XXI

2K 233 141
                                    

Chenle nie mógł ukryć rosnącego uśmiechu. Czuł ciepło rozlewające się w jego sercu i na ciele. Dosłownie. Gdy mały pyszczek Milo otarł się o jego szyję, a ciepły oddech wydostał się przez zmarznięty nos, Chińczyk zachichotał cicho, mocniej ściskając dłoń Taeyonga.

Wracali do domu, przez ciemną noc. Temperatura sięgała blisko 10 stopni Celsjusza, ale Chenle mogły spokojnie ściągnąć kurtkę, tak mu było ciepło! Nie sądził że gdy poprosi Taeyonga o psa ten tak szybko się zgodzi, a tym bardziej kupi go. Mały Cavalier King Charles Spaniel był przesłodki. Nadal potykał się o własne łapy i interesowało go wszystko wokół, włącznie z sznurówkami Taeyonga, przez co nie chciał się tak łatwo złapać, uciekając gdy ciągnął za nie ząbkami. Ale gdy już poczuł ciepło kurtki Chenle, niemal natychmiast zasnął, oddychając głośno przez nos.

Taeyong przyglądał się dwójce maluchów z uśmiechem na ustach. Wiedział że kupno Milo będzie bardzo dobrą decyzją, której nie będzie żałować, ale nie sądził że i on polubi szczeniaczka. Kochał uśmiech jaki rozkwitł na twarzy Chenle, kochał to z jaką wdzięcznością patrzy się on na psiaka. Kochał Chenle najbardziej na świecie, był tego pewien. 

- Nie jest Ci zimno?- spytał młodszego, gdy ten przysunął się bliżej niego. Chińczyk pokręcił przecząco głową, podnosząc kąciki ust w górę. Taeyong również się uśmiechnął, pochylając się nad nim. Objął go ramionami w talii, uważając by nie zgnieść małej kulki pomiędzy nimi.- Kocham Cię- wyszeptał, szybko całując Lele w usta zimne usta. 

Wzdychając cicho, Chenle przymknął oczy. Jak jedna osoba mogła zrobić dla niego tak wiele? Jak w tak krótkim czasie mógł się zakochać bez pamięci? Nie mógł tego zrozumieć, ale wiedział jedną rzecz. 

Wiedział że Taeyong jest dla niego wszystkim. 




Śmiech rozniósł się po jednym z penthouse'ów w centrum Szanghaju, gdy mały Milo próbował nadążyć za gumową piłką. Ślizgał się po wypolerowanych płytkach, rozkraczając łapki za każdym razem. Jednak gdy już jakimś cudem dopadł piłeczkę, grzecznie przynosił ją Chenle.

- Jest bardzo posłuszny jak na takiego malca- zauważył siedemnastolatek, znowu rzucając przed siebie piłkę. Siedzący za nim Taeyong, przyciągnął go do swojej piersi, układając podbródek na jego ramieniu.

- Jego tata to champion, był uczony niemal od urodzenia- odpowiedział, krzywiąc się gdy Milo nie wyrobił na zakręcie i uderzył główką w nogę stołu. Pies jednak nic sobie z tego nie zrobił, wstał szybko cieknąc za turlającą się piłką.

Bawili się tak jeszcze długo, dopóki Chenle nie wczołgał się na starszego, gniotąc go pod swoim ciężarem. Ułożył głowę na jego klatce piersiowej, po czym ziewnął potężnie. Koreańczyk się nie dziwił, dochodziła druga w nocy, a rozszalały Milo nadal żądał uwagi. Zakochany w nim po uszy Chenle, mimo senności nadal trzymał gruby sznur, którego końcówkę szczeniaczek gryzł. Jednak gdy po piętnastu minutach zabawka wyleciała z dłoni Chińczyka, Taeyong uśmiechnął się w podzięce. Wstał z młodszym w ramionach, zanosząc go do sypialni. Psiak dreptał wesoło za nim, ciągnął sznur za sobą, przez co potykał się o niego. 

Kładąc Lele do łóżka, Taeyong zatrzymał się na moment. Rozczochrane włosy młodszego, lekko otwarte usta i unormowany oddech sprawiały że Chińczyk wyglądał bardzo krucho. Gdyby ktoś spotkałby go teraz, nie uwierzyłby ile on przeszedł. Nastolatek pomimo swojej dziecinnej prezencji był bardzo silny. Wypełniało to Taeyonga dumą i czułością jednocześnie. Kochał tego Chenle który potrzebował pomocy przy obieraniu ogórka, ale kochał i tego który potrafi postawić na swoje, nie bojąc się wyjawić swoje zdanie. 

Kochał po prostu Chenle. Całego z każdą wadą i z listą zalet. Już od dawna nie czuł tego. Jasne, miał u swojego boku oddanego przyjaciela, ale Marka kochał inną miłością, braterską. A Chenle... był dla niego wszystkim. 

Pochylając się nad młodszym pocałował go w czoło, a czując wibrujący telefon w kieszeni bluzy, wyciągnął go. Westchnął ciężko widząc kto dzwoni, jednak musiał odebrać.

- Halo?- spytał szeptem, kierując się w stronę wyjścia.

- Tam gdzie zawsze, mam nowe informacje- odezwał się damski głos.

- Irene, jest druga w nocy- jęknął, przychylając cicho drzwi. Kobieta po drugiej stronie słuchawki odetchnęła ciężko, po czym nastała cisza.- Irene?

- Ktoś chce zabić Chenle- powiedziała Koreanka, a po ciele Taeyonga przeszedł nieprzyjemny dreszcz.- I wiemy kto.

Zerknąwszy przez szparę w drzwiach na zwiniętego w kulkę Lele, jego Lele, serce Lee zabiło mocniej.

- Zaraz będę.

Wyszedł z domu zostawiając w nim swój największy skarb, dla którego zrobi wszystko.





***

Najkrótszy rozdział! A następny będzie najdłuższy, wyjaśni się w nich parę kwestii które może nawet nie zauważyliście że są pokręcone XDDDD

💜💛💙💜💛💙💜💛💙💜💛💙

Polećcie mi jakąś fajną komedię romantyczną, taką która będę mogła obejrzeć z chłopakiem 💑

DO KOŃCA ZOSTAŁY RAPTEM 3 ROZDZIAŁY 😱😱😱😱😱😱😱😱

bodyguard➡ taele (taeyong × chenle)Where stories live. Discover now