XI vol.2

2.4K 305 169
                                    


Na kilka sekund czas stanął w miejscu. Rozradowane oczy Lele spojrzały wprost na Taeyonga, który poczuł zawroty głowy. Ale po tych kilku sekundach, ktoś wyprowadził go siłą z sali.

Niemal od razu zaczął się wyrywać.

- Co ty odwalasz!? Puść mnie!- krzyknął w stronę Marka, który wykręcił mu ramię. Blondyn puścił starszego Lee, jednak stanął mu na drodze odgradzając swoim swoim ciałem drzwi do pokoju Chenle. Wziął głęboki oddech i spoglądając na Taeyonga wzrokiem, który starszy zbyt dobrze zna, zaczął mówić.

- Posłuchaj mnie. Lele nie pamięta tego co się stało.

- Nie....

- Nie pamięta ostatnich dwóch miesięcy- sprecyzował Mark. Obserwował jak Taeyong siada na ławce postawionej pod ścianą. Jak chowa twarz w dłonie. Wyobrażał sobie jaki mógł być to dla niego cios, zwłaszcza teraz gdy zaczął przybliżać się do młodszego Chińczyka. Spodziewał się wszystkiego, nawet płaczu, ale nie spodziewał się tych słów.

- I bardzo dobrze.

- Co? Chyba mnie nie słuchałeś...

- Dokładnie słuchałem- odpowiedział Taeyong. Wstał z ławki po czym podniósł leżący na płytkach poturbowany bukiet. Widząc że Mark nic nie zrozumiał, kontynuował.

- Za dużo przeżył. Teraz powiemy mu co się stało, ale nie będzie go to aż tak bolało.

- Stary, ćpałeś coś?- irytacja w głosie blondyna sprawiła że Taeyong spojrzał na niego z zmarszczonymi brwiami.- Słyszysz ty siebie? Ogarnij się bo z takim nastawieniem nawet do niego nie wejdziesz!- nie poznając własnego przyjaciela, Mark pod wpływem napływającej agresji, walnął go mocno w ramię. On też przywiązał się do Chenle i nawet go polubił. Spędzał z nim całe dni, rozmawiając o koszykówce, którą młodszy tak lubił. A teraz Taeyong wyjeżdża mu z takim tekstem?- Poza tym ta amnezja jest chwilowa. Według doktora Wu powinna ustąpić za parę dni.

Zostawiając nadal zszokowanego dwudziestotrzylatka samego na korytarzu, Minhyung wszedł z powrotem do sali. Uśmiechnął się przyjaźnie do Chenle, któremu doktor ponownie mierzył puls.

- Kto to był?- spytał fioletowo włosy. Siedział na łóżku w szpitalu z dwójką mężczyzn których w życiu na oczy nie widział. Jak się dowiedział jeden z nich to lekarz, a drugi ochroniarz. Blondyn wydawał się być niewiele starszy od niego, co trochę go zaniepokoiło, zwłaszcza gdy mężczyzna o którego pytał wszedł powoli do sali.

- Mój przyjaciel- odpowiedział Mark, spoglądając na Taeyonga niepewnie. Nie wiedział dokładnie czy starszy go posłucha, a nie chciałby teraz napadu histerii z strony Chenle.- A więc pamiętasz numer do Renjuna? Zadzwonię żeby przyjechał.

- Okay- odpowiedział szukając wzrokiem telefonu.- Jest w moim telefonie... gdzie jest mój telefon?

- Nie wiem.

- Doktorze, mógłby pan jeszcze raz powtórzyć jak tu trafiłem? Byłbym wdzięczny- gdy Chenle obudził się wczesnym rankiem w sali w której leżał była już dwójka mężczyzn, szepczącą pomiędzy sobą. Gdy zauważyli otwarte oczy Chenle, niemal od razu do niego doskoczyli zadając pytania. Dowiedział się tylko tyle że miał wypadek, później doktor zaczął opowiadać żarty jednocześnie robiąc mu jakieś drobne badania. Ale teraz, gdy chciał się dowiedzieć precyzyjniej co mu się przydarzyło, każdy odwracał wzrok, podziwiając ściany. Każdy oprócz niedawno przybyłego mężczyzny.

Taeyong widział po oczach Chenle że coś zaczyna mu nie grać. Że się boi. Tym samym wzrokiem spoglądał na niego gdy budził się przerażony z koszmarów. Nie chciał przestraszyć młodszego jeszcze bardziej, w końcu teraz był dla niego nikim, dlatego też odłożył goździki na stolik z wodą i z łagodnym uśmiechem podszedł do łóżka.

bodyguard➡ taele (taeyong × chenle)Where stories live. Discover now