Rozdział IV

912 115 45
                                    

Serafin dźgnął włócznią Kobrę Skrzydlatą w brzuch. Ta wygięła swoje długie ciało, unikając ciosu i zamachnęła się nisko ogonem. Chłopak przeskoczył nad nim, by następnie ciąć bronią. Ostrze przecięło cienką skórę, a krew zabarwiła jasnożółte łuski wielkiego węża. Kobra odsłoniła zęby jadowe i splunęła trucizną na przeciwnika. Serafin zasłonił się tarczą i usłyszał łopot skrzydeł. Wyjrzał zza osłony. Smok odlatywał na południe.

Coś mocno uderzyło chłopaka w plecy. Obrócił się, ale nie zobaczył przeciwnika. Czyiś ogon podciął mu nogi i Serafin runął na ziemię, puszczając włócznię. Poczuł, jak coś ciężkiego siada mu na piersi. Nad jego twarzą połyskiwała para szkarłatnych oczu i nic więcej - Pustopaszcz Przejrzysty.

Jedyną bronią tych smoków są pazury, zęby i ogon. Nie zieją ogniem, nie plują błyskawicami czy jadem. Ich wielkość określano jako niewiele większą od psa. Niestety, zgodnie z nazwą, całe ich ciało było niewidzialne, poza czerwonymi ślepiami.

Serafin uderzył tarczą w przestrzeń nad sobą. Uścisk zniknął, a coś małego potoczyło się po bruku. Chłopak skoczył na równe nogi, dobył miecza i spojrzał w miejsce, gdzie powinien spaść smok. Błysnęła para ślepi. Chłopak usłyszał zgrzyt szponów i Pustopaszcz skoczył na przeciwnika. Serafin zamachnął się mieczem. Poczuł jak ostrze wbija się w ciało. Smok odskoczył do tyłu, uwalniając klingę. Syknął, jeszcze raz spojrzał na chłopaka i zniknął.

Serafin przez chwilę stał w gotowości, oczekując ataku.

Jedynym, co zobaczył, była sceneria wcześniejszej walki.

Stał w uliczce oświetlonej promieniami popołudniowego słońca, a u jej wylotu leżał martwy Twardołusk Pospolity, już pozbawiony rogu. W kilku miejscach ziemię oszpecały kratery - jeden z nich jeszcze ciepły. Domy wcale nie wyglądały lepiej. Budynek naprzeciwko smocza bomba pozbawiła bocznej ściany. Dach kolejnego zawalił się pod ciężarem ogromnego gada. Z trzech ostatnich budynków pozostały tylko gruzy. U kolejnych dwóch popękały frontowe ściany, a cała uliczkę osmalił smoczy ogień. Najgorsze było to, że po trzech atakach tak wyglądała cała wioska.

Cztery dni temu pierwszy raz zaatakował Chciwiec Niezniszczalny. Nie dawał mieszkańcom dnia wytchnienia. Codziennie prowadził kolejne smoki do bitwy, jakby postanowił zrównać wieś z ziemią. Zburzył już siedem wież, a jego gady zniszczyły jedną szóstą domów, natomiast trzy razy tyle uszkodziły. Jego smoki spaliły połowę magazynów i porwały większość zwierząt hodowlanych.

Atak niewidzialnego przeciwnika nie nastąpił.

Widocznie wiedział, że mnie nie pokona - pomyślał zadowolony z siebie Serafin. - Mam nadzieję, że i tak zdechnie po drodze.

Powietrze przeszył smoczy ryk. Chłopak ruszył w stronę źródła odgłosu. Minął kilka przecznic, by w końcu zatrzymać się na skrzyżowaniu dwóch rzadziej uczęszczanych uliczek. Kilkanaście metrów dalej ujrzał Uriela stojącego przed Kolczogonem Sercowym szykującym się do ataku.

Był to fuksjowy gad wielkości małej chatki, o żółtych ślepiach i jasnoróżowych kolcach wyrastających z jego łusek na całym ciele. Cechą charakterystyczną tego gatunku są specyficznie wygięte dwa rogi osłaniające oczy, stanowiące niezbędnik każdego zakochanego mężczyzny: wedle zwyczaju, na oświadczynach wojownik obdarowywał swoją ukochaną parą rogów własnoręcznie zabitego Kolczogona, które wcześniej złączył w kształt serca. Podarek często ozdabiano pachnącymi kwiatami, ptasimi piórami, smoczymi łuskami i kolorowymi wstążkami. Od tego momentu, aż do czasu ślubu, serce zdobiło drzwi obdarowanej kobiety, a w ich wspólnym domu przez kolejne trzy lata zajmowało honorowe miejsce nad paleniskiem.

Jak zabić smokaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz