Never again #1

410 52 11
                                    

Tak jak podejrzewałem, zajęło mi to więcej czasu, niż myślałem. Pożegnałem się z resztą pracowników, którzy biedni zostawali na nocnej zmianie i wyszedłem na zewnątrz. Było dość mroźno, a nieustępliwy wiatr drażnił w nos. Spojrzałem na zegarek, była już godzina dwudziesta pierwsza czterdzieści cztery. Westchnąłem przeciągle, drapiąc się nerwowo po karku. Wyciągnąłem z kieszeni mojego granatowego munduru klucze od samochodu, by go otworzyć. Suzuki, prędko dało o sobie znać, dlatego mogłem spokojnie otworzyć drzwi.

Schyliłem się ostrożnie by przypadkiem nie uderzyć się w głowę, co zdarzało mi się dość często. Moja ulubienica odpaliła, więc od razu mogłem ruszyć w stronę utęsknionego mieszkania. Było dość ciemno, a widoczność kiepska przez panującą dziwną mgłę, dlatego nie zapomniałem o włączeniu świateł.

To przecież podstawa do bezpiecznego dotarcia na zamierzone miejsce.

Spokojnie przemierzałem o dziwo puste ulice. Dość rzadko zdarza się to w Seulu, bo jest to jednak duże miasto liczące wielu mieszkańców. Nawet nie zauważyłem kiedy dotarłem na miejsce. Pierwsze co dostrzegłem wysiadając to światło, które świeciło się w oknie od strony drogi. Sama myśl o ukochanej, rzucającej się na moją szyję, po przekroczeniu progu, wprawiała mnie w lepszy nastrój.

Z wielkim uśmiechem wchodziłem po schodach, delikatnie się przy tym męcząc, aż w końcu dostałem się na trzecie piętro. Otworzyłem drzwi.

-Już jestem!

Oznajmiłem ściągając powoli buty jak i kurtkę przeciwdeszczową. Przeczesałem jeszcze włosy długimi, smukłymi palcami, by wyglądać jak człowiek. Gdy tylko odwróciłem wzrok od lustra, pierwsze co zdołałem ujrzeć, to porozrzucane ubrania po całym holu. Zaintrygowany szedłem więc tym tropem. Było to dość dziwne zważywszy na to, iż w naszym mieszkaniu zawsze pilnowaliśmy porządku. Owe ubrania doprowadziły mnie, aż do drzwi sypialni. Otworzyłem je bez wahania, z myślą, że ukochana coś dla mnie przygotowała, jednak pożałowałem tego posunięcia momentalnie. Moim oczom ukazał się obraz, którego nigdy nie spodziewałem się zastać, jak i nie chciałem widzieć. Moja HiSoo, naga z obcym mężczyzną i to w moim łóżku. Przez chwilę nie ruszałem się z miejsca całkowicie oszołomiony i nie rozumiejący co się w ogóle wydarzyło. Jednak dopiero po chwili w końcu zaczęło do mnie docierać co tu właściwie się dzieje.

-Co to ma być?!

Dziewczyna zaskoczona, aż podskoczyła na miękkim materacu. Nie zauważyła nawet że wszedłem, bo była zajęta obściskiwaniem się z tym obcym mi mężczyzną. Przykryła się szybko kołdrą zapewne by zakryć swoją nagość.

-Misiu, t-to nie tak jak myślisz.

Podniosła się zarzucając na siebie za dużą na nią koszulkę. I to moją. Jeszcze miała czelność zabierać moje rzeczy.

Podeszła bliżej i chciała objąć, jednak skarciłem ją tylko wzrokiem pełnym niedowierzania i odrazy. Kiedy na siłę się zbliżała, mocno ją odepchnąłem.

-Ale kochanie. Nie bądź taki.

Kątem oka zauważyłem, że mężczyzna uciekł z pokoju, by uniknąć konsekwecji, które na pewno by zaszły. Nie dziwiłem się mu wcale. W tym momencie rozszarpał bym go na kawałki i rzucił psom na pożarcie.

-Zostaw mnie!

-Ale...

-Zostaw mnie, nie rozumiesz co się do ciebie mówi?!

Podniosłem wściekły rękę nabuziwany negatywnymi emocjami, ale na szczęście w porę się pohamowałem. Nie mogłem tego zrobić. Nie osobie którą kochałem.

The culprit is only one! «~YOONSEOK~»Where stories live. Discover now