2410.02.26

1.4K 149 280
                                    


a/n: z góry uprzedzam, że długi bydlak. 8+ k, więc trochę Wam zajmie przebrnięcie przez niego. A z całą pewnością trochę mi zajęło napisanie tego rozdziału, więc requestuję komentarze :) i w ogóle Waszą miłość


- Hej, Yoongi - zaczął Jin, przyglądając się, jak chłopak majstruje coś przy skrzyniach, które mieli przetransportować na Ulyssesa.

Skrzynie, wypełnione przeróżnymi częściami, które na pewno nie znajdą zastosowania na ich statku, zostały oczywiście z nimi, bo według Jimina wszystko się mogło jeszcze przydać i chłopak nie chciał nawet słyszeć o wyrzucaniu czegokolwiek, a według Namjoona zaśmiecanie kosmosu byłoby barbarzyństwem, co w połączeniu z paranoją Yoongiego związaną z pozostawieniem śladów, pozostawiło całą resztę załogi sfrustrowaną tak głupią decyzją. Dlatego obecnie ich ładownia przypominała strych starego domu, w którym gromadzi się wszystko i nie wyglądało na to, żeby ten stan miał się kiedykolwiek zmienić. Być może gdyby Jin kiedykolwiek przykładał się do psychologii, potrafiłby teraz wytłumaczyć to idiotyczne zachowanie, ale nigdy nie interesowało go, co się dzieje w ludzkiej psychice.

- Yoongi - powtórzył trochę głośniej, podchodząc bliżej. Yoongi odwrócił się powoli i przekrzywił głowę, zaskoczony obecnością kogoś innego w pomieszczeniu.

- Jestem zajęty - powiedział na wszelki wypadek, jakby z góry zakładał, że Jin będzie chciał ukraść trochę jego cennego czasu. W gruncie rzeczy jego założenie wcale nie mijało się z prawdą.

- Możliwe, ale to jest ważniejsze - oznajmił Jin, starając się zachować spokój. Yoongi rzucił mu przeciągłe spojrzenie i wrócił do przerwanego zajęcia.

Jin westchnął cicho. Być może zajęcia z psychologii nie byłyby takim idiotycznym pomysłem i jego mentor w Akademii miał trochę racji, że powinien się do nich przyłożyć. Chłopak zaczynał trochę żałować swojej decyzji o ich porzuceniu. Może dzięki nim byłby w stanie, zrozumieć pokrętną logikę i sposób myślenia Yoongiego. Niestety teraz nie potrafił tego zrobić i czasami miał wielką ochotę przynajmniej na niego nakrzyczeć. Zwłaszcza wtedy, kiedy młodszy chłopak zachowywał się tak autodestrukcyjnie.

- Chodź ze mną - powiedział zamiast tego, bo krzyczenie na Yoongiego nigdy się nie sprawdzało. Podszedł bliżej starając się nie myśleć o tym, że w kieszeni fartucha ma epipen ze środkiem usypiającym. Może nie obowiązywały go już zasady etyki lekarskiej panujące w Federacji, ale to nadal nie byłoby zbyt etyczne. Nawet on musiał to przyznać.

- Jin, robię coś teraz - mruknął Yoongi, nadal pochylając się nad skrzynią.

- Więc przyjdziesz do ambulatorium, jak skończysz? - zapytał spokojnie, krzyżując ręce na piersiach. Oczywiście nie musiał o to pytać. Już znał odpowiedź.

- Nie, raczej nie - odpowiedział wolno młodszy chłopak. - Będę zajęty, musimy przedrzeć się przez granicę nebuli... za jakieś 10 godzin - wyjaśnił powoli. - Może później.

- Rozumiem - odpowiedział Jin, kiwając głową. Czuł, jak krew w jego żyłach zaczyna płynąć szybciej i wiedział, że prawdopodobnie jest już cały czerwony na karku i szyi, ale w tym momencie zupełnie to nie obchodziło. Bardziej starał się skoncentrować na tym, żeby zachować spokój i neutralny wyraz twarzy. Żeby swoim zachowaniem nie dawać Yoongiemu żadnej wskazówki mówiącej o tym, jak naprawdę się czuje i mimo że było to czasem bardzo trudne, wiedział, że mu się uda. Miał wprawę. - Ok, w porządku - nabrał głęboko powietrza i szybkim ruchem pociągnął Yoongiego za opaskę na szyi. Młodszy kompletnie się tego nie spodziewał. - Sam tego chciałeś - westchnął, kiedy Yoongi zaczął wyrywać się i kasłać.

✔On the edge of Forever | Minjoon | YoonseokWhere stories live. Discover now