Rozdział VIII

752 91 38
                                    

Serafin wlókł się ścieżką wijącą się między polami, ciągnąc za sobą dwa skórzane worki, a trzeci ciążył mu w plecaku na ramionach. Słoncze powoli wspinało się po widnokręgu, a chłopak czuł się, jakby miał zaraz zemdleć.

Razem z Aeatasem stwierdził, że wioska nie może się dowiedzieć o ich umowie. Sam pomysł współpracy wydawał się dziwaczny nawet Serafinowi, więc wolał nie wiedzieć, co pomyśli o tym reszta mieszkańców.

Chciwiec zatarł ślady ich spotkania na polanie, a chłopak zajął się stworzeniem fałszywych tropów. Gdyby ktoś postanowił sprawdzić prawdziwość jego historii, zobaczy, że Smokobójca wchodził po wory ze złotem na drzewa, a na polanie jedynie otruł posiłek Oddechu Śmierci.

Chłopak mijał pierwszy dom, gdy podbiegł do niego stryj Edgar.

- Serafin! Twój ojciec odchodzi od zmysłów!Gdzieś ty był?! - zalał go lawiną pytań. - W lesie!? Co masz w tych workach?

- Złoto - odparł zmęczony. Edgar spojrzał na niego zdziwiony, a następnie wyjął mu dwa wielkie wory z rąk, a chłopak mimowolnie odetchnął z ulgą, uwolniony od ciężaru tobołów.

- Daj mi to, nie jesteś w stanie tego dalej targać. Idziemy na rynek - rozkazał wojownik, a Serafin posłusznie powlekł się za nim.

Dwóch mężczyzn podeszło do Edgara i wymieniło z nim kilka słów, których zmęczony chłopak już nie był w stanie zrozumieć. Jeden z przybyłych odbiegł w stronę centrum , a drugi z nich - Eryk, syn Gintera - zdjął plecak z ramion Smokobójcy.

Serafin nie zauważył, gdy zebrał się wokół niego tłum - po prostu nagle dostrzegł, że otacza go spora grupa dzieci, kobiet i mężczyzn. Co jakiś czas wychwytywał wypowiadane przez nich słowa, najczęściej pojawiało się jego imię i wyraz "złoto". Kilka osób klepnęło Serafina przyjacielsko po plecach, komplementując jego wyczyn.

Mimo zmęczenia poczuł dumę - udało się! Odzyskał pieniądze należące do wioski, stał się bohaterem mieszkańców. Może Pogromcy Smoków przyjmą go szybciej we swoje szeregi? Podobno kilka razy zdarzała się podobna sytuacja.

Pochód wkroczył na zrujnowany rynek; na środku czekała trójka starszych: Miriam, Benon i Ślepy Rodan oraz kilku największych wojowników: kowal Ginter, rzeźnik Gerald, Alan, syn Horacego, Boromea, córka Kasandry i Meriadok Smokobójca.

Chłopak spuścił wzrok na swoje buty, czując ciężkie spojrzenie ojca.

- Serafinie - to jedno słowo wystarczyło, by wojownik wyraził swój gniew, wstyd i niezadowolenie z syna. Młodzieniec uświadomił sobie, że ojciec zadba o najsurowszą karę za złamanie zasad.

Tymczasem Edgar podszedł do starszych i wojowników, by przeprowadzić krótką rozmowę. W tym czasie Serafin zdążył ziewnąć kilka razy.

Po chwili Miriam, wspierając się na swojej lasce zbliżyła się do Smokobójcy. 

- Co jest w workach, Serafinie? - zaczęła.

- Złoto.

- Gdzie je znalazłeś?

- Na... - chłopak nie powstrzymał kolejnego ziewnięcia, ale na szczęście zdążył zasłonić usta dłonią - ... drzewie - dokończył, skupiając się na wymyślonej z Aestasem wersji wydarzeń.

- Na drzewie - powtórzył Alan. -Jesteś pewien?

Chłopak pokiwał głową, tłumiąc kolejne ziewnięcie.

- Jest teraz zbyt zmęczony, by odpowiedzieć na nasze pytania - oznajmiła Boromea. - Niech się porządnie wyśpi, wypytamy go wieczorem.

- Niech tak się stanie - zgodziła się Miriam, a po niej pozostali dwaj starsi.

Jak zabić smokaWhere stories live. Discover now