Mask 31

836 155 73
                                    



Ulewny deszcz zdawał się zalać cały świat. Szum kropel wyciszył wszystkie odgłosy dobiegając z zewnątrz, a woda wylewająca się z rynny zwiastował nadejście pory deszczowej.

Dzieci na Wyspach były do tego przyzwyczajone, już teraz skacząc w kolorowych gumiakach, rozchlapywały kałuże w swoich przeciwdeszczowych pelerynkach. Dorośli natomiast stali pod daszkami i czekali, aż ulewa trochę zelżeje. 

Jednak jedna osoba parła do przodu z pochyloną głową, a deszcz przesiąkał jej ubranie. Zasłaniał głowę rękami chociaż niewiele to dawało.

Miejscowość nie była duża, umiejscowiona na skraju lasy, który również nie mógł pochwalić się rozmiarem, tak jak wszystko na tej malutkiej wyspie, jednej z wielu na wschodzie.

Ukłonił się kobiecie, która zbierała pranie. Może się to wydawać dziwne w taką pogodę, ale tutaj wszystkie domy stały na drewnianych palach i rusztowaniach, ponieważ po kilku tygodniach deszczu, ulice zamieniały się w rwące strumienie.

Wbiegł po drewnianych schodach na górę, pamiętając który stopień należy ominąć, żeby nie złamać nogi i już po chwili stał przez drzwiami małego domku.

Otworzył je i wszedł do środka. Potrząsnął głową, a kropelki z jego włosów spadły na podłogę, podobnie jak woda spływając z jego ubrań. Ściągnął buty i zrobił krok nad kałużą, którą właśnie stworzył.

W mieszkaniu słychać był miarowe stukanie. Wszedł głębiej rozglądając się po jednopokojowym domku.

Po prawej stronie była mała kuchenka i lodówka, na środku dywan z niskim stolikiem, a po lewej łóżko otoczone białą moskitierą i pianino. Prócz tego w mieszkaniu było dużo różnych doniczek z roślinami i drewnianych instrumentów.

Chłopak spojrzał pod nogi na mały garnek, do którego miarowo kapała woda. Zadarł głowę w górę, żeby sprawdzić, czy sufit nie ma zamiaru się zawalić.

Rozejrzał się jeszcze raz po pomieszczeniu, ewidentnie czegoś brakowało. Przeszedł przez pomieszczenie, żeby wyjść na wąski balkon otaczający cały domek.

Zatrzymał się w drzwiach i odgarnął powiewającą do środka zasłonkę.

Skrzyżował ramiona na piersi i uśmiechnął się widząc swoją zgubę – szczupłego chłopak, który jedną bosą stopę miał postawioną na drewnianych deskach, a drugą trzymał w powietrzu, opierał łokcie o barierkę, a miał na sobie zbyt dużą koszulę w kratę.

Patrzył na niego jeszcze przez chwilę, opierając się futrynę, jakby nie chciał zakłócić tego beztrostkiego obrazku swoją obecnością.

Po chwili bezszelestnie podszedł do niego i bez słowa objął go ramionami w pasie.

- Fuuu! Lucas, jesteś cały mokry. – Zawołał Jungwoo, krzywiąc się, ale odchylił głowę do tyłu, żeby móc spojrzeć na swojego ukochanego.

- Jungwoo skarbie, to chyba nie twoja koszula? – Trącił nosem jego policzek.

- Cieszę się, że już jesteś. – Powiedział łagodnym tonem i położył swoją delikatną dłoń na ręce Lucasa.

Stali tak przez jakiś czas spleceni w uścisku, delikatnie kołysząc się w rytm kropel deszczu spadających na daszek nad nimi.

Lucas oparł głowę na ramieniu Jungwoo i objął wzrokiem krajobraz.

Jak okiem sięgnąć widać było tylko skąpane w ulewie drewniane daszki domów, skraj tropikalnego lasu i zielone łąki, a jeszcze dalej na horyzoncie było morze.

Nabrał w płuca wilgotnej świeżości i złożył mały pocałunek na białej skórze karku Jungwoo.

- Napisałem piosenkę. – Powiedział nadal patrząc w dal.

- O czym? – Zapytał Lucas pocierając jego ramiona.

- O deszczu.

Kiedy zaczęło się robić chłodno, weszli do środka. Jungwoo usiadł do pianina, żeby dokończyć piosenkę o deszczu. Lucasowi kamień spadł z serca na ten widok, dopiero od kilku tygodni Jungwoo znów zaczął grać.

Kiedy Lucas zabrał go na wyspę, Jungwoo nie był w stanie się z nim rozstać. Całymi dniami musiał przy nim być, ponieważ blondyn czuł się bezpiecznie tylko przy Lucasie.

Chłopak nie mógł znieść tego jak bardzo Jungwoo jest zniszczony, a zawsze kiedy na niego patrzył, widział bliznę na policzku, która wyglądała jak srebrny włos. Nie szpeciła ona twarzy, ale był jak chłodne przypomnienie, że wszystko co stało się chłopakowi jest winą Lucasa.

Najtrudniejsze były noce, kiedy wszystkie demony wracały do jednego i drugiego, czasami budzili się w środku nocy cali zapłakani i tulili się do siebie, bojąc się zasnąć aż do rana.

Jednak czas leczył rany i z jego upływem Jungwoo znów zaczął się uśmiechać.

Co prawda nadal bał się opuszczać ich małej chatki, ale Lucas mógł wychodzić do pracy. Od kilku tygodni Jungwoo zaczął też udzielać lekcji gry na pianinie kilku dzieciom, które przychodziły do niego.

Lucas usiadł na łóżku i w milczeniu patrzył jak Jungwoo kreśli i zapisuje kolejne akordy. Jeśli muzyka miała pomóc chłopakowi przepracować traumę, to on był gotowy czekać.

Jungwoo podniósł głowę i na niego spojrzał. Uśmiechnął się zakładając niesforny kosmyk za ucho i wstał od instrumentu. Wszedł na łóżko i zasłaniając za sobą moskitierę. Wspiął się na kolana Lucasa.

Patrzyli sobie przez chwilę w oczy, nie potrzebowali słów, zresztą i tak nie wyraziłby one ogromu ich uczucia.

Lucas położył dłoń na policzku chłopaka i przejechał kciukiem po jego bliźnie. Później nachylił się i delikatnie połączył ze sobą ich usta.

Jungwoo westchnął w jego wargi i oddał się pocałunkowi za to jego dłonie pracowały nad guzikami koszuli drugiego.

Kiedy odpiął ostatni zaczął śledzić opuszkami palców po skórze chłopaka, jakby próbował odczytać brajlem każdą jego bliznę.

Lucas chwycił go za biodra i delikatnie położył na łóżku podpierając się ręką, żeby nie leżeć całym ciężarem ciała na chłopaku. Jungwoo zanurzył palce w jego włosy i pogłębił pocałunek. Lucas czuł jak szczęście napełnia go aż po koniuszki.

Kochali się, odcięci od świata przez cieniutką białą siateczkę, w mały drewniany domku, którego dach przeciekał coraz mocniej, w akompaniamencie kropel deszczu, gdzieś na drugim końcu świata.

The End 

___________

Dziękuję wszystkim, którzy byli ze mną do końca.
Może to opowiadanie nie jest idealne, ale było dla mnie bardzo ważne.
Pamiętajcie, że gdyby nie Wy, nie byłoby mnie tutaj.
Teraz robię sobie małą przerwę od wattpada, ale wracam do was we wrześniu z Painless.
Kocham Was.
Całusy
Nana XX

MASK (Luwoo, Markhyuck)Où les histoires vivent. Découvrez maintenant