17. Jesteśmy tylko dzieciakami z paczką fajek.

9.8K 736 263
                                    

Dużo razy czułam się źle. Nie pod względem fizycznym, a psychicznym. W tym momencie również czułam się źle, a ból rozsadzał moją czaszkę. Patrzyłam w oczy Blake'a ze zdziwieniem i strachem. Przyparta przez jego rękę do muru, czułam jakbym stała nad jakąś przepaścią i wystarczył tylko jeden mały krok bym spadła na samo dno. 

- Wyjaśnijmy sobie coś - powiedział przez zaciśnięte zęby. Poczułam pieczenie pod powiekami.

Zrobiliśmy krok w przód, by po chwili zrobić dwa w tył. 

Znowu cofaliśmy się do początków, kiedy swoje frustracje wyrzucał na mnie. 

- Nie prosiłem cię, żebyś załatwiała mi tą pieprzoną przepustkę - zaczął, patrząc na mnie morderczym wzrokiem. Zaciągnęłam w płuca więcej powietrza i zacisnęłam powieki, by nie widział łez, które z niewiadomego powodu pojawiły się w moich oczach. Lub może były to łzy rozczarowania i zawodu. - Sama tego chciałaś. Latałaś do mnie, choć cię o to nie prosiłem. 

- Powiedz mi tylko, dlaczego? - spytałam cicho, nawet na niego nie patrząc. 

- Dlaczego co? - Odsunął się ode mnie. Odetchnęłam z ulga, gdy nie czułam już jego ręki na moim ciele. W końcu otworzyłam oczy. Spojrzałam na niego, ale jego mina wyrażała tylko obojętność. 

- Dlaczego ty taki jesteś? Dlaczego nie dasz sobie pomóc? 

- Bo nie potrzebuję twojej pierdolonej pomocy - syknął. - Zrozum, dziewczyno, że szkodzisz sama sobie. Jesteś aż tak bardzo głupia, żeby to zrozumieć? 

- Blake... - szepnęłam. 

- Dziewczynka z dobrego domu chciała się chwilę pobawić, co? - Zapytał z kpiną. Oddychałam głęboko, chcąc zapanować nad łzami. 

- Nie! - Krzyknęłam. - Nie rozumiesz, że chciałam ci pomóc?! - Wymachiwałam rękoma na wszystkie strony. - To ty jesteś jakiś głupi, jeśli nie rozumiesz, że ktoś się martwi! 

- To przestań! - Również krzyknął. - Przestań to robić, bo nikt cię o to nie prosił ty cholerna idiotko! - jego pięści były zaciśnięte, a ja czułam, że zaraz pęknę. Chciałabym powiedzieć mu wszystko co we mnie siedzi, a jednocześnie nie wiem nawet w jakie ubrać to słowa. - Idź użalaj się do swoich przyjaciół, że po raz kolejny odrzuciłem twoją pomoc - łza spłynęła po moim policzku. - Och, no tak, porycz się jeszcze - splunął. - Jeśli myślisz, że mnie to rusza, to jesteś w błędzie. Bo jak łzy kogoś, kto jest dla ciebie nikim, mogą coś znaczyć?

Nie myśląc długo zamachnęłam się. Moja dłoń dotknęła jego policzka. Uderzenie było na tyle silne, że głowa chłopaka przekręciła się w bok. Pękłam. Nie mogłam dłużej wytrzymać jego słów. Mogłabym się upierać, że Blake Brooks był dla mnie nikim. Ale po co miałam okłamywać samą siebie? Dobrze wiedziałam, że w ostatnim czasie stał się kimś więcej niż tylko chłopakiem poznanym na zajęciach teatralnych. Stał się w jakimś stopniu dla mnie ważny.

Zaciągnęłam nosem, zaciskając szczękę. Blake prychnął i schował dłonie do kieszeni spodni. Nie potrafiłam go zrozumieć, rozgryźć. On był strasznie skomplikowany. W jednej chwili mógł być miłym, normalnym chłopakiem, który cieszył się z byle czego. Po chwili zmieniał się w jakiegoś psychola. On był strasznie zmienny, a ja nie potrafiłam nad tym zapanować. Dobrze wiedziałam, że potrzebował pomocy, bo sam sobie z tym nie radził. Potrzebował kogoś, kto mógłby być przy nim ciągle. Chciałam mu to dać. Chciałam stać się dla niego kimś, na kim mógłby polegać. Dlaczego więc on ciągle to odrzucał? 

Piekącą od uderzenia dłonią otarłam łzę z policzka. Spojrzałam na niego i pokręciłam bezradnie głową. Jego policzek był lekko czerwony, a oczy w skupieniu mnie obserwowały. 

Zagrać z diabłem ✅Where stories live. Discover now