciela.

Jakby to było, gdybym wtedy nie odtrącił jego ręki? Spędziłem sześć lat użerając się z nim, co tak naprawdę tylko pogłębiało moje uczucia.

Noce spędzali w jednym łóżku, u Malfoy'a. Ślizgon twierdził, że drażni go ilość czerwonego koloru w sypialni Harry'ego, a ten nie zamierzał protestować, przynajmniej dopóki ogromny materac Draco był miększy, a poduszki chłodniejsze od jego własnych.

 Wieczorami, przed zaśnięciem, stale poruszali jedną kwestię. Kwestię Księcia Półkrwi. Po zajęciach szukali informacji w bibliotece i wśród kolegów. Harry nalegał, by o twórcę Sectumsempry zapytać rodziców Malfoy'a, ten jednak konsekwentnie zmieniał temat, albo powtarzał znane Złotemu Chłopcu od dawna wymówki.

To nie był najlepszy temat do rozmów, nawet z Harry'm. Draco nie lubił opowiadać o swojej rodzinie. To oni popchnęli go w szpony Voldemorta, nigdy nie pozwalali na wtrącenie własnego zdania, zaplanowali każdy dzień jego życia. Ślizgon unikał z nimi kontaktu. Na listy odpowiadał zdawkowo, starał się nie opuszczać Hogwartu. Gdy po raz kolejny Harry obserwował, jak Malfoy próbuje odwrócić jego uwagę od tego tematu, odpuścił. Wiedział, że musi zdobyć więcej zaufania ze strony chłopaka. Postaraj się wydobyć z niego jakieś informacje – w głowie wybrzmiewały mu słowa Dumbledore'a. Ale nawet jeśli się czegoś dowie, nie miał zamiaru o tym mówić. Ani dyrektorowi, ani nikomu innemu.

- Harry?

- Mhm?

- Może tym razem ty opowiesz mi coś o sobie. Jak spędzasz wakacje, jacy są ci mugole, z którymi mieszkasz, gdzie chodziłeś do szkoły? – widząc niepokój na twarzy Gryfona, Draco splótł ich palce. Przez głowę Wybrańca przeleciały wszystkie przykre chwile ostatnich lat. Obelgi pod swoich adresem, płynące z ust Dursley'ów...

- Wiesz Draco, tobie wydaje się pewnie, że jako wielki Chłopiec-Który-Przeżył żyłem jak książę i wszyscy robili to, na co miałem ochotę. A było zupełnie odwrotnie. Traktowali mnie... jak skrzata domowego. Byłem zbędnym dzieckiem siostry-wariatki, które ktoś lata temu podrzucił pod ich drzwi. Mieszkałem w komórce pod schodami, dzień w dzień musiałem użerać się z przerośniętym kuzynem i bandą jego wyznawców. Kłóciliśmy się bardziej niż my kiedyś... Ciotka miała na mnie zupełnie wywalone. Ale i tak najgorszy był wujek. W najlepszym wypadku traktował mnie jak powietrze, ale uwierz, nie chciałbyś mieć z nim doczynienia, kiedy się wścieka. 

Blondynem zupełnie wstrząsnęło. Przytknął usta do czoła Harry'ego, w miejsce blizny i złożył tam delikatny pocałunek.

- Boli?

Gryfon pokręcił głową. Nie wiedział, jak ma zinterpretować pytanie chłopaka - kontakt z blizną nie był czymś nowym, a wspomnienia domu na Private Drive dzisiaj wydawały się tylko odległym złym snem. 

- Nie, Draco. Nie boli. 

***

Kiedy nie wiesz, co napisać, napisz fluffa: #MondrościŻycioweEwissi. Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału, ale byłam na wycieczce, wróciłam godzinę temu i dosłownie padam na pysk, także dzisiaj nie będę zanudzać. Mam nadzieję, że się podoba, starałam się, by był trochę dłuższy, ale cuś kiepsko mi to wyszło. Następny rozdział w przyszłym tygodniu. Trzymajcie się, nox! *pragnę komentarzy!*


I'm not your enemy -DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz