7. Wyjdź i przestań mi zatruwać sobą powietrze.

12.9K 757 387
                                    

Włożyłam słuchawki do uszu i westchnęłam cicho. Po chwili już słyszałam pierwsze dźwięki jakichś polskich rapów, które prawdę mówiąc nie były aż takie złe. Jednak za cholerę nie wiedziałam, co to znaczy Taconafide. Mimo tego, że na ogół nie lubiłam polskiej twórczości; filmów, książek, piosenek, to to, naprawdę nie było aż takie złe. 

Poczułam, jak ktoś szarpię mnie za ramię, przez co byłam zmuszona się odwrócić. Widok Brooksa z samego rana, nie był moim ulubionym. Zwłaszcza, że jego oczy znów przerażały mnie do tego stopnia, aż miałam chęć się skulić. Głupi skurwiel. 

- Czego? - Warknęłam, wyciągając z uszu słuchawki. Chłopak nie odpowiedział, tylko patrzył na mnie spod przymrużonych powiek, zaciskając szczękę. - Posłuchaj, jeśli zatrzymałeś mnie tylko po to, żeby na mnie popatrzeć, to wiedz, że jesteś idiotą. 

- Znowu zaczynasz? - Zacisnął dłonie w pięści, podchodząc do mnie na krok. Automatycznie moje nogi wykonały krok w tył. No wiecie, przezorny zawsze ubezpieczony. 

- To ty zacząłeś, gdy pojawiłeś się na zajęciach - przewróciłam oczami, zawijając słuchawki na telefonie, ówcześnie wyłączając moją ukochaną muzykę. 

- Po pierwsze, to ja byłem na nich pierwszy - uniósł brwi. 

- Cokolwiek.

- A po drugie, kurwa, nic nie wiesz. 

- Aha - mruknęłam, przytakując głową. Przez te wszystkie dni, które spędziłam z tym człowiekiem, zrozumiałam, że nie warto wchodzić z nim w żadne dyskusje. Nie był człowiekiem skorym do rozmów, także dziwił mnie fakt, że sam mnie dziś zaczepił. 

Mój wzrok poleciał na mężczyznę, który stał kilka metrów za Brooksem. Może kilkanaście. Patrzył uważnie na naszą dwójkę, nawet na sekundę nie spuszczając wzrok. I och, ja pierdziele, czy to kolejny idiota, który kocha mordować wszystkich wzrokiem? Moje życie naprawdę nie jest takie ciekawe, żeby obserwować każdy mój ruch. 

- Na co tak patrzysz? - Usłyszałam głos Blake'a.

- Jakiś facet się na nas patrzy - spuściłam głowę. Widziałam jednak, jak Brooks się odwraca w stronę tego mężczyzny. Po chwili mamrotał już tylko coś pod nosem, co brzmiało jak "ja nie mogę, co za debil". Także, prawdopodobnie nawet on, znał Blake'a. 

Miałam wrażenie, że każdy go znał, oprócz mnie. Każdy żył na bieżąco, tylko ja jak zwykle musiałam być parę lat do tyłu i nie ogarniać niczego, co działo się w naszym głupim mieście. Chociaż co się dziwić? Moje życie ograniczało się do oglądania seriali, czytania książek i wychodzenia gdzieś z Brianem, Seanem lub Cassie. 

Machnęłam ręką obojętnie na chłopaka, który stał naprzeciwko mnie i z cichym, krótkim westchnięciem, ruszyłam ku zniszczonym drzwiom teatru. W ostatnim czasie, poczułam jakby ten teatr stawał się moim drugim domem. Spędzałam tu od cholery czasu i szczerzę mówiąc, podobało mi się to. A podobać mogłoby mi się jeszcze bardziej, gdyby nie psychopatyczny chłopak, który był jak wrzód na dupie. 

Ale mimo tego, był to całkiem przystojny wrzód. I ygh, ciężko się do tego przyznać. 

- Ej, Parker! - Krzyknął. Odwróciłam się w jego stronę, ale szłam dalej. I znając moje szczęście, to się zaraz wywalę. - Błagam cię, nie ubieraj więcej leginsów. 

- Wiem, że mam zajebistą dupę, ale oszczędź sobie - burknęłam, zakładając kosmyk włosów za ucho. 

- No właśnie nie. Oczy mnie bolą, gdy widzę ten tłuszcz - uśmiechnął się cwaniacko. Serio? 

Zagrać z diabłem ✅Where stories live. Discover now