2410.03.10

867 113 156
                                    


Stacja powoli przechodziła w tryb nocny. Yoongi ze swojego łóżka widział jedynie mały prześwit między ścianą budynku a wielkim drzewem, ale czuł, że holograficzne niebo zaczynało emitować mniej światła. Za chwilę latarnie w uliczkach i pasy ledowe wzdłuż ścieżek zaczną się zapalać. To wszystko sprawiało, że zaczynał robić się trochę niespokojny.

Ta cała dziwna, mała blondynka, której imienia Yoongi nie zapamiętał, przyszła do niego na ostatnim obchodzie i wyjaśniła, że nie dostanie już leków. Ani tych nasennych, ani przeciwbólowych, bo wszystko już powinno być w porządku. I to nie było tak, że Yoongi jej nie wierzył albo uważał ją za sadystkę.

To, że nadal żył, oddychał i nie stał się warzywem po tej operacji, w pełni utwierdziło go w przekonaniu, że dziewczyna zna się na rzeczy. Mimo wszystko jednak nie mógł przekonać sam siebie, że będzie już dobrze. Ciągle myślał o tym, że pewnie zaraz, za chwilę znowu poczuje znajomy ból, który falami rozleje się na całą głowę, a później kark i ramiona. Nie będzie mógł się na niczym skupić, nawet na najprostszych czynnościach, a sen w ogóle nie przyjdzie. Dlatego teraz nie potrafił robić nic innego, jak leżeć w bezruchu i czekać.

Kiedy na zewnątrz zrobiło się już całkiem ciemno, a niewielki pas ledowy za wezgłowiem łóżka zaświecił się delikatnym, ciepłym światłem, Yoongi usłyszał, że śluza w korytarzu niedaleko jego drzwi otworzyła się. Może lekarka poczuła jednak wyrzuty sumienia i postanowiła przynajmniej zostawić mu jakieś leki. Tak na wszelki wypadek.

Jednak po otwarciu przejścia nie usłyszał charakterystycznego piknięcia, jakie wydawała lekarska przepustka przyłożona do czytnika. Ktoś użył normalnego otwierania drzwi. Yoongi zapomniał je zablokować. Nadal nie był do końca pewien, czy ma dziś ochotę na gości; teraz jednak już było za późno, żeby się nad tym zastanawiać.

- Nie śpisz? - Yoongi odchylił się trochę, żeby mieć lepszy widok na drzwi, chociaż nie musiał sprawdzać, kto go odwiedził. Hoseok wyjrzał jeszcze raz na korytarz, jakby upewniając się, że nikt za nim nie szedł. - Jesteś sam? - Yoongi wzruszył ramionami nie do końca rozumiejąc, o co może mu chodzić.

- Jak widzisz - mruknął, podciągając się trochę do góry. Nie bardzo wiedział, jak się zachować i co zrobić z rękami, więc zaczął bawić się opaską na nadgarstku, która kazał nosić mu Jin. Miała przekazywać jakieś dane o jego stanie zdrowia do komputera Jina... czy kogoś tam innego. Hoseok w końcu zamknął drzwi i odwrócił się w jego kierunku, uśmiechając się szeroko.

- Myślałem, że może Jungkook jest u ciebie - Yoongi pokręcił wolno głową. Nie kojarzył nikogo o takim imieniu, a tym bardziej dlaczego ta osoba miałaby do niego przychodzić.

- Chodzi ci o lekarkę? - spytał niepewnie, ale Hoseok uśmiechnął się do niego i zaczął kręcić głową. 

- Sorry, JK. JK - powtórzył. - Okazało się, że ma jednak jakieś imię. - Yoongi dalej nie rozumiał i patrzył się na niego krzywiąc się lekko. - Powiedział nam wreszcie, jak się naprawdę nazywa. Jeon Jungkook. - Yoongi podejrzewał, że powinno to na nim zrobić większe wrażenie, ale z jakiegoś powodu tak się nie stało. Zawsze wiedział, że dzieciak ma jakieś imię. Dłuższe, lepsze. 

- Jungkook - powiedział na głos, testując jego imię. Brzmiało dobrze, pasowało mu. Opamiętał się zaraz szybko. - Czemu miałby do mnie przychodzić? - zapytał, wciąż krzywiąc się lekko. Chyba jeszcze faktycznie nie ogarniał wszystkiego do końca. 

Może faktycznie dzieciak od jakiegoś czasu był trochę mniej irytujący i przerażający, ale nadal nie byli w jakiejś szczególnie bliskiej relacji. To, że ostatnio nie próbował Yoongiego zasztyletować, to jeszcze nie była przyjaźń. A już z pewnością JK był ostatnia osobą, którą chciał oglądać, będąc w takim stanie.

✔On the edge of Forever | Minjoon | YoonseokWhere stories live. Discover now