#4

322 42 5
                                    

~Hoseok~

Stanąłem przy drzwiach mieszkania i pogładziłem delikatnie miejsce bólu. Ktoś rzucił we mnie kamieniem trafiając prosto w czoło nad prawą brwią. Kiedy zsunąłem rękę i spojrzałem na nią ukazał mi się nikły ślad krwi.

-Serio? Kolejny chuligan, którym powinienem był się zająć. No, ale miałem na to zbyt dobry humor. Miał szczęście...

Włożyłem klucz do zamka zniecierpliwiony i przekręciłem. Wchodząc rzuciłem nimi na stolik od niechcenia przy szafie, a marynarkę powiesiłem na specjalnym wieszaku. Podszedłem do lustra rozwiązując przy tym krawat. Skrzywiłem się samowolnie, gdyż rana rzucała się w oczy dość mocno. Tylko westchnąłem ciężko, co oznaczało, że będę zmuszony do zdezynfekowania i przyklejenia plastra, których nie lubiłem. Uważałem, że będę wyglądać jak ostatnia fajtłapa.

Ale trzeba widzieć też dobre aspekty takie jak... dobra tym razem ich nie ma.

Starałem zawsze widzieć, w każdej sytuacji jakieś dobre strony, co zawsze pomaga mi zapomnieć o niektórych przykrych zdarzeniach. Nawet w rozstaniu widziałem plus, ale nie w tej ranie. Skierowałem się do apteczki wyciągając z niej wodę utlenioną i parę plastrów. 

-No bez jaj... Same w jednorożce?

Te plastry należały niegdyś do HiSoo. Bardzo lubiła kolorowe rzeczy, co nie wyręczało też zwykłych plastrów. Uważała, że są urocze. Ja miałem trochę inne zdanie na ten temat. Zawsze mógłbym pójść do apteki, albo najzwyklejszego sklepu, ale byłem na to zbyt leniwy. 

-No dobra. To do dzieła.

Odkręciłem nakrętkę i ścisnąłem buteleczkę, aby kropelki wody spłynęły na miejsce bólu. Wciągnąłem powietrze przez zęby, bo od razu po zetknięciu się płynu z moją raną poczułem mocne pieczenie. Odruchowo zmrużyłem oczy, jakby miało to zmniejszyć uczucie dyskomfortu jaki właśnie odczuwałem. Po dwóch minutach wszystko ustało. Odkleiłem papierki z plastra i gotowego do użytku przyłożyłem do czoła. 

Jak ja teraz wyglądam...

Prychnąłem na swój widok. Byłem już naprawdę głodny. W pracy praktycznie nic nie zdążyłem zjeść, więc chwyciłem po telefon by zamówić jakieś jedzenie. Lodówka wręcz świeciła pustkami. Nie miałem już kompletnie siły na nocne przechadzki do spożywczego, więc najzwyczajniej w świecie zamówiłem jedzenie do domu. Wybór był prosty. Zadzwoniłem do mojej ulubionej knajpy z chińskim jedzeniem. Wybrałem sushi i chiński smażony ryż z krewetkami.

Czekając, aż przyjdzie pożywienie, ktoś zapukał do drzwi. Nie spodziewałem się tu nikogo o tak późnej porze, co trochę mnie zaniepokoiło. Wyciągnąłem spod kanapy broń, tak na wszelki wypadek. Zawsze ją tam trzymałem.

Przezorny zawsze ubezpieczony.

Powoli podszedłem do drewnianych drzwi. Otworzyłem je szybkim ruchem, a moim oczom ukazał się nikt inny jak sam Taehyung. Przerażony podniósł ręce do góry i otworzył szeroko oczy.

-Ahh... to ty.

-Też miło cię widzieć.

Na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech, jednak widziałem w nim przebłysk urazy.

-Wejdź proszę.

Wskazałem ręką na kanapę, na której od razu spoczął. Rozglądnął się po pomieszczeniu po chwili pytając.

-Gdzie HiSoo?

Nie wiedział jeszcze o tym, że już nie jesteśmy razem. Przez to wszystko nawet nie zdążyłem się z nim tym podzielić. Westchnąłem ciężko po czym usiadłem koło niego.

The culprit is only one! «~YOONSEOK~»Where stories live. Discover now