Rozdział XXV

450 60 17
                                    

Serafin i Aestas przebywali w Żmijowej Bibliotece tydzień. Zdaniem chłopaka: o tydzień za dużo.

Większość tego czasu spędził na lekcjach czytania. Wiele Żmijów podjęło próby nauczania: kiedy jeden nie mógł już słuchać nieudolnego składania literek, wymieniał go drugi nauczyciel. Nie było mowy o czasie wolnym czy opuszczeniu budynku: śniadanie - lekcje - obiad - lekcje - kolacja - lekcje - spać. Podczas kilku prób wydostania się na świeże powietrze, Serafin zawsze zostawał w porę zauważony i odprowadzony na naukę.

Aestas także nie opuszczał biblioteki. Większość tego czasu spędził na dobrowolnym przeglądaniu zgromadzonych ksiąg. Jednego poranka został zaproszony przez Peruna na „całodniowy maraton Star Wars". Kiedy późnym wieczorem wreszcie doczołgał się do przygotowanego dla niego leża na szczycie drugiej wieży, mruknął jedynie:

- Nie wiem, co oni robią w tamtym wymiarze, ale człowiek, który to wymyślił, musiał być poważnie stuknięty - po czym zasnął.

Zdesperowany Serafin kończył już przygotowywać plan ucieczki, gdy jeden z jego nauczycieli oznajmił, że umiejętność czytania chłopaka jest „zadowalająca". Towarzysze szybko zebrali swoje rzeczy i jeszcze tego samego dnia opuścili Żmijową Bibliotekę.

- Już nigdy tu nie wracajmy - zaproponował Smokobójca, gdy odlane z brązu wrota ze zgrzytem zamknęły się za nimi.

- Nie mam nic przeciwko. Perun groził mi maratonem „Gry o Tron" - zgodził się Chciwiec. Następnie chwycił Serafina w szpony i wzbił się w powietrze.

***

Serafin wszedł do niedużej wioski. W odróżnieniu od jego rodzinnej miejscowości, wszystkie budynki stały nieuszkodzone. Jednak większość domów zbudowano z drewna, a nie kamienia. Nie dostrzegł też żadnych budowli obronnych. Najwyraźniej ich mieszkańcy nie mieli problemów ze smokami, bo skrzydlate gady bez trudu spaliłyby wieś.

Przeszedł główną ulicę dwa razy, ale nie mógł nigdzie wypatrzyć mieszkania czarodzieja. Niechętnie wkroczył między budynki. Uliczki były węższe, ciemniejsze i bardziej kręte niż te w domu.

Po godzinie bezowocnego krążenia, postanowił zdobyć jakąś pomoc. Jego wzrok padł na przygarbionego mężczyznę, który poruszał się za pomocą prostej, drewnianej laski. Miał siwe włosy średniej długości, a jego twarz skrywała krótka broda w tym samym odcieniu. Odziany był w koszulę z beżowego materiału, brązowe spodnie i skórzane buty.

Serafin podszedł do starca.

- Przepraszam, czy mieszka tu może jakiś czarodziej?

- Czarodziej? - powtórzył staruszek, zerkając błękitnymi oczami na chłopaka. - Mamy tu taką jedną. Skręć tam w prawo, trzeci dom po lewej - oznajmił, wskazując wolną ręką jedną z dalszych uliczek.

- Dziękuję panu.

- Ależ proszę. Chociaż wątpię, by potrafiła ci pomóc - dodał stary mężczyzna, cicho chichocząc, po czym ruszył w swoją stronę.

Niezrażony Serafin poszedł we wskazanym kierunku. Wypisane na pergaminie zaklęcie leżało bezpiecznie w prawej kieszeni spodni. Skoro Perun mówił, że nawet najgorszy mag będzie w stanie rzucić czar, to mieszkająca tu czarodziejka też powinna dać radę.

Nagle jego wzrok natrafił na dużą, drewnianą tablicę przybitą do ściany jednej z większych budowli. Zadziwiająco szybko rozszyfrował górujący nad pozostałymi kartkami napis „Poszukiwani". Niżej zawieszono liczne podobizny mężczyzn i kilku kobiet.

Smokobójca przypomniał sobie, że już kiedyś widział taką tablicę: w swojej rodzinnej wiosce. Sześć lat temu została zniszczona przez gady, ale już nikt nie kłopotał się naprawą.

Jak zabić smokaWhere stories live. Discover now