2410.03.25

627 113 95
                                    

Po raz pierwszy od bardzo dawna Horizon dryfowała w przestrzeni kosmicznej bez planu i bez celu. Namjoon wiedział jednak, że ten stan nie potrwa długo. Nie mógł, bo statek i jego załoga musieli mieć jakiś grafik, chociaż szkic pomysłu na to, co stanie się z nimi za tydzień, miesiąc, a może, jeśli będą amibitni w swoim planowaniu, to nawet za kilka lat.

Mimo że mieli zapas benitoitów i z Horizon nie działo się nic złego, to nie mogli w nieskończoność latać wzdłuż granicy pasa Oriona i czekać na nie wiadomo co. Trzeba było to przedyskutować, zdecydować się na coś, ale po Orvandil nikt nie wychodził przed szereg z pomysłem, żeby się znów spotkać. Podczas ich ostatniego zebrania wszystko wybuchło. Dosłownie i w przenośni, więc nikt nie szykował się na powtórkę. Raczej każdy unikał innych jak ognia, co widać było zwłaszcza podczas pory lunchu.

Od tamtego wieczoru ani razu nie spotkali się w komplecie. Unikali się, ale Namjoon nikogo za to nie winił. Nagromadzone negatywne emocje eksplodowały wtedy, zabierając za sobą ofiary. Strach porwał ze sobą przyjaźnie, stres zaufanie, a gniew - miłość. Ani jedna osoba nie wyszła z kantyny cało. Każdy zadał komuś jakiś cios, lub otrzymał jakąś ranę i nikomu nie śpieszyło się przeżywać to jeszcze raz.

Dzwonek do drzwi nie powinien być dla Namjoona zaskoczeniem. Tak naprawdę spodziewał się go od kilku dni, ale gdy zadzwonił, jego serce przyspieszyło.

- Kto? - spytał komputera, podnosząc się z posłania. Zmianę miał za dobre kilka godzin, panel przy jego łóżku nie świecił się na czerwono, więc nie było żadnego zagrożenia. To mogło oznaczać tylko jedno; Yoongi chciał w końcu pogadać.

- Min Yoongi, kapitan...- odparł komputer. Namjoon włożył szybko na siebie koszulkę, która leżała pomięta między jego pościelą i mruknął pod nosem niewyraźne polecenie odblokowania drzwi. Poprawił szybkim ruchem włosy, których nie czesał od dłuższego czasu. Dni? Tygodni? Nie potrafił powiedzieć i stanął obok łóżka. Wiedział, że powinien się trochę bardziej ogarnąć przed wizytą kapitana, włożyć chociaż buty albo spodnie na bokserki, ale na to było już za późno. Spuścił głowę. Naprawdę nie miał siły na to spotkanie.

- Spałeś? - spytał Yoongi, zatrzymując się w drzwiach. Namjoon zerknął na niego krótko i pokręcił głową. Kapitan sam nie wyglądał lepiej od niego, co trochę poprawiło mu humor. Jego marynarka od munduru była rozpięta, a miejsca po odprutych odznaczeniach wojskowych wyglądały dziś wyjątkowo niechlujnie i awangardowo, bo Yoongi przyczepił do górnej części kieszeni jakieś podzespoły, które pewnie miały być tam tylko na chwilę, tak żeby ich nie zgubił, ale zostały już na zawsze i wyglądały jak jakaś prymitywna biżuteria. Jego biały t-shirt, wystający zza rozchylonych połów czarnej tkaniny, nie był standardowym elementem umundurowania i wciśnięty był niedbale w czarne, wąskie spodnie. Jedynie pasek, na którym Yoongi trzymał broń, wyglądał na miejscu. Oficjalnie i groźnie jednocześnie. Namjoon aż się wyprostował. Na moment jego Epsiliański instynkt od razu przejął nad nim kontrolę. - Mogę usiąść? - pytanie Yoongiego wyrwało go z zamyślenia.

- Tak, jasne - odparł i pokazał na biurko i stojące obok krzesła.

Jego wzrok padł na chwilę na fotel w rogu pokoju. Jimin często na nim przesiadywał, czytając coś na tablecie. Zazwyczaj wkładał przedtem jego własny sweter, który był na niego dużo za duży i kiedy już zajął tam miejsce, trudno go było stamtąd wyciągnąć. Namjoon na samo wspomnienie mimowolnie zacisnął pięści. Nie teraz, nie teraz... powtarzał cicho w głowie. Nie powinien teraz o nim myśleć.

- Dobra...- zaczął Yoongi, kładąc swój komunikator i tablet na stole. - Będę bezpośredni i spytam cię wprost - Namjoon zajął miejsce po drugiej stronie biurka. - Jak długo zamierzasz być dupkiem dla Taehyunga? - krzesło Namjoona zaskrzypiało cicho, gdy podniósł gwałtownie głowę.

✔On the edge of Forever | Minjoon | YoonseokWhere stories live. Discover now