#15

248 36 19
                                    

~Yoongi~

Kiedy Jung poszedł do pracy, czułem dziwną pustkę, której nie umiałem wyjaśnić. Zostawił mnie samego ze swoimi bijącymi się myślami.

Czy to dobra droga?

W kółko zadawałem sobie to pytanie. Ta przyjaźń... Ciężko to nazwać nawet przyjaźnią. To bliżej nieokreślona relacja, między dwoma mężczyznami- w co ja się wpakowałem.

Usiadłem ciężko na berzowej kanapie, wzdychając.

-I jak to teraz będzie wyglądać?

Zapytałem sam siebie. Wszystko to było nielogiczne. Nie składało się w spójną całość.

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja nie wiem czego chcę.

Położyłem się plecami i patrzyłem w jeden punkt na suficie.

Przecież to tylko przyjaciel... Nic po za tym...

Tak to sobie tłumaczyłem.

Przyjaciele mogą sobie okazywać uczucia w taki sposób... Prawda?

Przetarłem twarz rękami, aby skończyć już nadmierne myślenie na ten temat.

Dostałem ostrego bólu w miejscu postrzału, przez co moja mina była skwaszona. Podniosłem się do pozycji siedzącej, a rękę położyłem na ranie.

Kuźwa... Człowiek nigdy nie zazna sokoju na tym świecie...

Starałem się unieść swoje osłabione ciało. Całe szczęście mi się to udało. Lekarz zapisał mi specjalne maści i leki, na takie sytuacje. Powolnym krokiem dążyłem do kuchni, podtrzymując się na oparciach krzeseł w jadali. Każdy krok sprawiał mi jeszcze większy ból.

Dojdź tylko do blatu... DASZ RADĘ!

Spiąłem się i ruszyłem, jednak moje ciało nie chciało mnie słuchać. Opadłem więc z hukiem na ziemię.

-Kurwa!

Moja ręka jedynie doznała wstrząsu, która zaczęła mnie trochę boleć, ale to nie było żadne złamanie ani zwichnięcie. Uniosłem wzrok na blat kuchenny, gdzie widniała najpiękniejsza rzecz jaką widziałem- TABLETKI!
To było jak zbawienie.

Próbowałem ich sięgnąć, wyciągając rękę do góry. Pudełko niestety było zbyt głęboko. Próbowałem wstać ostatkami sił, co w rezultacie się udało. Ból przeszywał mnie jeszcze bardziej, do takiego stopnia, aż łza zakręciła mi się w oku.

Pospiesznie otwarłem opakowanie i wypchnąłem z plastikowej przegrudki jedną, dość pokaźną tabletkę.

-Błagam zadziałaj.

Znów zacząłem prowadzić ze sobą monolog, modląc się by jak najszybciej lek przyniósł mi ulgę.
Nalałem do kubka wody z czajnika, która jeszcze została po wczorajszej herbacie. Łyknąłem tabletkę, popijając mineralną, by łatwiej przeszła przez moje gardło.

Po może dziesięciu, czy piętnastu minutach bezczynnego siedzenia na podłodze i gapienia się w zegar, który wskazywał godzinę 14:33. Mój dyskomfort zniknął, zostawiając po sobie lekkie znużenie, jak i zmęczenie. Nie miałem już na nic siły. Przeczołgałem się spowrotem do kanapy, by się na nią wspiąć. Niby tak łatwa czynność, a czułem się jakbym miał wyjść na szczyt Mount Everest. Kiedy ułożyłem się wygodnie, przymknąłem zamglone oczy, by odpocząć choć na chwilę.

Pochylałem się nad martwym ciałem, jakiejś rozmazanej postaci. Jednak coś sprawiło, że czułem jakby ktoś oderwał ze mnie cząstkę siebie.

The culprit is only one! «~YOONSEOK~»Where stories live. Discover now