Mask 6

1.1K 158 126
                                    

Milczeli całą drogę, aż nie wspięli się schodami na dach budynku w którym mieszkał Lucas. Jungwoo stanął na środku mieszkania, nie do końca wiedząc dlaczego tutaj jest.

Lucas nie zdziwiłby się, gdyby teraz chłopak nie chciał go znać. Musiała być diametralna różnica między nieśmiałym, nieporadnym Lucasem, którego znał, a tym którego widział dzisiaj. 

Lucas odsłonił rolety, żeby wpuścić światło do pomieszczenia i podszedł do chłopaka, położył mu dłonie na ramionach spojrzał w oczy.

- Czy coś cię boli? Zrobili ci krzywdę? - Zapytał, ale jego głos już nie był gniewny i mściwy, był łagodny i pełen troski.

- Nie, nic mi nie jest. - Powiedział unosząc kąciki ust w mało przekonywującym uśmiechu. Lucas chwycił jego dłonie i uniósł, żeby zobaczyć nadgarstki, ale nie było na nich śladów po skrępowaniu.

- Przepraszam Jungwoo, musiałeś być przerażony. - Powiedział puszczając jego ręce i odsuwając się. Wiedział, że lepiej będzie jeśli zniknie z życia chłopaka zabierając ze sobą całą przemoc.

- Bałem się. - Powiedział cicho. - Ale najbardziej się bałem, kiedy zobaczyłem, że przyszedłeś.

Lucas skinął głową, wiedział że dla Jungwoo musiał wyglądać jak potwór z drewnianym mieczem.

- Bałem się, że przeze mnie może ci się coś stać. - Podszedł do zdziwionego tancerza i dotknął smukłymi dłońmi jego brzucha, gdzie widniały fioletowe siniaki zadane twardym drewnianym nunchako

- Bałeś się o mnie? - Zapytał nie mogąc uwierzyć.

-Tak. - Szepnął i przytulił policzek do nagiej piersi chłopaka. Lucas objął ramionami jego drobne ciało i zanurzył nos we włosach, nie chciał myśleć teraz o tym co powinien, a czego nie, chciał się po prostu cieszyć tą wykradzioną chwilą szczęścia.

- Kiedy oni zaczęli cię bić. Jeden kopnął cię w głowę i w brzuch. To nie było honorowe, ty byłeś jeden, a ich trzech. - Szeptał zaciskając pięści na kurtce chłopaka.

- Nie musisz się o mnie bać. - Uśmiechnął się smutno Lucas i uniósł w górę podbródek niższego. - Byłem silniejszy od całej trójki. Nie mieliby szans w walce jeden na jeden.

- Powiedzieli mi, że chcą tylko z tobą porozmawiać. Mówili, że nie zrobią ci krzywdy. - Położył dłoń na opuchniętym barku Lucasa.

- Ważne, że nic ci nie jest. - Powiedział i chciał się odsunąć, ale nie mógł, jego nogi jakby wrosły w ziemię. - Zrozumiem jeśli nie będziesz chciał mnie już widzieć. - Ciężkie, ołowiane słowa wydobyły się z jego gardła.

- Dlaczego? - Zadarł głowę w górę, żeby na niego spojrzeć. - Przyszedłeś po mnie, chociaż wiedziałeś, że to niebezpieczne.

- Oczywiście, że przyszedłem. Nigdy bym cię nie zostawił.

- Bo... - Szepnął Jungwoo wspinając się na palce.

- Bo... - Powtórzył Lucas.

- Bo jestem twoim chłopakiem? - Szepnął nieśmiało.

Lucas zesztywniał, chciał móc nazywać Jungwoo swoim i chciał być przy nim i dzielić z nim każdą radość i uśmiech, ale nie sądził, że Jungwoo też tego chce, zwłaszcza po dzisiejszym incydencie.

- Moim chłopakiem? - Wystękał zaskoczony.

- Nie? O matko, przepraszam. Myślałem... - Twarz Jungwoo oblała się szkarłatem, a on sam zażenowany odsunął się.

- Znaczy ja... Jeśli ty... chcesz? - Lucasowi zrobiło się gorąco, nieśmiało patrzył na chłopaka.

- Ja... ja... chcę. - Zająknął się, wbijając wzrok w ziemię.

MASK (Luwoo, Markhyuck)Donde viven las historias. Descúbrelo ahora