XI vol. 1

2.3K 290 133
                                    

Szpitale nigdy nie nastrajały człowieka pozytywnie. Strzykawki i leki, rentgeny i ból. Białe ściany, gdzieniegdzie ozdobione kolorowym obrazem, mającym na celu oświetlić trochę smutne korytarze. Sale przepełnione pacjentami, nieraz naprawdę ciężko chorymi.

W jednej z takich sal, jednak prywatnej, leżał śpiący chłopak. Śnił swój realny sen.

Szedł przez opuszczony korytarz. Widział na jego końcu drzwi, przez które wydostawało się światło, lecz nie mógł do nich dojść. Za każdym razem, gdy myślał że przesunął się chociaż trochę do przodu, czuł jak coś ciągnie go do tyłu. Jak zaczyna wędrówkę od początku.

Słyszał również głos. Z daleka, nieraz nie wyraźny, jakby zza ściany. Lecz częściej niemal szepczący mu delikatnie do ucha. Spokojny i ciepły proszący go o nie poddawanie się.

Dla tego głosu nadal kierował się w stronę drzwi.



Ciężki odgłos kroków rozniósł się echem przez pusty korytarz na najwyższym piętrze szpitala w Szanghaju.

Doktor Wu z uśmiechem kierował się w stronę pokoju numer 02, gdzie leżał jego ulubiony od niedawna pacjent. Ciągnąc za sobą wózek z przenośnym aparatem USG, przywitał się z dwoma ochroniarzami pilnującymi białych drzwi.

W środku zastał widok, już nie tak bardzo go zaskakujący co do niedawna.

Młody mężczyzna, siedział przy jednoosobowym szpitalnym łóżku z książką w dłoni.

Czytał.

- Nie przemówię do ciebie, lecz będę myślał o tobie, gdy usiądę samotny lub samotny zbudzę się w nocy. Będę czekał, bo nie wątpię, że spotkam cię znowu. I zadbam o to, aby cię nie utracić.

- Walt Whitman?- odezwał się doktor, przerywając mu dając tym samym znak że jest w pomieszczeniu. Młody mężczyzna, który jest prywatnym ochroniarzem leżącego na łóżku chłopaka, uśmiechnął się gorzko, zamykając tomik wierszy.

- Tak- odpowiedział spoglądając na twarz śpiącego Chenle.- Czy to nie głupie?- dodał odwracając wzrok.

- Głupie?- powtórzył doktor.

- To że mu czytam- wyjaśnił Taeyong. Przeczesał palcami delikatnie włosy Chenle, uśmiechając się do siebie. Gdyby młodszy był przytomny, dostał by już po rękach.

- Oczywiście że nie. Bardzo dobrze robisz czytając mu czy po prostu mówiąc do niego.

- Ale nie wiadomo czy mnie słyszy- podchodząc za doktorem do okna, Taeyong wyjrzał przez nie, szukając wzrokiem pojawiających się gwiazd na niebie. Od pewnego czasu pozwala mu to się zrelaksować i nawet odpocząć pomiędzy tą całą bieganiną.

- Wiadomo. Kiedy czytasz zanotowaliśmy u Chenle szybszy puls.

- To dobrze?

- Reaguję na twój głos- wyjaśnił starszy mężczyzna, a Koreańczyk nie mógł opanować, tym razem, szczęśliwego uśmiechu rosnącego na jego twarzy.

- Jak Lele?- spytał Mark wkładając monety do automatu z kawą. Czerwony napis "Nescafè" żarzył się jasną czerwienią, rażąc w oczy.

- Doktor Wu robi mu USG- odpowiedział Taeyong, zabierając brązowy kubeczek od swojego przyjaciela.- Podobno... podobno reaguję. Na mnie. A dokładnie na mój głos- kierując się w stronę rzędu wind, dwójka mężczyzn zaczęła popijać nie najgorszą kawę. Walczyli z sennością, zwłaszcza Taeyong który od pięciu dni śpi na szpitalnej kanapie. Raz położył się w łóżku przy Chenle, ale wyobrażenie kruchego chłopaka którego wynosił bez życia z piwnicy, sprawiło że z strachu przed zrobieniem mu krzywdy, przeniósł się na fotel.

bodyguard➡ taele (taeyong × chenle)Where stories live. Discover now