27. Żałujesz, że mnie poznałaś?

9.7K 614 542
                                    

Byłam bliska wybuchu. Naprawdę. Zaciskałam dłonie w pięści, modląc się w duchu o siłę, której w tamtej chwili mi brakowało. Prosiłam o odrobinę rozsądku, bo wiedziałam, że jeśli uderzyłabym Brooksa, skończyłoby się to dla mnie tragedią. 

Dzisiejszego poranka był jeszcze bardziej irytujący niż zazwyczaj. Czepiał się dosłownie o wszystko. Najpierw nie pasował mu mój wygląd, później po raz kolejny wypominał mi tę nieszczęsną imprezę, a jeszcze później przyczepił się do tego, jak odzywałam się do Briana. Na miłość boską, przecież chuj mu do tego! Brian był MOIM przyjacielem, traktowałam go jak brata, był mi chyba nawet i bardziej bliższy niż mój prawdziwy, rodzony brat i mogłam się do niego zwracać, do cholery, tak, jak chciałam. Nikt nie miał prawa zwracać mi uwagi. 

Próbowałam przemilczeć to wszystko. Próbowałam nie zwracać na niego uwagi i korzystać z przedostatniego dnia naszych wakacji. W planach miałam relaks i totalne wyłączenie swojego organizmu. Zwłaszcza, że planowaliśmy ten dzień spędzić nas basenem, a wieczorem mieliśmy wyjść na mały koncert tutejszych artystów, który miał odbyć się w parku. 

Ale przysięgam, że, gdy Blake wrzucił mnie do basenu, nie wytrzymałam. Dosłownie perfidnie stanął za mną i po prostu mnie do niego wepchnął. 

- Co jest, kurwa, z tobą nie tak!? - wydarłam się. Z włosów skapywała mi woda, a krople, które spływały po moim ciele niezwykle mnie irytowały. 

- Irytujesz mnie dziś cholernie - warknął. 

- Tobie chyba padło na mózg - parsknęłam kpiącym śmiechem. Czułam na sobie wzrok wszystkich moich przyjaciół. Wiedziałam jednak, że żadne nie będzie miało na tyle odwagi, by nam przerwać lub chociażby wtrącić się słowem. - Przypierdalasz się do mnie od rana o byle co! O co ci, do cholery, chodzi? 

Wywrócił oczami, a moje zirytowanie sięgało powoli zenitu. 

- Mam dość twoich pieprzonych humorków! Raz jesteś taki, że naprawdę mogłabym cię polubić a za chwilę jesteś taki, że mam ochotę ci coś zrobić - oddychałam głęboko. Wydzieranie się na niego było nad zwyczaj męczące. - Jesteś głupi, wiesz? Dałam ci głupi miesiąc. Pamiętasz co mi obiecałeś? Myślę, że tak. Miałeś się zmienić, a zachowujesz się dalej jak pieprzony palant! 

Nie mógł mi zniszczyć tych ostatnich dni tutaj. Nie mógł. Po prostu, kurwa, nie. 

- Mam cię, kurwa, dość - powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy. 

Jego mina diametralnie się zmieniła. Przez jego twarz przemknął cień zawodu i czegoś na wzór smutku, ale zniknęło to jeszcze szybciej niż się pojawiło. Blake napiął mięśnie swoich ramion, sprawiając wrażenie, że był jeszcze większy. Prawdopodobnie próbował mnie przestraszyć. I, gdyby była to normalna sytuacja, zapewne by mu się to udało. Ale teraz naprawdę to na mnie nie działało. Nie tym razem. 

- Żałuję, że wtedy przyszłam na tą pieprzoną próbę! - wydarłam się. Moje oczy powoli robiły się szklane. Łzy kłębiły się w moich oczach, ale nie mogłam pozwolić im wydostać się na zewnątrz. Dlatego też zacisnęłam powieki z całej siły. 

- Żałujesz, że mnie poznałaś? - odezwał się pierwszy raz od dłużej chwili. Spuściłam głowę, nie będąc w stanie spojrzeć mu w oczy. 

Czy żałowałam? Nad tym mogłabym rozwodzić się długo. Sama nie byłam pewna. Bo mimo, że ciągle się kłóciliśmy, mieliśmy kilka fajnych chwil. Szkoda tylko, że te złe znacznie przewyższały te dobre. 

Nabrałam więcej powietrza do płuc. 

- Tak - mruknęłam znacznie ciszej. Podniosłam wzrok, a wtedy natrafiłam na widok, który całkowicie mnie zdziwił. 

Zagrać z diabłem ✅Where stories live. Discover now