VIII

2.2K 283 91
                                    

Pierwsze co poczuł Chenle po przebudzeniu, to okropny, rwący ból przeszywający jego nadgarstki. Stęchły, wilgotny zapach spowodował u niego odruch wymiotny, który jednak udało mu się w porę powstrzymać. Było ciemno, dopiero po chwili, wzrok przyzwyczaił się do ciemności i mógł określić gdzie jest. Znajdował się w małym pomieszczeniu, jego ręce były przywiązane do zimnego kaloryfera, leżał na podłodze pokrytej czymś szorstkim. Dopiero po kilku sekundach dotarło do niego co się stało. Wzdłuż kręgosłupa przeszedł mu nieprzyjemny dreszcz.

Został porwany.

Pamiętał jak wyszedł wczesnym rankiem by dostać się do swojego domu, domu w którym mieszkał całe życie. Szedł spokojnie, kilka metrów przed bramą ktoś musiał go otumanić, lecz nie pamiętał jak. Później stracił przytomność.

Która mogła być godzina? Ile dni mogło minąć?

Nie wiedząc co robić, zaczął się szamotać, ciągnąć za łańcuchy przymocowane do kaloryfera, co wzmocniło ból w nadgarstkach.

-Zhong Chenle, ogarnij się!- powiedział sam do siebie, lecz czuł jak po jego policzku spływają gorzkie zły. Bał się, tak bardzo się teraz bał. Dlaczego wyszedł z domu, dlaczego nie posłuchał Taeyonga? Strach paraliżujący jego ciało, owładnął również myśli.

Taeyong.

Koreańczyk na pewno jest zły, nieraz powtarzał mu że musi na siebie sam uważać. Czy będzie go po tym szukać? Czy już go szuka? Przejmie się nim? Najchętniej cofnął by czas i nie opuszczał ciepłych ramion swojego ochroniarza. Przy nim był bezpieczny i czuł ciepło którego od dawna nie było w jego życiu, a teraz sam, przez własną głupotę został narażony na ogromne ryzyko.

Odgłos ciężkich i szybkich kroków, przerwał jego rozmyślenia. Natychmiast przestał płakać, przełykając łzy, wręcz czuł jak serce podchodzi mu do gardła, a żołądek zaciska się kurczowo z nerwów.

Ktoś otworzył drzwi, a do pokoju wpadło znikome światło.

- No no, w końcu obudziło się maleństwo?- wysoki, postawny mężczyzna stanął w drzwiach, zajmując całą ich wielkość. Jego czarne krótkie włosy sterczały na wszystkie strony, a duże oczy świeciły się szalenie. Śmierdziało od niego papierosami i czymś słodkim.

Zupełnie jak od... 

Rozmyślenia Chenle przerwał mężczyzna, podchodząc do niego, mocno łapiąc za odsłoniętą łydkę. Chińczyk dopiero teraz zauważył, że nie ma na sobie spodni.

- Dziś poznasz pierwszą zasadę paniczu Chenle- powiedział drwiąco mężczyzna pochylając się nad leżącym. Chenle odwrócił głowę w bok, zaciskając mocno oczy. - Kiedy o coś pytam, ty odpowiadasz!- mówiąc to mężczyzna z każdym słowem mocniej ściskał nogę młodego Chińczyka.

Strach na nowo sparaliżował jego ciało, nie mógł nawet twierdząco pokiwać głową, a łzy wylewały się strumieniami z jego zaczerwienionych oczu. Spodobało się to chyba mężczyźnie, ponieważ zaśmiał się głęboko, odrzucając głowę w tył.

- Przemyśl to malutki. Wrócę niedługo.



Chenle starał ułożyć się w jak najwygodniejszej pozycji, tak aby nie obciążać poprzecieranych nadgarstków i obolałych pleców. Lekka rana na kolanie, została zabrudzona piachem leżącym na podłodze, gdy Zhong próbował wyrwać łańcuch po raz kolejny. Niestety narobił przy tym więcej szkód i stracił dużo energii, a łańcuch nie zmienił położenia. Niedaleko siebie, znalazł starą tkaninę, którą po przesunięciu stopą położył pod sobą chociaż minimalnie odgradzając się od chłodnej podłogi.

bodyguard➡ taele (taeyong × chenle)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz