IV

2.7K 323 130
                                    

Chenle czuł jakby tonął. Palił go przełyk, nie mógł złapać porządnego oddechu, było mu gorąco, a zaraz potem zimno. Przecierał dłońmi spocone czoło, ale to nie przynosiło ulgi. Łzy rozmazywały mu obraz, a ucisk na nadgarstku palił żywym ogniem, potęgując jego zły stan. Potknął się o wystający próg, nie mając nawet siły szukać energii w sobie, aby utrzymać się na nogach. Osunął się na podłogę, nie mając sił na nic.

- Chenle, dasz radę. Jeszcze kawałek. 

Młody Chińczyk podniósł wzrok, ale nie mógł zidentyfikować osoby która do niego mówiła. Nie wiedział gdzie jest, z kim i co robi. Poczuł jak jego głowa zaczyna pulsować... później była tylko ciemność.

Białe duże łóżko, beżowe ściany, okno na całą ścianę przez które wpadały ostatnie promienie słoneczne tego dnia, mała szafka, a na niej szklanka wody. Obok tabletka, lampka, biały dywan. Chenle po kolei przyswajał poszczególne elementy. Na razie wiedział tyle że nie jest u siebie w pokoju, bądź w domu. Sypialnia Renjuna też odpada.

Odsunął więc pościel pod którą spał, chcąc sprawdzić gdzie się znajduję, lecz zszokowany zauważył że był przebrany! Czarna satynowa piżama, wisiała na nim odrobinę, zwłaszcza długie rękawy które Chenle musiał podwinąć by wziąć szklankę wody. Jego głowa pulsowała nieprzyjemnie, więc połknął tabletkę przy której była karteczka "połknij", popijając ją dużą ilością wody. Odstawił szkło z powrotem na miejsce z którego je zabrał. Zsunął nogi na miękki dywan, przez chwilę podtrzymując się ramy by nie upaść. Gdy rollercoaster w jego głowie minął, skierował swoje kroki w stronę drzwi. Uchylił je, mrużąc oczy, gdy uderzyło go jasne światło, a później do jego uszu dotarł zdenerwowany głos. 

- Czarny pick- up. Trójka ludzi, ktoś musiał mieć wtyki na lotnisku. 

Taeyong krążył po salonie, ściskając telefon w dłoni. W drugiej trzymał grubą szklankę z brązowym płynem w środku, który Chenle tak dobrze znał. Whisky.

Nie wychylając się z cienia, czekał aż Koreańczyk skończy rozmowę, z drugiej strony bojąc się trochę że Taeyong może być pod wpływem alkoholu.

- Mieliście wszystko sprawdzić! Nie był moim klientem, ale ojcem mojego klienta, to chyba coś znaczy?!

Gdy Taeyong postawił szklankę z hukiem na komodzie, Chenle podskoczył przerażony. Jego ochroniarz był zły. Nie, Taeyong był wręcz wściekły! Poprawiał włosy, zaczesując je co chwilę do tyłu. Nie miał na sobie już garnituru, za to włożył komfortowe szare dresy i białą koszulkę typu oversize. W końcu usiadł w fotelu tyłem do Chenle, opierając głowę na dłoni, którą podparł o podłokietnik. Zhong widział w nim teraz zmęczonego chłopaka, który nie wie co ma robić, a nie mężczyznę gotowego poświęcić własne życie dla osób które ma chronić. Nawet nie wiedząc co robi, ruszył w stronę starszego.

- Niech Irene dowie się z jakiej broni strzelali, dawajcie mi znać na bieżąco. 

Kim jest Irene? Dziewczyną Taeyonga? Myśli Chenle poleciały w innym kierunku, co w tym momencie było dla niego dobre. Stanął w końcu za Lee, ale nie odezwał się, czekając aż Taeyong zakończy rozmowę. 

- U mnie, nie miałem go gdzie zostawić, jego dom nie jest teraz bezpieczny. Okay, rozumiem. Dzięki Mark. Na razie.

Koreańczyk rzucił telefon w stronę dużej sofy znajdującej się na przeciwko niego, wzdychając ciężko. Pochylił głowę, łapiąc się za kark. Chenle postanowił się odezwać, co było bardzo złym pomysłem. 

- Taeyo...- nawet nie skończył wypowiadać imienia, gdy w jego stronę została skierowana srebrna lufa. Chenle przerażony podnosił ręce do góry, zamykając mocno oczy.

- Chenle, otwórz oczy, przepraszam- Taeyong odłożył pistolet na stół, po czym okrążając fotel, podszedł do młodszego łapiąc go za podniesione ręce- Wystraszyłeś mnie.

- Ja Ciebie?! To Ty celowałeś do mnie!- krzyknął młodszy wyrywając dłonie z uścisku Lee. Poczuł się dziwnie, gdy czarnowłosy załapał go za dłonie, znał to uczucie i nie chciał aby się rozwinęło. 

Taeyong skruszony cofnął się o parę kroków, z powrotem lokując się po drugiej stronie fotelu.

- Przepraszam... jak się czujesz?- spytał, gdy młodszy podszedł do okna. Lee tylko mógł sobie wyobrażać jak Chenle się czuję, ale chciał by młodszy z nim pogadał, zanim zawitają do oddziału w którym pracuję Koreańczyk. Młodszy musiał porozmawiać z specjalistą, Taeyong już nie raz słyszał od innych, jak niektórzy potrafią zamknąć się w sobie po stracie kogoś bliskiego. Nie chciał by Chenle stracił lata młodości.

- Jak mogę się czuć?- Zhong odpowiedział cicho, nie patrząc na niego. Nie miał zamiaru rozmawiać o swoim życiu z ochroniarzem. Nie miał zamiaru rozmawiać o tym z nikim, był przyzwyczajony do samotnego radzenia sobie z bólem. 

- Potrzebujesz czegoś?- Taeyong podszedł do niego, lecz zachował przyzwoity odstęp. Spojrzał się w dół, na ulice które mieniły się setkami świateł. Znajdowali się na 17 piętrze, w domu Lee. Taeyong nie miał pomysłu gdzie mógł by zabrać młodszego by był bezpieczny. Wszystkie jego dotychczasowe kryjówki czy fałszywe mieszkania zostały rozszyfrowane, a jego agencja nie zdążyła dać mu kluczy do nowych. 

Gdy Chenle nie odpowiadał, starszy jednak postanowił zmniejszyć dzielącą ich odległość. Położył mu dłoń na ramieniu, zwracając tym samym na siebie uwagę.- Masz jakieś pytania?

Chenle miał milion pytań! Chciał wiedzieć wszystko i nic jednocześnie.  Bał się tego co miałby usłyszeć. Miętolił w dłoni rękaw od piżamy, nie wiedząc co powiedzieć. 

- Jakim sposobem mam to na sobie?- spytał w końcu, pociągając opadające rękawy. Spojrzał pytająco na czarnowłosego, gdy ten akurat zakłopotany pocierał swój kark. 

- Przebrałem Cię- przyznał się w końcu, uśmiechając się niewinnie, na co Chińczyk odwrócił szybko wzrok. Przybrał obojętny wyraz twarzy, założył ramiona na klatkę piersiową i z pełną powagą powiedział:

- Nie rób tego więcej- chciał odejść, po prostu wyminąć Taeyonga, ale znowu został złapany za nadgarstek. Siłą rzeczy odwrócił się do swojego ochroniarza, czując jak jego policzki robią się ciepłe. 

- Czy masz jeszcze jakieś pytania?- spytał Taeyong powoli, podkreślając słowo "jakieś", i Chenle wiedział co miał na myśli. Ale nie chciał, nie mógł i nie wyobrażał sobie, aby poruszyć ten temat, tutaj, teraz. 

- Nie.

I odszedł zostawiając zmartwionego Lee za sobą.





***
Trochę krótko dziś, przyznam się iż skróciłam go, ale to tylko dlatego żeby mieć coś w zapasie. Praca, szkoła, i opieka nad bratankami, pochłania całe moje życie, więc tylko wieczory mam wolne na pisanie. Będę się starać dodawać wszystko co tydzień, ale proszę nie gniewajcie się jeżeli najzwyczajniej w świecie zapomnę cos dodać 😜

bodyguard➡ taele (taeyong × chenle)Where stories live. Discover now