Nienawidziłam moich przyjaciół, naprawdę. Nienawidziłam ich za to, że o piątej nad ranem przerwali mój sen, wpadając do mojego domu niczym tornado. Gdyby wzrok mógłby zabijać to zaczynając od Briana, a kończąc na samym Theo, to każdy z nich leżałby już martwy. Miewali głupie pomysły, to fakt, jak każdy nastolatek.
Ale żeby tak z dnia na dzień zadecydować o wyjeździe do innego miasta, oddalonego od nas o osiemset mil?
Jak się okazało, moja mama była we wszystko zamieszana. Od dawna wiedziała, że chłopcy zaplanowali kilkudniowy wypad do Chicago. Moja walizka była już spakowana właśnie przez moją rodzicielkę, a na szafce nocnej leżały pieniądze, które najwyraźniej miały być przeznaczone na mój wyjazd.
Własna matka mnie udupiła.
Na nikogo już nie można było liczyć w tym zdradzieckim świecie.
Przymuszona przez przyjaciółmi w biegu po prostu ubrałam buty. Szczerze, to nawet nie wiedziałam co mam na sobie. Wybierałam pierwsze lepsze ubrania, które wpadły mi w ręce. Miałam tylko nadzieje, że nie ubrałam tej bluzy w jednorożce, którą babcia kupiła mi kiedyś na urodziny.
Była okropna.
- Victoria, proszę, uważaj na siebie - powiedziała moja rodzicielka, podczas, gdy Theo pakował moją walizkę do samochodu.
Z tego co było mi wiadomo, to mieliśmy jechać dwoma samochodami. W jednym miał jechać Sean, Taylor, Brian, Cassie i Theo. A w drugim ja z Matt'em. Jeśli nie wybuchnie z tego trzecia wojna światowa, to chcę nagrodę za to, że wytrzymałam z nim całą podróż.
- Chcę ci przypomnieć, że to ty mnie wkopałaś w ten wyjazd - spojrzałam na nią sugestywnie. - I mnie i Tay'a.
- Przynajmniej sobie od was odpocznę - prychnęła.
- Mamo! - krzyknęłam, rozkładając ręce na boki.
- No co? Muszę sobie odpocząć - mruknęła, pocierając palcami swoje skronie. - Wy jesteście jak takie pijawki. Wysysacie ze mnie całą energię.
- Dzięki, to cholernie miłe.
- Wyrażaj się - spojrzała na mnie surowo. Przewróciłam na to oczami. - Zeza kiedyś dostaniesz od tego ciągłego wywracania oczami.
Wcale nie chciałam ponownie nimi przewrócić.
W OGÓLE.
- A tak naprawdę, to ty też odpocznij. Niedługo zaczyna się szkoła, musisz naładować baterie. Taylor tak samo. Poza tym, jesteście zbyt aspołeczni. Musicie wychodzić więcej z domu, poznawać ludzi.
Jak miałam poznawać ludzi, skoro ich nienawidziłam i chciałam żeby zniknęli?
Przecież tutaj jedno wykluczało drugie. Moje aspołeczne odchyły sprawiały, że nie chciałam poznawać nikogo. Miałam swoją paczkę przyjaciół i nie zamierzałam jej zmieniać. Taylor miał takie samo zdanie jak ja. Oboje byliśmy odludkami, którzy najlepiej czuli się w swoim pokoju.
- Dzięki, mamo - pokazałam jej kciuka uniesionego w górę. - Zawsze wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć.
- Też cię kocham - uśmiechnęła się ciepło. Westchnęłam krótko na jej słowa i wzruszyłam ramionami. - No, uważajcie tam na siebie. Nadal nie wiem, czy to dobry pomysł, ale ufam wam i wiem, że nie zrobicie nic złego.
- Mhm.
Oczywiście, mamo. Będziemy grzecznie chodzić spać przed godziną dwudziestą pierwszą, nie będziemy ani pić, ani palić sani chodzić na imprezy.
YOU ARE READING
Zagrać z diabłem ✅
Teen FictionVictoria Parker od zawsze marzyła o tym, aby któregoś dnia, zaistnieć w teatralnym świecie. Znajdując na ulicy zwykłe ogłoszenie, otwierają się przed nią drzwi, do spełnienia marzeń. Jednak nie wszystko jest tak proste, jak może się wydawać. Gdy d...