Mask 9

790 142 43
                                    

Jungwoo został posadzony w aucie, a na głowę naciągnięto mu worek. Czuł, że siedzenie obite jest luksusową skórą, a kiedy auto ruszyło, odgłos silnika był zupełnie cichy. Miejsca po jego obu stronach zajęli mężczyźni, którzy bez pytania weszli do jego pokoju i wyprowadzili go stamtąd. Nie rozmawiali ze sobą, ani razu nie usłyszał ich głosu, tylko silne ręce, które prowadziły go do samochodu i które związały mu nadgarstki, sztywną taśmą.

Bał się, zaczynał panikować, a powietrze w worku szybko się kończyło. Obawiał się jednak odezwać, czy nawet poruszyć. Czas płynął powoli, ale Jungwoo nie był w stanie stwierdzić ile minęło.

W końcu zatrzymali się i ktoś wyszarpnął go z auta. Został postawiony na ziemi i poczuł chłodne, świeże powietrze, wytężył słuch i zdołał usłyszeć jakby szelest wody, zanim zmów został pociągnięty w jakąś stronę.

 Weszli do budynku, nadal nikt nic nie mówił, osoba która go prowadziła szła tak szybko, że Jungwoo prawdopodobnie upadł by kilka razy, gdyby nie silne ramię mężczyzny. Stracił rachubę ile razy schodzili po schodach i ile drzwi otwierali, aż w końcu został posadzony na krześle i ktoś zdarł mu z głowy worek.

 Zmrużył oczy przez światło, które go oślepiło i jeszcze zanim jego wzrok się przyzwyczaił coś silnie uderzyło go z lewej strony, a on spadł z krzesła. Lekko ogłuszony oparł się na związanych dłoniach, żeby wstać, ale wtedy ktoś chwycił go za ubranie na karku i znów posadził na twardym krześle.

Lewa strona twarzy mu pulsowała, a metaliczny smak wypełnił usta. Miejsce w którym był, przypominało pokój przesłuchań, z wielkim lustrem weneckim naprzeciwko niego i aparatem na statywie. Coś zimnego dotknęło jego policzka, obrócił wzrok i zobaczył mężczyznę, z ogoloną głową w czarnej masce, a w jego dłoni spoczywał nóż z czarną rękojeścią, płaską stroną dociśnięty do policzka Jungwoo. Oczy chłopaka rozszerzyły się i znów spojrzał na kamerę.

- Powiedz tatusiowi, że go kochasz. - Mężczyzna przesunął nóż z policzka w stronę ucha Jungwoo. Chłopak zatrząsł się delikatnie, a łzy bez ostrzeżenia spłynęły w dół jego policzków.

- Kocham cię tato. - Szepnął.

- Głośniej. - Powiedział mężczyzna kładąc dłoń na jego szyi, a nóż zbliżając do oka. Jungwoo widział wyraz chorej fascynacji na jego twarzy.

- Kocham cię tato! - Zakał.

Mężczyzna zabrał nóż i podszedł wyłączyć aparat. Następnie złapał chłopaka za ramię i pociągnął do wyjścia. Bez słowa prowadził go korytarzem do ostatnich drzwi na lewo, otworzył je i wepchnął do środka Jungwoo. Chłopak znów upadł, czując ból w łokciach, ale tym razem nie na zimną posadzkę, tylko na czerwony dywan.

- Dupek. - Usłyszał nad głową i ktoś pomógł mu wstać. Zamknął oczy, spodziewając się następnego uderzenia, ale zamiast tego, ktoś delikatnie dotknął jego policzka.

- Spoke, to psychol. Lepiej z nim nie zadzierać. - Znów ten sam głos. Był miły i delikatny, było w nim słychać więcej smutku, niż strachu. Jungwoo otworzył oczy i zobaczył przed sobą chłopaka, wyglądał na trochę młodszego od niego, jego policzki były lekko pucułowate i aż prosiły się o lekko różową barwę, ale zamiast tego na skórze rysowały się tylko ciemne cienie pod oczami.

- Chodź, musisz być przerażony. - Powiedział siadając na kanapie i klepiąc miejsce koło siebie. Jungwoo rozejrzał się ostrożnie. Pokój był większy niż się spodziewał. Była tu kanapa obita zielonym pluszem, półka z kilkoma książkami, dwa łóżka pod ścianą, stół z czterema krzesłami, pomieszczenie było jasne, czerwony dywan dawał uczucie dziwnej przytulności. Jungwoo usiadł na kanapie obok chłopaka.

- Dupek zapomniał cię uwolnić. - Powiedział wskazując na jego związane nadgarstki. - Ale dzisiaj jest tu duże zamieszanie, przyjechała policja. - Westchnął patrząc na drzwi.

- Ja...ja... Nie wiem co się tu dzieje. - Zadrżał.

- Spokojnie. - Poklepał go po plecach. - Nie zrobią ci krzywdy. Tak długo, jak jesteś im potrzebny. Jak masz na imię?

- Jungwoo.

- Ja jestem Donghyuck. 

cdn

MASK (Luwoo, Markhyuck)Where stories live. Discover now