#29

131 24 3
                                    

~Yoongi~

Przekręciłem klucz mieszkania. Łzy ciurkiem wypływały na nadal czerwone od zimna policzki. Tak naprawdę bałem się w jakim stanie zobaczę mieszkanie. Trochę mnie tu nie było, a gang okupował je pod moją nieobecność.

Otworzyłem gwałtownie drzwi. Jak mogłem się domyśleć wszędzie butelki po alkoholu i wypalone szlugi porzucone w kąt. Nadal unosiła się mocna woń papierosów i trawki. Pierwsze co zrobiłem, to uchyliłem okna, by choć trochę wywietrzyć i pozbyć się zapachu, który kiedyś tak kochałem. Ogarnąłem trochę dookoła, po czym rzuciłem się na kanapę.

-I co? Tak narobiłeś, że znów nikogo nie obchodzisz.

Powiedziałem sam do siebie i przymknąłem oczy. Musiałem przyjąć do świadomości, że już nie mam na co liczyć. To był koniec. Brutalny koniec, który rozbijał kolejno moje serce na małe kawałeczki. Po wyjściu ze szpitala Hoseok dał mi telefon, gdyż tamten zbił LuHan. Odblokowałem go i przez chwilę wpatrywałem się w ekran. Znów się rozkleiłem, a mój żołądek zaplątał się w supeł.

-Tak bardzo tęsknię...

Przejechałem palcem po naszym wspólnym zdjęciu, które widniało na tapecie. Byłem na nim ja, całujący jak zawsze roześmianego chłopaka. Już nie był taki jak kiedyś. Zmieniłem go... na gorsze.

-Jestem skończonym idiotą!

Byłem tylko i wyłącznie zły na siebie. W żadnym wypadku nie miałem żalu do Hoseoka. Zacząłem rozumieć i powoli godzić się z jego decyzją.

Szkoda, że nie widzisz tego jak bardzo mi na tobie zależy.

Podniosłem się i chwyciłem za paczkę wciśniętych między oparcie papierosów. Wyciągnąłem jednego i zapalniczką, podpaliłem mój jedyny ratunek w tej sytuacji.

Włożyłem go do ust i mocno się zaciągnąłem. Chmura dymu opuściła moje usta, a serce uspokoiło bicie. Poczułem chwilową ulgę. Tęskniłem za zatracaniem się poprzez metaliczny posmak dymu. Gdy wypaliłem już jednego, od razu chwyciłem za następny i następny i następny.

-Cholera skończyły się.

Podniosłem się ciężko i rzuciłem się na poszukiwania kolejnych.

-Przecież muszą być gdzieś jeszcze.

Przeszukałem cały dom i nic. Były tylko narkotyki, ale nawet się za nie nie brałem. To by było zbyt wiele.

Pokręciłem głową, wyciągając z kieszeni paczkę fajek. Widniała na niej regółka o tym, że palenie szkodzi i jakieś inne pierdoły.

To po co je sprzedają?!

Zaśmiałem się cwanie pod nosem chwytając za jednego z nich. Znalazł się od razu w moich ustach, ale nie miał prawa się zapalić gdyż nie mogłem znaleźć zapalniczki.

W tym domu musi być coś takiego...

Wstałem z fotela przeszukując po kolei, każdy najmniejszy zakamarek. Zacząłem się irytować, bo miałem straszną ochotę zapalić. Byłem nawet w stanie wyjść z mieszkania do sklepu, by zwinąć jedną. Widziałem jak brunet mi się przygląda z zainteresowaniem.

-Co się lampisz?

Wymruczałem nie patrząc nawet na niego.

-Ha... szukasz może... tego?

Zdziwiony odwróciłem twarz przerywając swoją czynność w tej samej pochylonej pozycji. Pierwsze na co zwróciłem uwagę, to zapalniczka w jego dłoni.

The culprit is only one! «~YOONSEOK~»Where stories live. Discover now