Mask 27

561 115 25
                                    

Lucas czuł niesamowity wewnętrzy spokój, zupełnie jak podczas tańca.  Gdy stanął naprzeciwko swojego przeciwnika, wszystko się wygładziło dookoła niego. Cel był jasny. Musiał zabić mężczyznę.

Ukłonił się, a kiedy podniósł wzrok przeciwnik już stał przed nim, a jego ostrze ze świstem przecinało powietrze.

Lucas odskoczył i końcówka miecza prawie drasnęła jego brzuch. Ledwo dotknęła materiału koszulki, a już pozostawiła na niej rozcięcie. Miecz Gao był bardzo ostry.

 Lucas ruszył do ataku. Gao bez problemu parował jego ciosy, jakby sprawdzając chłopaka.

Lucas ledwo nadążał ze mężczyzną, chociaż wiedział, że to dopiero rozgrzewka. Musiał zaufać swojemu ciału i mięśniom, które miały za sobą lata treningu, bo myśli płynęły zbyt wolno w jego głowie, żeby nadążyć za przeciwnikiem.

Metal co chwila krzyżował się z niemiłym brzdękiem, a powietrze w pomieszczeniu robił się coraz bardziej gorące.

Lucas przypomniał sobie swoje treningi w rzece, kiedy ciął powietrze, a nurt napierał na niego z każdej strony. Pierwszego dnia wydawało mu się, że to niemożliwe, żeby utrzymał się na nogach, mimo to ćwiczył. Codziennie chodził nad rzekę, żeby walczyć z żywiołem. Ludzie mówili, że jest głupi i prędzej czy później utopi się, przewrócony przez nurt i rozbije głowę na kamieniu leżącym na dnie. Jednak on nie lubił, kiedy coś było silniejsze od niego. Po kilku tygodniach i setkach godzin ćwiczeń napierająca woda wydawała się tak znajoma, że kiedy machał mieczem i poruszał się na ziemi wydawało mu się to zbyt proste.

Gao wydał niezadowolony pomruk. Pochylił miecz i zaatakował kostkę chłopaka. Było to jedno z najbardziej brudnych zagrań o jakich słyszał, ale Lucas nie dał się zaskoczyć. Nie był wojownikiem, który uczył się walczyć w bezpiecznym i pełnym reguł dojo. Wszystkiego nauczyła go ulica, a jego motywacją, była śmierć która czekała każdego dnia.

Odbił ostrze i wyprowadził je błyskawicznie, tak że śmignęło koło ucha mężczyzny. Gao wyglądał na wściekłego, jego czarne oczy płonęły. Rzucił mieczem w Lucasa.

Tego chłopak się nie spodziewał i zanim uskoczył miecz drasnął jego udo. Syknął i przyłożył dłoń do rany, ale spod jego palców zaczynała płynąć krew.

Podniósł wzrok z momencie, kiedy Gao ściągnął ze ściany dwa sierpowato zakończone ostrza i rzucił się na niego.

Lucas zadziałał instynktownie, tylko dzięki temu, że nadal był skupiony do granic możliwości mógł to zrobić.

Schylił się i wyprowadził równocześnie cios. Zobaczył przez moment plecy przeciwnika, więc ruszył do przodu, była to jednak podpucha, zorientował się kiery końcówka sierpa przejechała przez jego pierś.

Zadowolony Gao odsunął się, a jego klatka piersiowa falowała spokojnie przez lekko przyspieszony oddech. Nie było wątpliwości, mężczyzna był mistrzem sztuk walki i miał doświadczenie.

- Widzisz mały Jungwoo? Nie chcę, żebyś stracił nawet kawałek przedstawienia.

Lucas czuł jak pieką go nowe rany i jak boleśnie przypominają o sobie stare, które nie miały czasu na zagojenie. Prawie odwrócił głowę, żeby spojrzeć na Jungwoo, ale oprzytomniał. Gao pewnie wtedy wbiłby mu ostrze w brzuch. Musiał się skupić, zepchnąć swojego chłopaka na tył świadomości, wyłączyć ból, był on tylko sygnałem, można było go zignorować.

W pomieszczeniu pojawiało się coraz więcej dymu. Lucas zaatakował, ich ostrza starły się w tańcu. Ich stopy przesuwały się po drewnianej podłodze podestu, spychając przeciwnika na jego krawędź lub odpowiadając natarciem na atak. Widoczność robiła się coraz mniejsza, a temperatura szybko się podnosiła.

Lucas zauważył kątem oka, że otwarte drzwi już stoją w płomieniach i ogień trawi coraz większą część podłogi, wspinając się po ścianach, jakby próbował ich otoczyć.

Pot spłynął mu ścieżką ze skroni, kiedy znów starł się z Gao. Mężczyzna skrzyżował dwa sierpy na jego mieczu i spojrzał Lucasowi w oczy, nim chłopak zdążył coś zrobić Gao obrócił się wokół własnej osi i wyrwał mu broń z dłoni.

Jego miecz i jeden z sierpów przeciwnika poszybowały w kąt pomieszczenia. Lucas zdążył tylko podskoczyć i kopnąć mężczyznę w brzuch, przez co sam padł na plecy. Odbił się z łopatek akurat w momencie, kiedy Gao stał nad nim.

Kiedy Lucas nie mógł się już bardziej cofnąć, bo czuł na plecach ciepło płomieni jego przeciwnik podskoczył w sierpem uniesionym wysoko w górę. Chłopak próbował się zasłonić, kiedy Gao oparł nogę na jego ramieniu, a kolanem uderzył go w twarz. Na szczęście Lucas zdążył zatrzymać go, zasłaniając twarz obiema rękami.

Po twarzy mężczyzny przebiegł grymas i spuścił ostrze, żeby ciąć Lucasa przez szyję. Chłopak znów zablokował jego ruch, uderzając od dołu ręką w jego rękojeść. Gao zeskoczył i zaatakował od boku, ale Lucas zdążył zrobić salto w powietrzu i uniknąć ostrza. Jednak kiedy wylądował na ziemi Gao ciął przez jego twarz.

Maska białego tygrysa leżała na ziemi, przecięta na dwie części...

cdn

MASK (Luwoo, Markhyuck)Where stories live. Discover now