9. Co ci się stało?

12.3K 770 569
                                    

W środę Blake po raz pierwszy nie pojawił się na zajęciach. 

Powtórzył to też w piątek i w sobotę, co zaczynało mnie skromnie mówiąc martwić. Po tym jak chłopak wybiegł z kręgielni, mówiąc, że wróci za chwilę już nie wrócił. Wspominałam już kiedyś o tych dziwnych krzykach, prawda? Więc, ucichły one, kiedy Blake wybiegł z sali. To tylko wspomagało mój umysł w wymyślaniu jakichś popieprzonych czarnych scenariuszy. 

Nie powinnam była się martwić o kogoś, kto był dla mnie tak naprawdę nikim. Znaczy, nie obgryzałam paznokci, dłonie mi się nie pociły i nie spałam po nocach. Nie. Po prostu gdzieś z tyłu głowy miałam myśl, że mogło się coś stać, ale mimo tego, dalej żyłam swoim nudnym życiem. Dalej chodziłam na zajęcia, które swoją drogą bez tego psychopaty były nudne. Musiałam odgrywać scenki z jego zastępcom, co szło nam niesamowicie opornie. Zupełnie do siebie nie pasowaliśmy. 

No a po drugie, przyzwyczaiłam się do jego obecności na zajęciach no i powiedzmy sobie szczerze, Blake Brooks naprawdę urozmaicał te zajęcia, wprowadzając do nich trochę adrenaliny i strachu, co nie było dobre. Nie było dobre dla innych ludzi obecnych w teatrze. Znaczy, dla mnie też, bo to ja zawsze byłam tą, która obywała najbardziej. 

****

Nigdy nie lubiłam poniedziałków. Nawet jeśli były wakacje i nie musiałam robić praktycznie nic, poniedziałek był jednym z najgorszych rzeczy, które mogły spotkać człowieka. Poniedziałek wiązał się z tym, że za godzinę, będę musiała być na próbie. A mi cholernie nie chciało iść się do teatru, bo wiem, że będę się tam nudzić. Szczególnie wtedy, kiedy nie będzie Blake'a. Porażka. 

Wolnym krokiem weszłam do kuchni, gdzie przy stole siedział Taylor i mama. Jak zwykle obydwa miejsca były wolne, choć tylko jedno zostanie zajęte. Pieprzone krzesło przy oknie, czeka na mojego ojca, który wyleciał do pracy do Australii i już nie wrócił. Cóż, przykre, zważywszy na to, że zostawił tu dwójkę dzieci i żonę. Co prawda, przysyłał nam kasę z której matka i tak nie korzystała. Niedawno złożyła papiery rozwodowe do sądu i po prawie 3 latach nie obecności ojca w domu, w końcu go zobaczę. Szczerze? Cieszyłam się, że mama zdecydowała się na taki krok. 

- Cześć - mruknęłam, a głowa mojej rodzicielki podniosła się do góry. Kobieta obdarzyła mnie uśmiechem, kiedy nalewałam sobie do szklanki sok pomarańczowego. - Co robicie? - Spytałam, siadając na moje stałe miejsce. 

- Taylor próbuje wymyślić, czyje mogą być te inicjały - kobieta pokazała mi artykuł w gazecie. - Piszą, że kilka dni temu, jakiś młody chłopak uciekł gdzieś i musieli go szukać po całym mieście. 

- Dokładniej? - Uniosłam brwi. 

- Czekaj, przeczytam ci - wtrącił się mój brat. - Jak podaje policja miejska w ostatnią środę, przez kilka godzin w całym mieście trwały poszukiwania niebezpiecznego B.B. Jak również wiemy, chłopak uciekł spod miejsca, w którym miał odbyć swoją karę. Na szczęście, mężczyzna znalazł się i ponownie trafił za kratki - westchnął Tay. 

- Woah - mruknęłam, podpierając głowę na ręku. Szczerze, miałam to gdzieś, dopóki nie dotyczyło to mnie.

- To dziwne - mama potrząsnęła głową. Mało nie brakowało, a w naszej kuchni otworzyłaby tajne biuro FBI. - Przecież ktoś taki, skoro odbywa karę i wychodzi zza krat, musi mieć kogoś do pilnowania. 

- No, może ten ktoś akurat zajmował się czymś innym?

- Być może, ale to nie zmienia faktu, że powinien mieć cały czas oko na tego rozbójnika! - Kobieta wyrzuciła ręce w górę. Przewróciłam na to oczami, ale postanowiłam, że zostawię to wszystko bez komentarza. Tak po prostu było lepiej, bo ostatnie czego chciałam, to kłótnia, na temat niedotyczącej mnie sprawy. - Co jeśli zrobiłby komuś krzywdę? Lub porwałby jakieś dziecko? - Niemal uderzyła pięścią w stół. Skąd u niej takie zachowanie? Okej, zawsze była lekko oburzona tym, co działo się w mieście. No, ale teraz, to chyba lekka przesada.

Zagrać z diabłem ✅Where stories live. Discover now