Rozdział XXXIV

500 69 52
                                    

Fanfary proszę!

(dadadadada)

Oto 

ostatni 

rozdziaaał!

(dadadadadadadada)

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Towarzysze postanowili jak najszybciej dotrzeć do wioski Serafina. Lecieli więc dzień i noc, zatrzymując się tylko na krótkie i niezbędne postoje. Chłopak bez protestów spał w szponach Aestasa, chcąc wreszcie wrócić do domu.

Pozostawiony na długie godziny sam na sam z myślami, pogrążył się w marzeniach o przyszłości. Wyobrażał sobie, jak wchodzi do wioski, niosąc biały róg Chciwca Niezniszczalnego. Widział zdziwienie i podziw w oczach mijanych ludzi. Słyszał ich okrzyki niedowierzania, kiedy będzie opowiadał o swoich przygodach.

Oczywiście nie zrelacjonuje im prawdziwej historii. Nikt nie uwierzy w istnienie gadającego smoka, a tym bardziej w nietypowe marzenie Aestasa. Nie wspominając już o bibliotekach Żmiji, przerośniętych drzewach czy wiewiórkach-kelnerach.

Nie. Łatwiej będzie wymyślić inną opowieść.

Kiedy smok mnie porwał, nie zamierzałem poddać się bez walki przećwiczył w myślach po raz setny swoją historyjkę. Długo szarpałem się w jego szponach. W końcu nie wytrzymał i mnie puścił. Wpadłem prosto do jeziora. Kiedy wypłynąłem na brzeg, zobaczyłem, jak Chciwiec wlatuje do jakiejś jaskini. Cicho zakradłem się i zajrzałem do środka. Wewnątrz smok ukrył wszystkie swoje skarby. Kilka dni czekałem, aż wreszcie opuścił legowisko. Zabrałem, ile tylko mogłem unieść i wróciłem do wioski. Jednak bestia znowu mnie znalazła. Dobyłem miecza i naparłem na stwora. Ten długo uskakiwał przed moimi atakami, ale nagle wytrącił mi broń z ręki. Skoczył na mnie. W ostatnim momencie wyciągnąłem przed siebie sztylet. Chciwiec nabił się na ostrze, które przecięło jego łuski i wbiło się w serce.

Serafin przyglądał się mijanym w dole drzewom, próbując wymyślić jakieś sensowne zakończenie. W końcu zdecydował się na proste I tak właśnie zabiłem Chciwca Niezniszczalnego!, jednak nie mógł pozbyć się wrażenia, że czegoś jeszcze w tej historii brakuje.

Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, kiedy niespodziewanie Aestas wylądował na okrągłej polanie. Przy jej południowej granicy leżał kanciasty, wysoki na metr głaz.

- Coś się stało? - spytał chłopak, stając na trawie.

- Pomyślałem, że wolałbyś nie szlajać się nocą po lesie i o bardziej ludzkiej porze dnia wrócić do domu - wyjaśnił Aestas.

- To jesteśmy już tak blisko?

- Jakieś trzy godziny lotu.

Sprawnie rozbili obóz i wkrótce na środku polany zatańczyły wesoło płomienie ogniska. Serafin zjadł kolację z resztek zapasów i usadowił się na nowym kocu, wpatrując się w ogień. Jego myśli ponownie powędrowały w stronę młodszego brata.

Pewnie już dawno się pozbierał po ataku Aestasa. Narysował w tym czasie z tuzin obrazków. Pokaże mi je wszystkie, jak wrócę pomyślał, z uśmiechem na ustach. Milenka też musiała podrosnąć. Może już potrafi chodzić? Pewnie tak urosła, że jej nie rozpoznam. A ojciec na pewno zabił kilkadziesiąt smoków. Ale się zdziwi, gdy zobaczy mnie z rogiem Chciwca pod pachą! Reszta wioski też! Ciekawe, czy znaleźli już Klejnot Stwórcy? Aestas naprawdę dobrze go ukrył, mogli nie zauważyć tej kryjówki...

Jak zabić smokaWhere stories live. Discover now