Rozdział XXVI

450 67 3
                                    

- Ale bagno... - mruknął Serafin. Wyposażeni w lekkie zbroje, trójkątne tarcze i krótkie miecze wojownicy powoli wynurzali się spomiędzy drzew, otaczając dwóch towarzyszy ze wszystkich stron.

- Nie przyzwyczaiłeś się jeszcze? - odparł Aestas, ledwie poruszając wargami.

- Chodzi o to, że smok, który nas zwykle z tego wyciągał, siedzi sobie na wielkim drzewie i żre dziczyznę - odprał chłopak, posłusznie podnosząc ręce.

- Spokojnie, damy sobie radę. Zrobimy to, co zwykle.

- Czyli?

- Damy nogę, zabijając po drodze, kogo się tylko da - wyjaśnił spokojnie i ledwo słyszalnie smok. Uzbrojeni mężczyźni podeszli jeszcze bliżej, kryjąc się za drewnianymi tarczami.

- Ale jesteś oryginalny.

- Możemy jeszcze do twojej listy przestępstw dodać porwanie - zaproponował Aestas, lekko uśmiechając się.

- Odsuń się od tego smoka! - ponownie rozkazał dowódca oddziału. - Nie wykonujcie żadnych gwałtownych ruchów!

Chłopak posłusznie przesunął się o kilka kroków. Kątem oka dostrzegł jakiś ruch pomiędzy drzewami. Kiedy spojrzał w tamtą stronę, zobaczył kilku kuszników z naładowaną i wycelowaną bronią.

Nagle Aestas ryknął wyzywająco. Skoczył w stronę Serafina, oddzielając go od strzelców. Kilka bełtów ze zgrzytem uderzyło w jego łuski. 

Chłopak dobył miecza, przesunął tarczę na lewę ramie i z bojowym okrzykiem rzucił się na najbliższego żołnierza. Tamten w ostatniej chwili odbił ostrze, po czym samemu zadał cios. Smokobójca uchylił się przed atakiem i wbił klingę w odsłoniętą prawą pachę przeciwnika. Tamten krzyknął z bólu, wypuszczając broń z dłoni i osunął się na ziemię, przyciskając lewą dłoń do rany.

Serafin rozejrzał się po polanie. Większość żołnierzy natarła na Aestasa. Reszta biegła w stronę chłopaka. Między drzewami kusznicy przeładowywali swoją broń. Po drugiej stronie łąki dostrzegł skamieniałą ze strachu czarodziejkę.

Najbliższy wojownik zamachnął się mieczem na Smokobójcę. Ten odbił klingę swoją tarczą i zadał cios w szyję. Tamten sparował cios własnym ostrzem i pchnął w brzuch Serafina, który odskoczył w ostatniej chwili, niemal potykając się o ogon Aestasa.

Coś ze świstem przecięło powietrze. Chciwiec schylił głowę,  tuż nad jego rogami przeleciał nieduży zielony przedmiot, a następnie odskoczył do tyłu. W miejscu, gdzie stał wcześniej, śmignęła metalowa sieć, przygniatając dwóch wojowników do ziemi.

Kolejne bełty odbiły się od białych łusek.

Chłopak przyjął na tarczę cios drugiego żołnierza, mieczem odbił klingę trzeciego i dźgnął w ramię pierwszego przeciwnika. Tamten bez trudu sparował jego uderzenie.

"Długo tak nie damy rady" pomyślał, zasłaniając się przed pchnięciem.

Aestas rozwarł szeroko paszczę i zionął oślepiającym strumieniem energii. Powietrze wypełniły krzyki rannych i umierających, gdy trafiał przeciwników. Serafin padł na ziemię, w obawie przed przypadkowym porażeniem.

Ponownie rozejrzał się po otoczeniu. Większość żołnierzy uciekała we wszystkie strony, byle dalej od Chciwca. Reszta leżała na trawie, jęcząc z bólu, lub w ciszy, by już nigdy się nie podnieść. 

Wreszcie dostrzegł łopot fioletowej peleryny. Czarodziejka przesuwała się między drzewami, co chwila oglądając się na walczących.

Serafin podniósł się z ziemi, i wpół pochylony, pobiegł za kobietą. Aestas po chwili zamknął paszczę i popędził za chłopakiem, który już zrównywał się z blondynką. Dotarł do nich w dwa susy i chwycił ich w łapy. Czarodziejka krzyknęła z przerażenia, gdy lśniące szpony zacisnęły się wokół jej talii i uniosły ją nad ziemię.

Jak zabić smokaWhere stories live. Discover now