IX

2.5K 289 96
                                    


Poranki Taeyonga nie należą do najgorszych. Zaraz po oburzeniu, jeżeli w ogóle śpi, jest wypoczęty niezależnie od tego ile spał. Jeżeli w nocy męczą go jego kilkuletnie koszmary, zawsze pomaga szklanka whisky. Czasem z rana idzie pobiegać, a gdy wraca bierze prysznic i jedzie do pracy. Jedząc z Markiem śniadanie, wysłuchuje jego narzekania na to że został zawieszony za tak naprawdę nic, ale gdy Taeyong spogląda na niego, Mark szybko się zamyka bo zawiesili go za coś. Kończąc śniadanie w stołówce dla pracowników która wydaje świetne potrawy jak na ten rodzaj biznesu, Taeyong resztę dnia spędza na papierkowej robocie opisując akcję.

Jednakże od kilkunastu dni w jego życiu coś się zmieniło. Ktoś te życie zmienił.

Chenle mimo swojej historii i pyskatej osobowości, był w szarym życiu Taeyonga promyczkiem. Często gasnącym przez zło które go spotkało, ale jednak.

Lubił obserwować jak młodszy śpi, wydawał się wtedy nie mieć zmartwień. Delikatne fioletowe włosy, które zaczęły prześwitywać na początkach czernią leżały rozsypane na białej pościeli. Blade ciało również całe schowało się pod nią, a spomiędzy koralowych ust wydobywał się spokojny oddech.

Chenle był też kimś więcej niż tylko klientem Taeyonga. Trudno mu to było przyznać przed samym sobą, i nadal jest, ale coś ciepłego spoczywało na jego sercu za każdym razem gdy nastolatek na niego patrzył. Skóra nieraz paliła gdy trzymali się za dłonie, ale lubił to i mógł to robić więc dlaczego nie? Lele zdawał się w takich momentach bić z własnymi myślami, co było komiczne bo gdyby mógł zaczął by mówić sam do siebie.

Tak więc gdyby ktoś go zapytał czy zależy mu na Chińczyku odpowiedział by bez wahania że tak!

I chyba dlatego, i tylko dlatego stan jaki ogarnął go w sobotni poranek był stanem który bardzo rzadko go dopada.

Obudził się sam, a pamiętał że coś na nim leżało gdy zasypiał. Zegarek wskazywał godzinę 8:43, godzinę bardzo późną dla Taeyonga. Nic od zeszłej nocy się nie zmieniło, przyniesione przez niego torby nadal leżały dalej na kanapie, kubki na blacie w kuchni nie były uprzątnięte, a książka położona do góry dołem na stoliku nie zmieniła swojego położenia.

Taeyong był wyspany, jego humor był bardzo dobry. W końcu ma dzień wolny, który w pełni może poświęcić Lele, w dodatku Mark wyszedł na moment z działu archiwalnego by zastąpić go na dzisiejszej służbie.

Więc dlaczego po kilku sekundach leżenia w absolutnej ciszy, jego serce skurczyło się boleśnie?



- TAEYONG! Wywalą Cię jeżeli to zrobisz!- krzyknął Mark próbując nadążyć za szybko maszerującym Lee.

Taeyong wpadł w szał i to dosłownie. Wazon potłuczony w jego apartamencie był niczym przy tym co teraz miał zamiar zrobić. Zaciskał mocno pięści, idąc przez długi korytarz z Markiem drepczącym mu po piętach.

- To był jego obowiązek! Praca której nie wykonał!- odezwał się w końcu. Naprawdę próbował uspokoić swój wybuchowy charakter, ale gdy przypominał sobie o paczce która czekała pod jego drzwiami... krew go zalewała.

Po zrozumieniu że Chenle nie ma w jego mieszaniu, Taeyong wypadł z niego jak z procy potykając się o zwykłe tekturowe pudełko po butach na jego progu. Otwierając je poczuł jak krew odpływa z jego twarzy, a serce zamiera na kilka chwil. W środku były zwykłe szare spodnie, zwinięte w rulon, który po rozwinięciu ukazywał masę czerwonych plam.

Jego spodnie.

Które dał Chenle.

Miał je na sobie w nocy.

bodyguard➡ taele (taeyong × chenle)Where stories live. Discover now