Rozdział XXII

580 77 12
                                    

Aestas postanowił nie zatrzymywać się na nocleg. W efekcie Serafin spędził noc, zwisając w jego szponach i nieskutecznie usiłując spać.

Koło południa Bystrooki zakrakał i zniknął między gałęziami. Serafin zasłonił rękami twarz, gdy Aestas pomknął za krukiem. Z trzaskiem gałązek przedarli się przez zielone korony drzew. Wreszcie smok usiadł na ziemi, stawiając przed sobą chłopaka.

Otaczający ich las przypominał bardziej ten obok jego wioski niż tamte ogromne rośliny w pobliżu Pierwszego Drzewa. Bystrooki stał między dwoma dębami niemal normalnej wysokości, zajadle kracząc i przyprawiając Serafina o jeszcze większy ból głowy.

- Czy on musi tak... - zaczął.

- Tak, musi - przerwał mu Aestas. - Miałem ci opowiedzieć o Żmijowej Bibliotece.

Usadowił się wygodnie na trawie, czekając, aż chłopak będzie gotów poświęcić mu całą swoją uwagę. Serafin ostatni raz spiorunował wzrokiem wrzeszczącego w niebogłosy kruka, po czym klapnął na ziemię.

- Dawniej obszar pod władzą Quercu był dużo mniejszy - zaczął Aestas. - W pobliżu granicy ludzie zbudowali miasto. Początkowo nie było zbyt duże, ale szybko stało się jednym z najważniejszych punktów w królestwie, ze względu na ogromną bibliotekę. W momencie, gdy to miasto osiągało świetność, wybuchła wojna między ludźmi i smokami.

- Ale my ciągle mamy wojnę! - zaprotestował Serafin.

- To, co teraz się dzieje, nazwałbym raczej... częstymi potyczkami.

- Potyczkami?!

- Walki toczą się jedynie na granicy. Są krótkie, uczestniczy w nich niewielu wojowników. W trakcie wojen, bitwy zdarzały się nawet przy waszej stolicy lub w sercu naszych gór, mogły trwać kilka dni, natomiast ich ofiary... przekraczały setki, jeśli nie tysiące.

- Brałeś udział w takiej wojnie? - zapytał zaciekawiony Serafin.

- Oczywiście! Tysiąc sześćset osiemdziesiąt dwa i trzy czwarte lat to okres, w trakcie którego takie coś musi się wydarzyć. Ja uczestniczyłem w trzech. Jednak ta konkretna, którą mam na myśli, miała miejsce na długo przed moim wykluciem. Wracając do tematu. Smoki zaatakowały i zrównały z ziemią to miasto. Została po nim jedynie biblioteka, do której natychmiast wprowadziła się spora grupa Żmii Książkowych.

- Czemu ocalała jedynie biblioteka? Żmija Książkowa?

- Ż m i j Książkowy. Uważaj, bo one bardzo nie lubią być porównywane do węży. Są to nieduże smoki, kochające literaturę. A czemu przetrwała jedynie biblioteka? Nie jestem pewien, ale swój udział pewnie w tym miały te stworki.

- Jak banda małych... -zastanowił się na głos Serafin.

- Nie przerywaj mi! Mogę skończyć?! - warknął Aestas, wyraźnie niezadowolony. Serafin posłusznie zamknął usta, uspokajając towarzysza. - Z czasem obiekt przyjął nazwę Żmijowej Biblioteki, ze względu na największe siedlisko tych smoków w całym Draminis. Tymczasem las rozrastał się gwałtownie, nieograniczany przez człowieka, dołączając do swoich terenów Żmijową Bibliotekę...

W tym momencie powietrze przeszyło skrzypienie drzwi, jakby nikt ich nie używał od bardzo dawna. Serafin gwałtownie odwrócił się w stronę źródła dźwięku, aż mu pociemniało przed oczami.

Żadnego więcej spania tysiące metrów nad ziemią! warknął w myślach, pocierając skronie. Kruk wrzasnął ponownie, dodatkowo pogarszając samopoczucie chłopaka.

Mrucząc cicho pod nosem przekleństwa (by przypadkiem Aestas ich nie usłyszał), podniósł wzrok w stronę Bystrookiego. Jednak nie zatrzymał spojrzenia na czarnym ptaku. Jedynie rozwarł szeroko oczy, nie wierząc w to, co widzi.

- Zamknij usta. Jeszcze mucha ci wleci - mruknął z rozbawieniem Chciwiec, przechodząc obok skamieniałego ze zdziwienia chłopaka. Ten posłusznie wykonał polecenie, nie będąc w stanie wykrztusić odpowiedzi.

Ten las chce mnie dobić pomyślał Serafin, wyliczając w myślach wszystkie ogromne rzeczy, które widział w przeciągu dwóch dni.

Otaczające ich drzewa zniknęły. Na ich miejscu stał największy budynek, jaki widział w całym swoim życiu. Dwie zdobione motywem roślinnym kolumny podtrzymywały płaski trójkąt, łączący dwie części lekko pochylonego dachu. Na tle jasnych cegieł natychmiast rzucała się w oczy para odlanych z brązu wrót, zdobiona licznymi scenami wielkich bitew, pojedynków smoków z rycerzami czy koronacji królów.

Z tylnej ściany budowli wyrastała para bliźniaczych wież, wykonanych z wyraźnie ciemniejszego kamienia. Zwężały się ku górze, by na samym szczycie rozszerzyć się gwałtownie, tworząc jakby gniazda otoczone krzywymi blankami. Kiedy słońce wyłoniło się zza chmury, rzucając potężny cień na Serafina, ten zauważył wyglądającą z krawędzi dachu figurkę smoka oraz ledwo widoczne płaskorzeźby gadów szybujących nad szczytami gór, doglądających jaj w swoich kryjówkach czy palące ludzkie wioski i miasta. Wszytko to wykonano z tego samego materiału, co wieże.

Całość prezentowała się, jakby budynek tworzyło po kolei dwóch architektów o dwóch zupełnie różnych wizjach. Albo jakby ciemniejsze elementy dosłownie wyrosły z pierwotnej budowli.

Nagle Aestas wydał z siebie specyficzny dźwięk, szybko poruszając klatką piersiową. Bystrooki stał przed nim, w odległości kilku kroków, przyglądając mu się z wyczekiwaniem.

Po chwili smok pochylił głowę nisko nad ziemią, otwierając paszczę. Chłopak zbliżył się zaciekawiony, co tym razem Chciwiec wydobędzie z odmętów swojego brzucha.

Wreszcie ciemnobrązowa sakiewka wielkości pięści i dwie książki owinięte zwierzęcą skórą wyleciały mu z gardła. Kruk natychmiast przyskoczył do mieszka i pociągnął za czarny rzemyk. Promienie słońca odbiły się od jego zawartości - złota, srebra i oszlifowanych klejnotów.

Ptak zakrakał z zadowoleniem, zamykając woreczek. W odpowiedzi Aestas jedynie skinął głową. Bystrooki chwycił czarny sznurek i odleciał, nie oglądając się za siebie.

- Nie wierzę - mruknął Serafin.

- Zawsze mam przy sobie trochę błyskotek... Na takie sytuacje.

- Nie wierzę, że dałeś to temu ptaszysku!

- Inaczej nie trafilibyśmy tutaj! Tylko kruki potrafią zignorować zaklęcia maskujące, a te tutaj osobniki są niezwykle wybredne i chciwe.

- Zaklęcia maskujące?

- Doświadczyłeś tego na własnej skórze. Bóle głowy? Zdenerwowanie? To jedne z efektów potężnego zaklęcia maskującego. Tego typu magia specjalizuje się w ukrywaniu przedmiotów, istot czy budynków. Właśnie czegoś takiego potrzebujemy.

- Po co?

- Z odpowiednim czarem można spokojnie przelecieć całe Draminis, jednocześnie będąc niezauważonym przez nikogo. Wolałbym uniknąć kolejnej przygody z Łowcami lub jeszcze jednego spotkania z Jego smokami. Weź te książki do plecaka - dodał, zanim Serafin zdążył zadać kolejne pytanie.

- Po co? Na pewno są ciężkie...

- Żmije też będą chciały jakiegoś wynagrodzenia. A nic nie stanowi dla nich lepszego kąska niż nowa księga o obecnej sytuacji w Draminis - wyjaśnił, trącając większy tom szponem. - Mają być w twoim plecaku, bo nie chcę, by wiedziały od razu.

- Po...

- Nie narzekaj i chodź! - warknął smok, wyraźnie tracąc cierpliwość. Serafin niechętnie wykonał polecenie, po czym podążył za nim w stronę uchylonych drzwi.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Za tydzień mogę nie mieć Internetu, więc istnieje możliwość, że rozdział pojawi się dopiero w niedzielę :/

Jak zabić smokaWhere stories live. Discover now