Rozdział XIII

603 85 31
                                    

Uśmiechnięty Serafin opuścił miasteczko, chrupiąc jabłko. Nie zwracał uwagi na trochę zbyt ciężki plecak, bo w końcu czego nie robi się dla maślanych ciasteczek? W lewej ręce trzymał torbę z zapasem owoców i warzyw, natomiast w prawej dzierżył czerwono-żółty i słodki owoc. Granatowa, trochę za długa peleryna przyjemnie powiewała za nim.

Chłopak odgryzł ostatni kawałek jabłka, po czym wyrzucił resztki w leśne zarośla. Zerknął na bezchmurne niebo. Zostało pół godziny do południa, więc zmieścił się z zakupami w czasie wyznaczonym przez Aestasa.

Nagle krzaki wzdłuż drogi podejrzanie zaszeleściły. Trzej zamaskowani mężczyźni wyskoczyli na trakt, groźnie dzierżąc drewniane pałki.

Smokobójca szybko się odwrócił, ale drogę ucieczki zablokowały mu cztery kolejne postaci. Wszystkie ubrane i uzbrojone tak samo, poza jedną. Jedyny bandyta wyposażony w miecz wystąpił dwa kroki do przodu, po czym wycelował czubek broni w Serafina.

- Oddaj wszystko, co masz, a pozwolimy ci odejść w spokoju - odezwał się zbój szorstkim głosem.

Chłopak spojrzał w niebo, szukając wzrokiem smoczej sylwetki.

Gdzie jest ten smok, gdy jest mi potrzebny?

- Liczę do trzech - oznajmił dowódca bandy. W tym czasie reszta gangu podeszła bliżej, powoli tworząc krąg wokół ofiary. - Raz...

Serafin postawił torbę z zakupami na ziemi, a następnie odpiął pasek przecinający jego tors, po czym ściągnął plecak i położył obok owoców.

- Mądra decyzja - pochwalił bandyta. - Czarna sakiewka. Wiemy, że ją masz.

Smokobójca nagle dobył miecza. Nie przerywając ruchu, ciął w szyję najbliższego bandyty. Oprych nawet nie zdążył zareagować, gdy ostrze wbiło się w jego ciało.

Jego towarzysz z krzykiem zamachnął się pałką, ale Serafin szybko wyciągnął czerwoną od krwi klingę, by odbić cios. Jednocześnie przesunął dotąd zawieszoną na plecach tarczę na lewe ramię, w samą porę, by sparować uderzenie trzeciego bandyty. Następnie uchylił się przed szarżą czwartego napastnika, by wbić miecz w trzewia tegoż oprycha.

Nagle ból przeszył plecy chłopaka, gdy piąty napastnik uderzył go pałką od tyłu. Serafin odwrócił się, by sparować kolejny cios, ale pod jego naporem musiał się cofnąć. Niechcący postawił stopę na swojej nowej pelerynie i wyłożył się jak długi na ziemi.

Świat zawirował mu przed oczami, a bandyta korzystając z okazji, dobył noża i stanął nad chłopakiem z chęcią mordu w oczach.

Znikąd pojawiły się białe szczęki i zacisnęły na górnej połowie ciała mężczyzny. Z jego ciała trysnęła krew, brudząc ubrania Serafina.

- Smok!!! - wrzasnął jeden z napastników. Jego koledzy podjęli okrzyk strachu, po czym rzucili się do ucieczki. Aestas ryknął przeraźliwie*. Skoczył na najbliższego bandytę, by rozerwać go swoimi ostrymi, śnieżnobiałymi szponami. Następnie zionął oślepiającą wiązką energii, a kolejne ciało padło bez życia na ziemię. Ostatnich dwóch bandytów pierzchło w las. Chciwiec jeszcze ryknął** za nimi rozdrażniony, po czym odwrócił się do podnoszącego się z ziemi chłopaka.

- Serio? Musiałeś kupić tę okropną pelerynę? - spytał smok.

- Jest wspaniała! O co ci chodzi?! - oburzył się Serafin.

- Dobra, pokłócimy się później - przerwał mu Aestas, podnosząc z ziemi plecak i zakupy Smokobójcy.

- Zgoda - przytaknął chłopak, po czym przyjrzał się trupom. - Ludzie zaczną się zastanawiać, gdy znajdą zwłoki. Nie powinniśmy czegoś z nimi zrobić?

Jak zabić smokaWhere stories live. Discover now