2410.03.19

847 106 108
                                    

Jeśli Yoongi ze swojego chwilowego życia bez myślenia o konsekwencjach miałby wyciągnąć jakieś wnioski, czy wynieść jakąś naukę to na pewno nauczył się jednego - były chłopak nie jest idealnym kandydatem do seksu bez zobowiązań. Zwłaszcza, jeśli się jednak nie umarło. I trzeba z nim spędzać dużo czasu w niewielkiej, zamkniętej przestrzeni pośrodku kosmosu. Śmierć nie jest wystarczającą wymówką, żeby zachowywać się nieodpowiedzialnie.

Teraz już było za późno na takie rozważania i chociaż Yoongi usiłował sobie wmówić, że mogłoby być gorzej, to trudno mu było w to tak naprawdę uwierzyć.

I to nie tak, że było jakoś wyjątkowo źle czy niezręcznie. Hoseok nie wracał do tego tematu, więc wszystko wydawało się w miarę w porządku. Zachowywał się bardzo naturalnie, nie tworząc dodatkowego napięcia między nimi, za co Yoongi był mu naprawdę wdzięczny. Poza tym nigdy nie spędzali czasu tylko we dwóch; statek wydawał się wypełniony ludźmi, jakby po powrocie z Aningan dołączyło do nich przynajmniej dziesięć dodatkowych osób. Może to dlatego, że relacje JK'a z resztą załogi poprawiły się na tyle, że nikt już nie traktował go jak potencjalne zagrożenie i obcy, niepasujący fragment układanki.

A może Yoongi pozbył się wewnętrznego napięcia, które towarzyszyło mu od początku misji Horizon. Nie był pewien, czy to dobrze. Trochę go martwiło, że się nie martwił, co było absurdem. Przecież mógł źle ocenić sytuację. Mogła być znacznie bardziej złożona, a on przeoczył ważne informacje, nie wziął czegoś pod uwagę albo zmniejszył wagę niektórych czynników. Mógł się po prostu pomylić. Zarówno w planowaniu nowej misji jak, sytuacji na Horizon i w ocenie swojej relacji z Hoseokiem. Już wcześniej miał z tym problem.

To było jak deja vu; prawie wszystko wyglądało tak, jak przygotowania do ich wejścia na Ulyssesa, więc Yoongi miał prawo czuć nadciągającą klęskę. Miał do tego pełne prawo, bo wbrew wszelkiej logice i swoim przeczuciom, znowu zamierzał zostawić dowodzenie Horizon Hoseokowi, a to po prostu nie mogło dobrze się skończyć. A najgorsze w tym wszystkim było to, że musiał to jeszcze jakoś przekazać młodszemu chłopakowi. Najlepiej z pominięciem informacji o tym, że Taehyung odmówił dowodzenia statkiem. I zrobił to w tak kategoryczny sposób, że Yoongi nawet nie naciskał, zapominając na chwilę o tym, że to przecież on jest kapitanem.

- Hej - przywitał się, wchodząc na mostek. Hoseok leniwie przekręcił swoją stację, nawet nie próbując zamaskować faktu, że przed chwilą grał na symulacjach. - Wiesz, gdzie poszedł Namjoon? - zapytał zupełnie niezobowiązująco, jakby tak po prostu w środku nocy przyszło mu do głowy, że musi z nim porozmawiać. Wcześniej, kiedy obmyślał strategię dla tej rozmowy, ten pomysł wydawał się idealny, ale trochę kpiące spojrzenie Hobiego było żywym dowodem na to, że plan Yoongiego był daleki od ideału.

- Chyba sam się domyślasz - Hoseok oparł brodę na dłoni, uśmiechając się znacząco, a Yoongi poczuł się bardzo niezręcznie.

Oczywiście, że się domyślał, chociaż nawet nie musiał tego robić. Namjoon nawet za bardzo nie krył się z tym, że kiedy Jimin nie miał dyżurów, on urywał się ze swoich. Yoongi nie miał mu tego za złe, a już na pewno nie zamierzał mu tego wypominać. A teraz mógł być zły tylko na siebie. Mógł zapytać o Taehyunga, bo prawdopodobieństwo, że chłopak robi coś związanego z seksem było minimalne.

- No tak... domyślam się - mruknął, drapiąc się mocno za uchem, bo rozmowa nie do końca prowadziła w dobrą stronę. - Właściwie... właściwie to z tobą też chciałem porozmawiać o czymś.

Hoseok spojrzał na niego z zainteresowaniem, nawet usiadł prosto na swoim fotelu, jakby przygotowując się mentalnie na jakiś niewygodny temat.

✔On the edge of Forever | Minjoon | YoonseokWhere stories live. Discover now