Mask 5

1K 165 88
                                    

Ocknął się i chciał poderwać na nogi, żeby dalej walczyć, ale coś krępowało jego ruchy.

Zamrugał kilkukrotnie, żeby wyostrzyć obraz. Wzrok wrócił, ale światło wpadające przez okno boleśnie go raziło.

Światło, to oznaczało, że był dzień. Jak długo spał? Co z Jungwoo? Był związany?

Tak, leżał na łóżku, a jego nadgarstki i kostki były skrępowane. W pokoju było jedno okno, którego światło padało na poduszkę i twarz Lucasa.

Wczorajsza złość odpuściła, a w jej miejsce pojawił się ból. Całe jego ciało było obolałe i potrzebował chociaż odrobiny wody, żeby zwilżyć gardło.

Poczuł czyjąś obecność w pokoju, obrócił głowę w prawo i jego spojrzenie spotkało się z czarnymi oczami jego dawnego przyjaciela.

- Gdzie jest... - Wychrypiał, ale Ten bez słowa wskazał mu głową lewą stronę. Obrócił się więc na tyle na ile mógł i spojrzał w dół. Koło jego skrępowanej dłoni, leżała na materacu blond czupryna.

Lucas na moment odetchnął i przegarnął palcami rozsypane na twarzy Jungwoo włosy i pogładził jego ciepły policzek. Młody kompozytor ocknął się pod dotykiem i otworzył oczy.

- Lucas. - Wstał i podszedł do stoliczka, gdzie odkręcił butelkę wody, a następnie wsunął dłoń pod głowę Lucasa i pomógł mu się napić.

- Nic ci nie jest ? - Zapytał poważnie, kiedy ugasił pragnienie. Przeskanował wzrokiem najpierw twarz, a później resztę ciała Jungwoo.

- Boże Lucas. Musi cię strasznie boleć. - Powiedział, a  w jego oczach była troska i strach.

- Jungwoo, obiecuję, że nic ci się nie stanie... - Zaczął, kalkulując na szybko w głowie jakie mają szanse.

- Żadnemu z was się nic nie stanie. - Odezwała się osoba, która pojawiła się w drzwiach, a której Lucas jeszcze nie mógł zobaczyć. - Ten rozwiąż go.

Chłopak nachylił się nad dłonią Lucasa i kiedy tylko ten poczuł luz na nadgarstku uderzył przyjaciela w twarz.

- Lucas! - Zawołał Jungwoo chowając twarz w dłoniach.

- Spokojnie. - Powiedział Ten. - Należało mi się. - Trzymał się za policzek i sprawdzał, czy jego szczęka jest na właściwym miejscu. Lucas błyskawicznie chwycił uwolnioną dłonią Jungwoo za nadgarstek, pociągnął go za swoje plecy, żeby móc go zasłonić własnym ciałem i uwolnił drugą dłoń, teraz znów był zabójczo niebezpieczny. Spojrzał na  osobę stojącą w drzwiach i warknął gardłowo jak dzikie zwierzę.

- Nie zrobimy wam krzywdy, chcemy prosić cię o pomoc. - Powiedział wchodząc do pomieszczenia, a za nim pozostali członkowie wczorajszej bijatyki.

- Już raz ci powiedziałem, że... - Warknął cały czas ściskając nadgarstek Jungwoo.

- Że to pomyłka. Ale ja się nie myliłem, to o ciebie mi chodziło.

W pomieszczeniu zapadła cisza, Lucas spojrzał po kolei na każdego z chłopaków, byli w jego wieku, albo trochę starsi, ale wszyscy mieli widoczne siniaki po wczorajszej walce. Lucas musiał przyznać, że nie spodziewał się, że będą tak dobrzy, ponadto ich praca zespołowa dodawał im siły.

- Jesteś Yukhei. Urodzony na wyspach. To był zaszczyt z tobą walczyć. - Skłonił się przepisowo Chińczyk. - Ja jestem Kun, To jest Yuta, Winwin, a Tena już znasz.

- Czego chcecie? - Rzucił ostro, ale puścił Jungwoo.

- Poprosić cię o pomoc. - Odezwał się cicho Ten. - Ale wiedzieliśmy, że porzuciłeś sztuki walki i nie będziesz chciał nas nawet wysłuchać.

- I to ma być dobry powód do porwania kogoś?

- Nie chcieliśmy go porwać...

- Ale to zrobiliście. - Zmiażdżył dawnego przyjaciela spojrzeniem, a Ten zamilkł i spuścił wzrok.

- Nie robilibyśmy tego, gdybyś nie był naszą ostatnią nadzieją. - Powiedział Winwin, chłopak który wczoraj uśpił go strzałką. - W naszej dzielnicy źle się dzieje. Ludzie są zastraszeni i zmuszani do płacenia haraczów, jeśli ktoś się postawi to znika, a Gao który za to odpowiada chodzi sobie jakby nigdy nic ulicami.

Lucas znał tę sytuację, sam kiedyś się w takiej znajdował, ale nie po właściwej stronie. Właśnie dlatego porzucił sztuki walki, nigdy więcej nie chciał być narzędziem wykorzystywanym do krzywdzenia ludzi.

- Zgłoście to na policję. - Powiedział spuszczając trochę z tonu.

- Policja też się boi. Ci ludzie robią straszne rzeczy. Musisz nam pomóc. Musimy ich stąd wyrzucić, żeby ludziom w Japantown, żyło się dobrze i spokojnie, tak jak na to zasługują. - W oczach Winwina zapaliła się żądza i nadzieja, Lucas pokręcił głową, znał to spojrzenie.

- Jak mnie znaleźliście? - Zapytał uwalniając kostki od sznura.

- Nie szukaliśmy cię. Ten powiedział, że na jego uczelni jest chłopak, który zna się na sztukach walki i kazaliśmy mu cię obserwować.

- Skąd wiedziałeś, że uczyłem się sztuk walki?

- To widać w każdym twoim ruchu. Zwłaszcza jak tańczysz, stajesz się wojownikiem. - Powiedział poważnie jego przyjaciel.

- Później zaczęliśmy szukać o tobie informacji. - Dodał Winwin. Lucas skinął głową i założył buty. Następnie chwycił Jungwoo za dłoń i pociągnął za sobą do drzwi.

Zatrzymał go Winwin. Jego ciemne włosy i dziecięca twarz przy lichej posturze, nie robiły wrażenia, Lucas czuł, że mógłby go bez problemu odsunąć jedną ręką, ale życie nie mogło opierać się na przemocy.

- Musisz nam pomóc, ci ludzie są źli. - Powiedział patrząc Lucasowi w oczy.

- Oni są źli? - Zapytał patrząc po kolei na każdego z nich. - A wy? Nie macie sobie nic do zarzucenia? Porwaliście niewinnego chłopaka, żeby osiągnąć swój cel. To wy jesteście źli. - Powiedział spokojnie, ale każde słowo napęczniałe było od emocji. Czwórka wojowników spojrzała na siebie i Winwin bez słowa odsunął się z drzwi, robiąc im przejście.

Lucas skinął im głową i pociągnął za sobą Jungwoo do wyjścia. Sala przez którą szli, wyglądał jak zwykłe treningowe dojo, wiele było takich na całym świecie, nie tylko w Japantown.

Wyszli na ulicę i poszli na przystanek, odprowadzani spojrzeniami ludzi, którzy ukrywali się w oknach. Widok musiał być niecodzienny, chłopak bez koszulki, poobijany jakby wpadł pod ciężarówkę, ciągnął za sobą drobnego, chudego chłopaka, bocznymi uliczkami Japantown.

- Ktoś czeka na ciebie w domu? - Odezwał się do Jungwoo dopiero jak weszli do tramwaju.

- Nie, tata jest w pracy. - Powiedział nie patrząc na Lucasa.

- Pojedziemy do mnie. 

cdn

MASK (Luwoo, Markhyuck)Where stories live. Discover now