XVII

2.7K 250 201
                                    

Gdy Taeyong pewnego dnia powiedział Chenle że zostanie sam, sam bez Marka czy innego ochroniarza, Chińczyk nie mógł zrozumieć znaczenia wypowiedzianych przez niego słów.  Zaśmiał się na początku sądząc że starszy sobie żartuje, ale jego poważna mina sprawiła że Zhong podniósł się do siadu, zszokowany.

- Ale tak na serio?- spytał głupio, przyglądając się ubierającemu się Taeyongowi, który stał przed szafą dobre pięć minut.

- Jesteś już duży, a ja stwierdziłem że muszę Ci zaufać- odpowiedział, wybierając w końcu czarną koszulę.- Poza tym nikt nie może przyjść Cię przypilnować, Marka gdzieś wywiało, a tego dekla, Jeno, tu nie wpuszczę.

- Jeno nie jest deklem, pomógł mi...- mruknął cicho w odpowiedzi, co jednak nie uszło uwadze starszego, który podszedł do niego zapinając koszulę.

- Od pomagania tobie jestem ja- powiedział wchodząc na rozesłane łóżko. Pochylił się nad siedzącym, nadal w piżamie, Chenle po czym pocałował go szybko w rozchylone usta.- Bądź grzeczny, dobrze? Jak nie rozlejesz mleczka będzie nagroda- dodał, głaszcząc jego zarumieniony policzek.

- Nie jestem kotkiem...

- Moim jesteś.




Chenle większość przedpołudnia spędził w łóżku. Koło godziny jedenastej zasnął i obudził się wpół do pierwszej z bólem głowy. Wstał więc szybko, jednak ostrożnie by nie zwiększyć łupania w niej i poszedł do kuchni w poszukiwaniu aspiryny. Dom Taeyonga bez nikogo innego wydawał się trochę przerażający, zwłaszcza gdy nie dochodziły tu nawet dźwięki z ulicy. Spokój i cisza ogarniała wszystkie ściany, powodując nieprzyjemny dreszcz rozprzestrzeniający się po ciele siedemnastolatka. 

Próbował nie skupiać się na lekkim strachu, a na szukaniu tabletek, ponieważ pulsowanie rozprzestrzeniło się na skronie, sprawiając niewyobrażalny ból.

Gdy w końcu dojrzał białe, prostokątne pudełeczko z znaną nazwą, wyjął szybko dwie tabletki, od razu popijając je wodą. Czuł jak po pięciu minutach ból oddala się, pozostawiając za sobą jedynie błogość.

Robiąc sobie śniadanie, które o tej godzinie powinien bardziej nazwać lunchem, naprawdę starał się nie rozlać mleka, bo nawet pomimo wytarcia go, Taeyong zawsze dziwnym trafem wiedział kiedy omsknęła mu się butelka. Tym razem udało mu się nie odbić białego płynu od płatków, więc zadowolony z siebie zabrał miskę i ruszył z powrotem w stronę sypialni. Ułożywszy się wygodnie na białych poduszkach, zajadał się płatkami, myśląc co może zrobić przez następne cztery godziny. Nic pożytecznego nie wpadło mu do głowy. Z chęcią zaprosił by Renjuna, ale starszy chłopak ma zajęcia do piętnastej, a i tak nie ma jak się z nim skontaktować.

Nie mając zupełnie co z sobą zrobić, stwierdził że poogląda telewizję. Przynajmniej to może robić. Wychodząc z sypialni z pustą miską w dłoniach, skierował swoje kroki w stronę kuchni, by zostawić naczynie w zlewie, jednak coś przyciągnęło jego wzrok. Drzwi za którymi były schody na dach, miały tym razem w sobie klucz. Pojedynczy, srebrny i długi przedmiot znajdował się w zamku chociaż nigdy go tam nie było. Chenle raz zapytał Marka co jest za drewnianymi drzwiami, wtedy też starszy odpowiedział że schody na dach z którego Taeyong nie korzysta bo woli kolejne auto niż helikopter.

Tym razem ciekawość Chenle zwyciężyła, więc czym prędzej odkładając miskę do zlewu, podbiegł do drzwi z uśmiechem. Przekręcił klucz, odsłaniając rząd schodów na które padało światło z mieszkania. Po lewej stronie na ścianie wisiał włącznik, który Chenle wcisnął oświetlając klatkę schodową. Zaczął wspinać się po nich z uśmiechem, który jednak po chwili opadł, dając miejsce zaskoczeniu. Bo na końcu schodów nie było jednego wyjścia, prowadzące na dach, a korytarz ciągnący się na minimum pięć metrów z parą drzwi. Jedne po prawo, drugie po lewo. Tym razem były one metalowe, na przeciwko siebie. Chenle wybrał te na prawo zupełnie przypadkiem, niestety okazały się być zamknięte. Westchnął zawiedziony, opierając o nie plecy. Wyciągnął dłoń przed siebie i celując w te na przeciwko powiedział:

bodyguard➡ taele (taeyong × chenle)Where stories live. Discover now