Rozdział VII

730 99 60
                                    

Ten rozdział dedykuję MoonShyWolf, która w sumie podsunęła mi pomysł na tę książkę (a konkretnie ten rozdział) i pewnie nie było by mnie bez niej na Wattpadzie, więc.... tak.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Przerażony Serafin siedział pod krzakiem, nie dając znaków życia. Najwyraźniej smok mówił do niego. Skąd o nim wiedział? Czego chciał?

- Zatrute mięso. Sprytnie. Już dawno nie spotkałem się z tego typu zabójstwem - kontynuował Chciwiec, nie zrażając się brakiem odpowiedzi. - Raczej nie skaziłeś ich, gdy były żywe, więc musiałeś się podkraść i wylać na sarny substancję pod naszym nosem - spojrzał na trzy truchła. Serafin zdał sobie sprawę, że smok zaraz znajdzie jego kryjówkę. Zaczął powoli się wycofywać.

- Leżą idealnie przy tym krzaku. O ile to tam się nie chowasz, to na pewno został tam twój zapach. Wiesz, że w porównaniu ze smokami ludzie praktycznie nie posiadają zmysłu węchu? - Aestas podszedł do wskazanego miejsca i zaczął wąchać powietrze. Tymczasem chłopak opuścił swój krzew. Odwrócił się, w poszukiwaniu kolejnej kryjówki.

- Czuję cię! - wykrzyknął smok. Jego błękitne ślepia spoczęły na przykucniętym za krzakiem Serafinem.

Chłopak poczuł, jak opuszcza go nadzieja. Może i znalazł Chciwca, ale to teraz smok wytropił go. Swój błąd przypłaci życiem. Nigdy więcej nie zobaczy Damiana, nie zabije żadnego potwora, nie zostanie "Pogromcą Smoków". Patrzył w oczy stwora, czekając na nieuniknione. 

- Może wyjdziesz i porozmawiasz ze mną, jak... - gad zaciął się na chwilę - jak człowiek za smokiem.

Serafin podniósł się z ziemi, nie spuszczając wzroku z Chciwca. Ten wycofał się w głąb polany, najwyraźniej oczekując, że chłopak do niego dołączy.

Jeszcze nie wszystko stracone - pomyślał. Stanął na skraju łąki, tuż obok swojego krzaka.

- Nie jesteś może głodny? - zaczął rozmowę Serafin.

- Nie martw się, nie zjem cię. Chociaż masz rację, burczy mi w brzuchu - smok wyskoczył do przodu, chwycił w zęby drugą połowę sarny i wrócił na swoje miejsce.

- Nie chcesz czegoś dodać? - spytał, przeżuwając. - Dzielni mężowie zwykle coś mówią w tym momencie.

Serafin patrzył na Chciwca, nie wierząc własnemu szczęściu. Oto miał przed chwilą zginąć, a tymczasem to poczwara łykała truciznę. Przypomniał sobie wszystkie legendy i opowieści o największych bohaterach, więc wygłosił tradycyjną formułę:

- Jam jest Serafin Smokobójca, syn Meriadoka Smokobójcy. Przybyłem tu odzyskać złoto mojej wioski, skradziony przez ciebie Klejnot Stwórcy, położyć kres twoim poczynaniom, zdobyć twój róg i pomścić brata!

- Aestas - przedstawił się Chciwiec i uderzył w pień najbliższego drzewa. Na ziemię spadły dwa worki uszyte z jasnobrązowego materiału, trzeci runął na białą łapę, a czwarty stoczył się z brzdękiem monet po jego łbie. Smok warknął i zaczął potrząsać rośliną. W końcu piąty wór zleciał z korony, zjechał po skrzydle gada i dołączył do towarzyszy. Chciwiec popchnął przedmioty, które potoczyły się w stronę chłopaka.

Zadowolony z siebie smok siadł na trawie i owinął swój długi ogon wokół łap.

Serafin nie wiedział, jak na to zareagować. Nie dość, że Chciwiec sam się otruł, to jeszcze dobrowolnie oddawał swoje łupy.

Jak zabić smokaWhere stories live. Discover now