Serafin siedział na smoczym grzbiecie i podziwiał widoki. Co prawda, białe łuski zasłaniały część drzew w dole, ale taka podróż była o wiele wygodniejsza niż zwisanie w smoczych szponach. W obecnej pozycji mógł sięgać do plecaka, a co za tym idzie, był w stanie coś zjeść.
Nagle Chciwiec zaryczał do lecącego przed nimi Noctisa. Stary smok zatrzymał się w powietrzu, w zamyśleniu przekrzywił głowę, po czym ryknął. Aestas odpowiedział kolejnym rykiem. Kudłacz przez chwilę wpatrywał się w białego smoka, po czym kiwnął łbem i poleciał dalej.
Aestas wylądował na najszerszym trawiastym brzegu niedużego jeziora, otoczonego z kilku stron pasem trzcin. Kilkanaście ptaków z krzykiem porwało się do lotu.
- Złaź - rozkazał Chciwiec.
- Co?
- Nie życzę sobie, żebyś siedział na moim grzbiecie ani jedną chwilę dłużej.
- Czeeemu...
- Już!
- Nie!
- Tak!
- Ale tu jest bardzo wygodnie! - oburzył się Serafin.
- No dobra - zgodził się niechętnie smok. - Ale zrzuć na ziemię swoje rzeczy.
- Czemu?
- Ciężki jesteś. Ciebie samego jeszcze mogę utrzymać, ale twoja tarcza i miecz to już za dużo. Nie wspominając już o plecaku.
Upojony łatwym zwycięstwem, Serafin zrzucił swoją tarczę na ziemię. Następnie odpiął pas i ostrożnie spuścił go po smoczym boku. Na sam koniec upuścił na trawę plecak.
- Wiesz, chyba mógłbym tu nawet spać - zastanawiał się Smokobójca na głos, zdejmując buty. - Myślę, że Stwórca specjalnie zaprojektował twój grzbiet z myślą o.... - jego wywód zamienił się we wrzask przerażenia, gdy Aestas nagle wierzgnął. Z brzdękiem łańcuchów wyrzucił swoje tylne łapy do góry, jednocześnie pochylając łeb do dołu.
Serafin wyleciał ze smoczego grzbietu jak z katapulty. Zakreślił w powietrzu łagodny łuk, po czym z głośnym pluskiem wpadł do wody.
Po chwili wynurzył się na powierzchnię, gwałtownie nabierając powietrza. Pierwszy raz w życiu podziękował Stwórcy za lekcje pływania udzielone mu niegdyś przez ojca w niedużym stawie nieopodal wioski.
- Jeszcze raz! - wrzasnął, po czym żabką popłynął w stronę stojącego na brzegu Aestasa.
- Co z tobą jest nie tak?
- Proszęęę... teraz skoczę na bombę!
- Wrzeszczałeś z przerażenia!
- To był okrzyk zachwytu - zaprzeczył chłopak, gramoląc się na brzeg w cieknącym ubraniu.
- Wiem, jak brzmi twój okrzyk zachwytu, a jak przerażenia. To stanowczo było przerażenie.
- No weeeeź... Co ci szkodzi?
Aestas przewrócił oczami, zwiesił łeb i mruknął coś pod nosem.
- Zgadzasz się? - spytał z nadzieją w głosie chłopak. Nagle biały ogon uderzył go na wysokości pasa. Serafin poszybował płaskim łukiem, odbił się od tafli jeziora jeden, drugi, trzeci raz i wreszcie wpadł do wody.
Po dłuższej chwili wynurzył głowę nad powierzchnię i łapczywie wciągnął powietrze. Okręcił się wkoło, by zorientować się w swoim położeniu, po czym ponownie popłynął w stronę maleńkiego Aestasa.
- Już się bałem, że trzeba będzie cię wyciągać! Szkoda by było, gdybyś się utopił! - wesoły głos smoka poniósł się po wodzie. - Chociaż nie, czekaj. Nie byłoby szkoda.
![](https://img.wattpad.com/cover/122239514-288-k251574.jpg)
CZYTASZ
Jak zabić smoka
FantasyOd początków istnienia Draminis, ludzie i smoki toczą między sobą Wielką Wojnę. Wioska Serafina jest regularnie atakowana przez smoki. Jej mieszkańcy nauczyli się sobie radzić ze stałymi najazdami. No a przynajmniej do tego czasu. Po serii ataków...