XIII

2.6K 289 178
                                    

- Dobra, dam radę- mruknął do siebie Mark, zawiązując szary fartuch w talii.- Tylko po kolei. Truskawki są- powiedział odpakowując plastikowy koszyczek czerwonych owoców. Zaczął wyciągać zielone gniazdka, by potem, umyte, włożyć do metalowych miseczek, które mógł spokojnie zakryć.- Winogrona są. Wino jest- wyciągając z półki, bordowy słodki napój, blondyn zastanawiał się czy zasmakuje ukochanemu.- Świece są. Koce są. Poduszki mam w aucie. Ale się stresuje- dodał, dotykając dłonią szybko bijące serce.- Chusteczki się przydadzą. Kanapki są już w koszyku. Co jeszcze, jeszcze coś było. Ciastka no tak!- powiedział wyciągając domowe ciasteczka. W momencie w którym pakował wszystkie artykułu do dużego piknikowego koszyka, zadzwonił jego telefon.

Renjun.

- Halo?- powiedział trzymając telefon przy uchu ramieniem.

- Dajesz radę?

- Renjun!- zawył Lee do słuchawki.- Stresuje się!

- Nie wiem dlaczego ale ja też- Chińczyk po drugiej stronie zaśmiał się cicho.- Wziąłeś wszystko?

- Nie, znaczy tak- zakręcając się Lee spojrzał jeszcze raz do koszyka, pobieżnie licząc artykuły.- Sprawdzałem mam wszystko.

- Kieliszki masz?- spytał młodszy, a Kanadyjczyk zaśmiał się zażenowany.

- ... wszystko oprócz kieliszków.

- Mark...

- Stresuje się!





Doszedłszy do starego bordowego auta, kupionego specjalnie na potajemne spotkania z ukochanym, Mark włożył koszyk na tylne siedzenia. W bagażniku miał już kilka miękkich poduszek, tak aby było im wygodnie gdy w końcu dojadą na miejsce. 

Wyjeżdżając z blokowiska, na którym zazwyczaj parkował by nikt niczego się nie dowiedział, Kanadyjczyk nie mógł opanować drżenia dłoni. Było tak za każdym razem gdy dwójka młodych mężczyzn się spotykała. Nie były to częste i długie randki, takie jakie by chcieli aby były, ale Mark próbował to zmienić. Musiał to zmienić.

Już z daleka widział chłopaka siedzącego na jednej z bocznych ławek w miejscu gdzie się od niedawna spotykają. Jego głowę przykrywała czapka z daszkiem, a na ramionach miał czarny sweter.

Chłopak uśmiechnął się lekko, wstając z ławki by po chwili otworzyć drzwi i wsunąć się na miejsce pasażera.

Przeżywając kilkusekundowy zawał, bo włosy chłopaka nie były już jasne a krwisto czerwone, Mark czuł jak szybko zabiło mu serce, kolejny raz tego dnia.

- Hej- przywitał się śliczny chłopak, zapinając pasy. Mark uśmiechnął się szeroko, widząc te zaczerwienione policzki do których zaraz przyłożył dłoń i pochylając się lekko, ucałował pełne usta smakujące soczystymi wiśniami. Nie wiedział jak młodszy to robi, ale zawsze tak smakowały.

- Wyglądasz pięknie- odpowiedział Mark, przykładając swoje czoło do młodszego, który spuścił wzrok przełykając ciężko ślinę.

- Myślałem już że się spóźnię, musieli podać mi jeszcze... grafik- chłopak skrzywił się na ostatnie słowo. Poprawił czapkę, nasuwając ją bardziej w dół co sprawiło że jego przydługa grzywka zakryta mu oczy.

- Ważne że jesteś- siadając z powrotem na swoim fotelu, Mark zarzucił pierwszy bieg, spoglądając lubieżnie na chłopaka obok.

- Jedziemy?

- Oczywiście. 








Wyjechanie z centrum o tej porze poszło im nadzwyczaj gładko. Po 45 minutach jazdy, Mark zatrzymał auto pod wysokimi krzewami na obrzeżach miasta.

bodyguard➡ taele (taeyong × chenle)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz